W ramach akcji "ogarnąć chaos" od jakiegoś czasu pilnuję siebie aby odhaczyć codziennie: medytację, naukę niemieckiego, wysiłek oraz właśnie
wyrażanie się
o czym rzecz?
No właśnie.. słowo jest najprostszą formą wyrazu, najbardziej oczywistą możnaby rzec, ale jak często tym słowom umyka znaczenie? Czyż nie jest tak, że słowa paplane bywają bez uwagi a litery czytane bez zastanowienia?
Z drugiej zaś strony mam poczucie, że słowa które puszczam w eter są niejako syntezą tego co myślę, ze względu na moje bogate życie wewnętrzne i dlatego właśnie wyrażanie się jest ważne - w moim przypadku.
No dobrze, ćwicze się zatem w wyrażaniu słowem.
Bo wyrażać można się na sposobów sto jeden. Można tańcem - co też czynię, choć mam nieco poczucie, że taniec jest nieco bez sensu, bo nic po nim nie zostaje, człowiek niczego nie tworzy. Raper Eldoka powiedział, że "kiedy dusza nic nie tworzy to jest nic nie warta" i trochę się z nim zgadzam
toteż tworzę
próbuję przynajmniej, czasem się zmuszam
trochę jak teraz. Ale, ale!
Z tego nic nie będzie, choć powstanie
Słucham ostatnio wielu historii, i opowiadanych i słuchanych jako podcasty i tak sobie myślę o:
kurde, no też trochę przeżyłam, mam trochę historii, ale jakby..no właśnie..
nie byłam nigdy typem gawędziarza co tam opowiada jak to było. Towarzyszyło mi poczucie, że ludzie raczej nie chcą słuchać cudzych historii. Być moze dlatego, że sama słuchałam ich niechętnie?
No, ale człowiek się zmienia. Zmieniła się i Natalka, i rozumiem już, że kiedy słucham, to mogę się czegoś dowiedzieć. Rzecz w tym, że wiedzy zebranej od ludzi i nabytej drogą doświadczenia mam już na tyle dużo, że mogę zacząć się tym dzielić.
Ale tymczasem w ramach ćwiczenia warsztatu słowem pisanym opowiem historię..
I jak to bywa ze mną - zacznę od tego, że nie wiem gdzie rozpoczyna się ta historia
to chyba ten moment w którym zaczynam mieszkać z Kasią, byłą moderatorką popularnego forum o narkotykach. Pierwsze zderzenie ze światem substancji odurzających innych niż alkohol. Skok na głęboką wodę - nie mogło być inaczej, gdyż pierwszą substancją jaką przyjęłam był metafedron, 3mmc. Uzależnienie z miejsca praktycznie, a że okoliczności były sprzyjające - melanż trwał. Pierwszy rok studiów w Poznaniu
pierwsza chata poza domem, i towarzystwo którego nie powstydziłaby się krakowska bohema - aktorzy, muzycy i narkotyki. Dorabianie sobie ideologii do melanżu - i w tym wszystkim ja. Ja - nikt. Zagubiona i maleńka, kompletnie nie znająca siebie postać.
No ale co, nie będe pochylała się nad tym okresem, bo mimo tego że bywało zabawnie
mhm, wszystko jest zabawne kiedy jesteś na haju. Zrozumiałam, że nie mogę pozwolić na to, żeby życie na trzeźwo było szare, toteż postanowiłam udać się w podróż, bez narkotyków.
Odważna decyzja, ale to był początek dopiero, bo tudududu
pojechałam na blisko dwumiesięczny eurotrip na stopa z chłopakiem którego wcześniej nie widziałam na oczy!
To taka historia, że była silna potrzeba wyjazdu na południe Europy, ale ówczesna Natalia nie mówiła w żadnym języku obcym. Potrzebny był zatem kompan, którego znalazłam za pośrednictwem grupy na fejsbuku gdzie ludzie umawiają się na wspólne podróże. Ówczesna Natalia była naiwną optymistką i założyła, że każdy człowiek ma w sobie cos interesującego, toteż z każdym czeka ją przygoda.
Tak. Przygoda była taka, że dramy zaczęły się praktycznie od razu. Mój kompan - jak się okazało - liczył na to, że będzie miał ze mną romans. Nieźle żeś to sobie zaplanował, kolego. Na nieszczęście dla tegoż z jego planów wyszły zwane nici, toteż wyszły z niego również inne, nieprzyjemne cechy. Słowem - drama. I w tym wszystkim ja z wypłukaną serotoniną, łaknąca jakichkolwiek strzałów dopaminowych.
Kolejny już kierowca wysadza nas na hiszpańskich bezdrożach w młodą, letnią noc i z nikąd wyrasta nam mały bar jak ze starego filmu. Zgodnie postanowiliśmy zatrzymać się na sangrię przed udaniem się w ramiona Morfeusza, ale jeszcze przed zamówieniem drinka udaję się do łazienki, zamykam drzwi i
moim oczom ukazuje się usypana ścieżka białego proszku leżąca na toalecie
To Ci zaskoczonko
Chwilę później usłyszałam walenie do drzwi. Aha. Nie moje, jasne. A szkoda, bo by były emocje, a tymczasem emocji brak
chyba, że wkurw
albo smutek który zeżera, jak wtedy kiedy znalazłam się w najpiękniejszych okolicznościach jakie mogłabym sobie wybrać na tamtą noc, bo znaleźliśmy najlepszy spot do spania ever - Wsród palm bananowych, bardzo blisko brzegu morza, ale noc była przepięknie ciepła. To był sierpień i tego dnia z nieba na ziemie spadały perseidy
A ja chciałam umrzeć
Tak było, i nie chcę sobie tego przypominać nawet, ale czasem trzeba, wiesz?
To o wyrażaniu SIĘ.
Tego smutku też, który jest gdzieś na dnie chociaż już nie potrzebuję ketonów żeby czuć błogość, to jest
melancholia, o
nie, że bezsens. Jest sens większy niż kiedykolwiek. Wiem, że jestem w dobrym miejscu, że idę w dobrą stronę, choć póki co jak Jezus, tą drogę krzyżową
chociaż nie, czekaj
Dorzuć sobie tag polish bo bardzo fajny tekst i szkoda, żeby nie został odkryty:)
Kiedyś ktoś mi oferował w klubie metafedron to nie mogłem uwierzyć, że istnieje coś o tak kretyńskiej nazwie i go wyśmiałem :D
Pozdrawiam