„Gdy ideologia trzyma w uścisku całe społeczeństwo, jedynie siła wyższa albo wyższa ideologia może ją skutecznie wyegzorcyzmować".
Bardzo dziękuję wydawnictwu Wektory, które przysłało mi książki „Śmierć Zachodu" Patricka Buchanana, bo okazało się, że mimo upłynięcia 14 lat od jej pierwszego polskiego wydania i 18 od amerykańskiego, jest to książka jak najbardziej aktualna. Co więcej – fakt, że ta pozycja ma kilkanaście lat, stanowi jej atut, bo pozwoliła mi spojrzeć na zjawiska, które uważałem za charakterystyczne dla czasów najświeższych, jak na coś, co występowało już dekadę czy nawet dwie temu.
Na stronach tej solidnie uźródłowanej, pełnej przypisów książki, znajdziemy statystyki pokazujące klarownie, że zbliża się katastrofa demograficzna w państwach zachodnich, której towarzyszy wzmożona migracja mało wykwalifikowanych, niechcących się asymilować ludzi z obcych cywilizacji. Oznacza to rzecz jasna powolne samobójstwo, bo skoro nie chcą się przystosować, to oczywiste jest, że gardzą naszą cywilizacją i interesują ich tylko nasze bogactwa. A że sami mają wiele dzieci, to wkrótce obce systemy moralne i prawne wypchną demoliberalne idee na śmietnik historii (mowa oczywiście o liberalizmie w znaczeniu współczesnym-amerykańskim). To wszystko większość moich czytelników raczej wie, ale czy wiedzieliście, że poza tym wewnętrznym wrogiem czyha też zewnętrzny, nieustannie się rozmnażający? My w Polsce akurat jesteśmy w dość komfortowej sytuacji, ale zdziczałe kraje mają pretensje materialne i terytorialne do innych państw zachodnich oraz Rosji, która bardzo zdolnie połączyła bycie zdziczałą turańszczyzną, z samobójczym pseudoliberalizmem, dziesiątkującym jej populację. Pomińmy oczywiste roszczenia państw postkolonialnych, ale czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, że Chiny straciły kiedyś wiele ziem na rzecz Rosji i że ich mocarstwowa pozycja w końcu pozwoli im je odzyskać? Albo, że USA zajęło spore połacie Meksyku i że Meksykanie wciąż chcą je z powrotem? Swoją drogą nie miałem pojęcia o skali nielegalnej imigracji w Stanach i nie sądziłem, że stanowi to aż tak duży problem. Narzekanie na imigrantów zabierających pracę porządnym Amerykanom to był w mojej głowie prześmiewczy mem i raczej traktowałem to, jak głupie gadanie tamtejszej niedouczonej ekonomicznie prawicy; tym bardziej głupie, że sami są potomkami imigrantów. Teraz nie dziwię się, że Trump tyle gadał o murze na granicy i wygrał wybory, skoro miliony Meksykanów rocznie wpycha się do południowo-zachodnich stanów i zupełnie się nie asymiluje, żyjąc w hiszpańskojęzycznych gettach, oglądając hiszpańskojęzyczną telewizję i pracując w firmach z samymi Latynosami (o ile akurat faktycznie pracują, a nie popełniają przestępstwa, w czym są statycznie dość nieźli).
Jakby tego wyniszczania biologicznego było mało, to jest też ideologiczne. Buchanan sprawnie streszcza koncepcję marszu przez kulturę i teorii krytycznej, tematów odkrytych ostatnio w Polsce dzięki wykładom Jordana Petersona na Youtubie i jego ponurej parodii Krzysztofa Karonia. Praktycznie cała zachodnia popkultura od kilkudziesięciu lat sieje nienawiść do naszej cywilizacji i promuje dekadencki styl życia. To też pewnie wiecie, ale już niekoniecznie wiecie, do jakich absurdalnych postaci to dochodziło i dochodzi w USA! Powiedzmy sobie szczerze. Sam mam trochę uprzedzeń do polskiego patriotyzmu, ze względu na jego mesjanistyczną, dolorystyczną i mało rozgarniętą, a przez to mało skuteczną specyfikę. Nieliczni żyjący patrioci często pielęgnują jakieś historyczne i filozoficzne bzdury, a nasi mężowie stanu mają akurat takie ciemne strony, których przeboleć nie mogę np. socjalizm Piłsudskiego. Jednocześnie mam sympatię do klasycznego liberalizmu i do wolnościowego projektu, jakim były Stany Zjednoczone do niedawna, stąd nie przyszło mi nigdy do głowy, że amerykańska lewica może nienawidzić takich postaci jak Thomas Jefferson, czy Jerzy Waszyngton! A nawet jeśli już ktoś nie potrafi ich lubić, bo popełnia typowy dla laików historycznych błąd prezentyzmu (oceniania przeszłości przez pryzmat teraźniejszości) i płacze, że np. mieli niewolników, to jednak powinien ich szanować jako twórców najbardziej wolnego państwa na ziemi, w którym ich ukochane mniejszości mogły się emancypować, a oni mogą głosić swoje głupie idee. Coś im zawdzięczają, ale nie rozumieją tego i chcą burzenia ich pomników, zmieniania nazw ulic, a nawet przemilczania na lekcjach historii! Nie przyszłoby mi nigdy do głowy burzyć pomnika napadającego na pociągi bandyty spod Bezdan, bo nawet jak miał poważne wady, to był postacią wielką, inspirującą i zrobił też dobre rzeczy. I właśnie dlatego byłem w szoku. Słyszałem kilka lat temu o akcji zdejmowania flag konfederacji z masztów przed urzędami/szkołami w południowych stanach, nad czym bardzo ubolewałem, ale zrzucałem to na karb polowania na czarownicę zwaną antysemityzmem. Teraz widzę, że byłem w błędzie, bo walka z rasizmem to tylko wymówka. Nie chodzi też o żadne „trzeźwe spojrzenie" na historię jak u nas. Chodzi o zorganizowaną, systemową walkę z ideą patriotyzmu jako taką. Walkę z życiem historycznym przesiąkniętym zachodnimi wartościami, które chce się zastąpić nie tyle nowymi, lepszymi wartościami, ile po prostu antywartościami.
Poza tymi ponurymi diagnozami jest też propozycja leczenia, jednakże jak zauważył Hans Herman Hoppe, Buchanan nie dostrzega niestety, że problemem nie jest nie tyle kryzys demokracji, ile demokracja sama w sobie. Poza tym jednym szkopułem reszta podsumowania Buchanana jest słuszna. Trzeba decentralizować, co się da, ale przede wszystkim szkolnictwo, by móc chronić nasze dzieci przed degeneratami, głupcami i oszustami. Trzeba tworzyć wartościową kulturę i ją wspierać, trzeba bojkotować firmy wspierające degenerację. Trzeba odciąć państwowe finansowanie dla instytucji bawiących się w politykowanie i trzeba zdobywać się na akty obywatelskiego nieposłuszeństwa, dopóki Lewiatan chce nas niszczyć za pomocą naszych własnych zasobów. Książkę zdecydowanie polecam, świetnie się czyta, jest ładnie ułożona i ma krótkie rozdziały.
Zachęcam do zakupu na stronie Wydawnictwa, bo specjalnie dla moich czytelników został wygenerowany 10% kod rabatowy: 5M13RC
https://wydawnictwowektory.pl/pl/p/Smierc-Zachodu/52?fbclid=IwAR0JOkRrRPu48hcauizt1e-aWl9V3H-gs9--DPniPTChDr0khDKL44Esst8
"Juan is an American citizen (of Mexican ancestry) who
lives in El Paso, and owns a restaurant. His cousin, Carlos, lives
just across the river, in Mexico. Juan wants Carlos to come live in
his big house, and work at his restaurant. Carlos wants that too.
Question: Do you personally have the right to take a gun, go to
Juan's house, and tell Carlos that he CANNOT live in that house,
and CANNOT work in that restaurant?
Answer the question, at least to yourself, before you continue.
Once again, you can hide behind various "authority" mythology, like
"Constitutions" and "laws," but what it comes down to in reality is
that if you forcibly chased Carlos away, YOU are the one initiating
violence; YOU are the one oppressing someone who has done nothing
to harm you or anyone else; YOU are the bad guy. And if you ask
someone ELSE to do the thuggery for you (like "government"), you
are still the bad guy."
"Question: Do you personally have the right to take a gun, go to
Juan's house, and tell Carlos that he CANNOT live in that house,
and CANNOT work in that restaurant?"
No fajny chochoł xD Jak już próbujesz swoim profilem promować libertarianizm, to powinieneś wiedzieć, że w warunkach istnienia państwa ludzie są skazani na państwowe ograniczanie migracji, bo nie mogą go realizować skutecznie oddolnie, a sama dyskryminacja jest istotą własności prywatnej. To jest raz. Dwa: fajnie, że wrzucasz do jednego wora legalnych i nielegalnych imigrantów. Ojcowie założyciele pisali, że nowi migranci powinni być równomiernie rozmieszczani we wszystkich stanach, by ułatwiać asymilację, a tutaj masz oblężenie kilku stanów i całkowity brak asymilacji. Ludzie słusznie czują się zagrożeni i słusznie chcą sięgać po jedyne dostępne środki bronienia się przed utratą swoich ziem. Tymczasem państwo sparaliżowane lewicową ideologią nie potrafi chronić skutecznie własności ludzi i biali amerykanie muszą się wyprowadzać z miejsc, gdzie mieszkali całe życie, by okolica staje się niebezpieczna, nieprzyjazna i obca. Obniżanie wartości ich nieruchomości niechcianym osadnictwem jest formą inicjacją agresji, taką samą jak dymienie komuś kominem z nowo postawionej fabryki. Trzy: większość tych imigrantów uważa się dalej za Meksykańczyków i pragnie osłabienia amerykańskiej administracji na "okupowanych" terenach nie dla większej wolności, a po to, by w końcu wkroczył tam gangsterski rząd Meksyku. Nie mówimy więc o migrantach ekonomicznych, a o najeźdźcach.
"Once again, you can hide behind various "authority" mythology, like
"Constitutions" and "laws,""
To nie mitologia, a fakty. Konstytucja jest usankcjonowaniem przemocy, ale jak ktoś tę przemoc akceptuje to nie ma niczego dziwnego w tym, że oczekuje jej konsekwentnego stosowania.