Nie ma czegoś takiego jak niewinni dyplomaci - zwłaszcza rosyjscy. Za czasów ZSRR przynajmniej 75% składu osobowego, jeśli dobrze pamiętam, każdej placówki dyplomatycznej to oficerowie GRU i KGB oraz rzeczywiście dyplomaci, którzy na stale lub okazjonalnie współpracowali z tymi pierwszymi. Przynajmniej Suworow tak pisał. Nie wiem czemu teraz miało by być inaczej (poza zmianą literek w nazwach służb).
W takich sytuacjach na pewno służba kontrwywiadu danego kraju wybiera do wydalenia tych o których na pewno wiedzą, że należą do tych 75% i podejrzewa się (lub wie), że są szkodliwi i niebezpieczni.