#14| Kolumbia - przeprawa na ląd i pierwszy autostop

in #travel6 years ago

W końcu udało się przedostać przez dżunglę Darien.
W tym wpisie będzie więcej tekstu niż zdjęć, poniosła mnie dusza pisarza 😉
Zaczynajmy więc.

Rano wstaliśmy dość wcześnie bo przed 6 aby zdążyć się zebrać i przepakować do łodzi, którą płyniemy do Necocli. Jest to miejscowość po drugiej stronie zatoki i z Capurgany jedynie łodzią można się dostać na właściwy ląd.


nF39rbg
Darien z łódki


Podczas odprawy nasze plecaki były ważone i za każdy kilogram ponad 14kg trzeba było zapłacić. Na szczęście jedynie dolara za każdy kg.


KztcLmr
tym właśnie płyniemy


2 godzinny rejs minął bardzo szybko z dwoma przystankami po drodze aby wysadzić kilka osób.


QDLx8mp
opuszczamy port


2PEbmDw
obowiązkowe selfie


Po dotarciu do portu w Necocli byłem zaskoczony zobaczeniem polskiej flagi. Czemu akurat tutaj? Przecież tutaj nawet nie ma Polaków.
Okazało się, że to flaga tego rejonu Kolumbii. Ale fajny zbieg okoliczności.


1JGGcTA
polska flaga?


W porcie przepakowaliśmy szybko plecaki, uzupełniliśmy wodę i ruszyliśmy w stronę wylotówki. Już od ponad tygodnia nie stopowaliśmy!

Pełni energii znaleźliśmy dobre miejsce w cieniu i zaczęliśmy łapać. Samochodów jechało bardzo mało, za to przejeżdżały setki motocykli! Staliśmy tutaj ponad godzinę bez skutku 😢 Postanowiliśmy zrobić sobie chwilę przerwy i orzeźwić się gazowanym napojem koloru złotego 😉

Wpadło nam do głowy, że może miejscówka jest nie dobra, więc przeszliśmy ok 1,5 km dalej i zaczęliśmy łapać tutaj. Kolejne 45 minut czekania nie przyniosło oczekiwanych skutków. Jednak w ostatniej minucie zatrzymał się taksówkarz i bez opłaty podrzucił nas prawie 20km dalej. Czyli da się złapać taksówkę za darmo! 😊

Kolejnego stopa złapaliśmy w niecałe 5 minut i dodatkowo była to młoda dziewczyna. Studentka medycyny, która akurat jechała do miasta Monteria oddalonego o 130km. Idealnie! Uprzedziła nas tylko, że niedawno dostała prawo jazdy i będzie jechać trochę wolniej. Oczywiście po 2h oczekiwania nie miało to dla nas żadnego znaczenia. W połowie drogi zaproponowała aby jeden z nas usiadł za kierownicę, więc bez zastanowienia się zgodziłem. Uwielbiam prowadzić samochód no i dodatkowo przez całą Amerykę Centralną i Meksyk nie miałem ku temu sposobności 😁
Rozstaliśmy się z przemiła Chelsea zaraz przed wjazdem do miasta i zaczęliśmy łapać kolejny raz. Tutaj już po niecałych 10 minutach zatrzymała się kolejna taksówka i podrzuciła nas do centrum. Fakt, że to tylko 3km, ale lepiej to przejechać niż iść w pełnym słońcu morza karaibskiego.
Następnie pojechaliśmy autobusem na wylotówkę. A, że było już ciemno to przeszliśmy ok 4-5km w poszukiwaniu miejsca na nocleg. Ostatecznie zostaliśmy na stacji benzynowej ok 500 metrów przed bramkami na autostradzie.

W nocy dużo nie pospaliśmy, bo cały czas atakowały nas komary. Ale mimo tego Nie byliśmy zmęczeni. Zebraliśmy się szybko, skorzystaliśmy z łazienki aby się obmyć lekko i ruszyliśmy na autostradę. Jedno z lepszych miejsc do łapania to bramki, dlatego też tutaj łapaliśmy stopa. Po ok 30 minutach zatrzymał się pierwszy samochód, którym przejechaliśmy 120km. Lokalny ziomek, menadżer firmy pogrzebowej. Postawił nam nawet śniadanie w postaci papa relleno con carne, czyli kulki ziemniaczanej z mięsem 😁Wysadził nas w centrum Sincelejo. Niestety ja się zdrzemnąłem i nie skontrolowałem gdzie planuje nas wyrzucić. A Wojtek nie zwrócił na to uwagi. Musieliśmy więc wyjść z miasta pieszo a do dobrego miejsca było ponad 5km 😐
Po drodze w kilku miejscach próbowaliśmy łapać, ale tylko straciliśmy godzinę czasu na to. Po dotarciu do miejsca docelowego łapaliśmy przez kolejną godzinę. Wtedy podjechała do nas policja na motorze i podczas miłej rozmowy powiedzieli, że tutaj będzie nam cieżko złapać auto do Cartageny, że wszyscy jeżdżą inna drogą - bliżej wybrzeża. Postanowiliśmy więc wrócić do Sincelejo i udać się na tą drugą drogę.

Po przejechaniu 20km znaleźliśmy się w Toluviejo gdzie uzupełniliśmy prowiant i stanęliśmy po raz kolejny na drodze wylotowej po przejściu 800m. Bardzo szybko się okazało, że ruch na tej drodze to same ciężarówki, które w ogóle na nas nie zwracają uwagi, pewnie z obawy przed zrabowaniem. W końcu to Kolumbia, nigdy nie wiadomo. A jeżeli w Meksyku mało chętnie się zatrzymywały, to tutaj tym bardziej. Osobówki jechały dość rzadko i w ciągu godziny przejechało ich może ok 5. Fakt, że wszystkie miały rejestrację z Cartageny, jednak żadna się nie zatrzymała. Coś jest nie tak - pomyśleliśmy. Ale nie doszliśmy do żadnych konkretnych wniosków. Padła decyzja na zatrzymanie busa i tak też zrobiliśmy. 150km pokonaliśmy w niecałe 3h ale wykorzystaliśmy ten czas na drzemkę 😊
Do miasta dotarliśmy już po zmroku. Na szczęście na dworcu autobusowym był internet, więc skontaktowaliśmy się z hostem, który odebrał nas z centrum. Dzisiaj śpimy w jego hostelu, bo w domu ma gości. Ale jeszcze przed snem zabiera nas na objazdówkę po mieście. Sporo się zmieniło od ostatniego razu jak tu byłem 8 lat temu. Powstała dzielnica wieżowców i miasto się sporo rozbudowało. Teraz mieszka tu prawie 1mln ludzi.
No, ale czas iść spać. To był długi i męczący dzień. Przeszliśmy dzisiaj prawie 10km w pełnym słońcu z plecakami i niestety wydaliśmy sporo na transport… trzeba będzie sobie to odbić w najbliższych tygodniach.

Nie ma dużo zdjęć, bo zwyczajnie mi się nie chciało ich robić 😁 Trochę za gorąco było. Wojtek też nie robił.
Ale już w kolejnym wpisie będzie ich więcej 😊 Obiecuje!





--
Jeżeli podobają ci się moje przygody to zostaw po sobie komentarz :)

Dodaje mi to motywacji aby tworzyć dalej :)

Pamiętaj także aby wpaść na moje inne media społecznościowe:

YouTube
Instagram
Facebook

Artur

©Freedom Traveling - Artur Szklarski. Wszystkie zdjęcia i teksty są mojego autorstwa. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Sort:  

Co z niespodzianką z #13? :D

O kurde... Zapomniałem zupełnie 😉
Szczury przegryzły nam namioty lekko, bo zapomnieliśmy jedzenie dać na zewnątrz. Pierwszy raz od 4 miesięcy to się nam zdarzyło.
Nie była to miła niespodzianka, chyba dlatego o niej zapomniałem 😉

Hhahahhahahhahaha nieźle! Nie dziwię się, też bym wolała zapomnieć o szczurach ;)

Właśnie myślimy nad stopem po Kolumbii bo trochę drogi transport jest daleko dystansowe.

Polecam stopowanie. Ale musicie się uzbroić w cierpliwość. Godzina - dwie czekania to standard. Ale ogólnie całkiem dobrze się jeździ. Najlepiej zagadać do kierowców na stacji czy jakiejś knajpie przy drodze. Lepiej też z kartonem łapać.
Zdecydowanie łatwiej szło na wybrzeżu niż w centrum czy na południu kraju.
Jutro kolejny post z Kolumbii, będzie trochę o stopie.

Spoko :) póki co myślimy nad stopem z medellin do cartgeny.

Powodzenia! 😊

Kurde, że ja dopiero teraz do Ciebie trafiłem! Jebłem w "follow" aż tylko i zabieram się za czytanie! 😉

Dopiero się rozkręcam, więc w dobrym momencie 😉 a jak to mówią, lepiej późno niż wcale 😁
Miłego czytania!