Dla mnie jako programisty blockchain to trochę synonim absurdalnie drogiego czerwonego Ferrari.
Za każdym razem gdy siadamy za kierownicą swojego auta marzy nam się zmiana na coś sportowego, całkowicie nie praktycznego, auta na widok którego nawet starsze panie będą się obracały. Tymczasem Ferrari ma sens tylko w specyficznych warunkach, na torze wyścigowym, prowadzone przez dobrego kierowcę. Inaczej to tylko lans, podobnie jest z blockchainem.
Za parę godzin zaczynam pracę i marzy mi się właśnie takie ekscytujące Ferrari, tfu, znaczy się projekt na blockchainie a nie kolejny nudny dzień dłubania w wielkim starym systemie...