Zakłamany Instytut Yad Vashem

in #reakcja7 years ago

yad-vashem-1000x642.jpeg

Postawa Polaków w czasie II wojny światowej winna być przedmiotem podziw. Niezłomna walka w obronie wolności i niepodległości, powszechny sprzeciw wobec zła i nieprawości, i to od pierwszych chwil niemieckiej napaści na nasz kraj i przez cały okres okupacji – to było coś naprawdę niezwykłego. I może dlatego właśnie budzi tak wielką wściekłość u tych, których przodkowie zachowali się wtedy inaczej?

Historyk Gunnar S. Paulsson, który był wykładowcą Oxford Centre for Hebrew and Jewish Studiesi i którego matka, jako polska Żydówka, uratowała się z Holokaustu, podjął badania dotyczące losu ludności żydowskiej w okupowanej przez Niemców Warszawie. Efektem tych badań była książka „Utajone miasto. Żydzi po aryjskiej stronie Warszawy (1940 – 1945)”. Według wyliczeń Paulssona, w okupowanej Warszawie ukrywało się 28 tys. Żydów, a w pomoc im zaangażowanych było ok. 70 – 90 tys. osób. Owszem, zdarzali się wśród warszawiaków donosiciele, zdrajcy, kolaboranci, szmalcownicy… Ilu ich było? Paulsson szacuje ich liczbę na 2.7 – 3 tys. osób. Porównajmy wszystkie te liczby.

Przy tym mówimy na razie wyłącznie o Warszawie. W skali kraju w pomoc Żydom zaangażowane były setki tysięcy osób. Polscy Żydzi, którzy przeżyli wojnę, przeważnie zawdzięczali to swym polskim sąsiadom. A dodajmy, że za wszelką pomoc wyświadczoną Żydom Niemcy karali śmiercią – nie tylko tego, kto tę pomoc wyświadczył, ale także całą jego rodzinę. Wielu Polaków zapłaciło za te akty miłosierdzia straszliwą cenę.

Jakże inna była postawa Żydów na terenach będących pod władzą ZSRR – czy to w trakcie „Operacji Polskiej NKWD” w latach 1937-1938, czy też na terenach, które po 17 września 1939 roku znalazły się pod okupacją sowiecką. To właśnie z Żydów w dużej mierze składał się aparat represji. To przeważnie Żydzi sporządzali listy Polaków przeznaczonych do deportacji, to oni sądzili i skazywali na śmierć Polaków. I czy ktoś słyszał o tych „sprawiedliwych” pośród Żydów, którzy z narażeniem życia chroniliby swych polskich sąsiadów? Sytuacja w dużej mierze powtórzyła się po tzw. „wyzwoleniu”, gdy Armia Czerwona przepędziła Niemców z ziem polskich, a wysokie stanowiska w UB, prokuraturze i sądownictwie obsadzone zostały w sporej części Żydami.

Ale wróćmy na ziemie polskie będące pod okupacją niemiecką. Trudno nie zgodzić się z rozpowszechnioną wśród Polaków opinią, że o ile gdy chodzi o Polaków, to na współpracę z Niemcami szli głównie ludzie z marginesu społecznego, to wśród Żydów na kolaborację poszła duża część elit. Hannah Arendt w książce „Eichmann w Jerozolimie” napisała : „Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej historii”.

Ta żydowska pisarka zwróciła uwagę, że „bez pomocy Judenratów w zarejestrowaniu Żydów, zebraniu ich w gettach, a potem pomocy w skierowaniu do obozów zagłady zginęłoby dużo mniej Żydów. Niemcy mieliby bowiem dużo więcej kłopotów ze spisaniem i wyszukaniem Żydów”. To „funkcjonariusze żydowscy sporządzali wykazy imienne wraz z informacjami o majątku Żydów, zapewniali Niemcom pomoc w chwytaniu Żydów i ładowaniu ich do pociągów, które wiozły ich do obozów zagłady. Także w Polsce doszło do potwornego skompromitowania dużej części żydowskich elit poprzez ich uczestnictwo w Judenratach i posłuszne wykonywanie niemieckich rozkazów godzących w ich współrodaków.”

To, że relatywnie niewielka ilość Żydów, decydowała się uciec z getta, nie mówiąc już o próbach stawienia oporu, wynikało w głównej mierze z panującej tam atmosfery i postawy żydowskiej elity. A ci, którzy uciekli, najczęściej znajdowali pomoc u Polaków, którzy w tym celu utworzyli Radę Pomocy Żydom „Żegota”.

Owszem, nie wszyscy uciekinierzy z getta, czy z transportu do obozu zagłady szukali pomocy u Polaków. Byli I tacy, przy czym była to zdecydowana mniejszość, którzy próbowali ratować się na własną rękę. Ukrywali się w miejscach trudno dostępnych I aby przeżyć, rabowali gospodarstwa należące do Polaków. Nierzadko przy tym łączyli się w bandy, które nie tylko trudniły się rabunkiem, ale także dokonywały gwałtów i mordów. Oczywiście, gospodarze napadniętych gospodarstw, starali się bronić. Dziś takie przypadki pokazywane są jako przykłady polskiego antysemityzmu…

Przez długie lata w Polsce o tych sprawach nie mówiono, a propaganda żydowska robiła wszystko, by wypaczyć prawdę o tych wydarzeniach. I oto nagle Polacy powiedzieli: dość! Instytucje żydowskie zareagowały wręcz histerycznie.

Instytut Pamięci Ofiar Holokaustu Yad Vashem w swym stanowisku na temat nowelizacji ustawy o IPN zaapelował do Trybunału Konstytucyjnego, by doprowadził do znacznych zmian w tych przepisach. Odrzucił „uproszczenia” dotyczące historii zawarte w nowelizacji.

Jak czytamy w dokumencie Yad Vashem z czwartkową datą, temat zachowania Polaków wobec Żydów podczas Holokaustu i tuż po nim jest „złożonym i stanowiącym wyzwanie rozdziałem w historii Shoah”. Dlatego wymaga „wrażliwego, dojrzałego i dokładnie przemyślanego podejścia”, które bierze pod uwagę „złożoność sprawy i próbuje przekazać szczere, dokładne i konstruktywne przesłanie wszystkim zaangażowanym narodom: Żydom, Polakom, Niemcom i innym” – pisze Instytut.

„Niestety uchwalone ostatnio polskie przepisy działają odwrotnie, pomijając lub zniekształcając wiele ważnych skomplikowanych kwestii” – uważa.

Zdaniem Instytutu centralnym zagadnieniem wynikającym z nowelizacji ustawy o IPN jest kwestia stosunków Żydów z innymi mieszkańcami okupowanej Polski podczas drugiej wojny światowej.

„Wiele osób w Polsce twierdzi, że polski naród, jako podmiot zbiorowy, próbował ratować Żydów” i że takich osób było bardzo wiele – dodaje Instytut.

„Często przywoływanym przykładem jest rodzina Ulmów z Markowej, niewielkiego miasteczka na południu Polski. Ulmowie, którzy próbowali ocalić dwie żydowskie rodziny, zostali zdradzeni przez swoich polskich sąsiadów i wymordowani przez Niemców wraz Żydami, których próbowali ukryć” – stwierdza Yad Vashem, dodając, że ta historia wraz z innymi jest „bez wątpienia warta zbadania i upamiętnienia”. Jednak nowe muzeum wybudowane w Markowej „próbuje ukazać cały polski naród jako ‚naród wybawców”.

Tymczasem „rozległe badania nie potwierdzają tego obrazu czy twierdzenia”, a „udział Polaków w mordowaniu Żydów podczas wojny był powszechny”. Jako przykład Instytut podaje „wsie i miasteczka wokół Markowej, gdzie chłopi wychodzili z widłami i kijami, by polować na próbujących uciec Żydów i ich zabijać, przekazywali ich polskiej policji, która kolaborowała z Niemcami lub przekazywali ich bezpośrednio Niemcom”. „Działo się tak też w innych polskich wsiach” – czytamy.

„Polscy Sprawiedliwi (wśród Narodów Świata) rzeczywiście byli prawdziwymi bohaterami. Ich historie zasługują na uwagę i podziw” – przyznaje Instytut. Przypomina, że za Sprawiedliwych uznał już ponad 6,7 tys. spośród 21 mln etnicznych Polaków z czasów wojny, dodając, że ta liczba najpewniej nie odzwierciedla w pełni polskich zasług.

„Jednakże szacowanie, że ‚setki tysięcy Polaków’ powinny być uznane za Sprawiedliwych na pewno nie jest właściwe. Nie ma też faktycznych podstaw uzasadniających twierdzenie, że w Yad Vashem rzekomo brakuje drzewa upamiętniającego cały polski naród” – czytamy.

Instytut dodaje, że „ta relatywnie niewielka liczba polskich Sprawiedliwych musiała chronić Żydów nie tylko przed Niemcami, ale też przed swymi polskimi sąsiadami”.

Yad Vashem przyznaje, że sprzeciw polskich władz wobec sformułowania „polskie obozy śmierci” jest „uzasadniony i oczywisty”.

„To były niemieckie obozy na okupowanej polskiej ziemi. Żaden poważny naukowiec, polityk czy rząd nie sprzeciwia się temu polskiemu żądaniu” – dodaje i przypomina, że władze Izraela wielokrotnie popierały takie polskie stanowisko, także na międzynarodowych forach.

Jednak zdaniem Instytutu odpowiednim sposobem zwalczania historycznych wypaczeń nie jest „penalizowanie przykrych, nawet fałszywych” twierdzeń, lecz „umacnianie kreatywnych, skutecznych działań edukacyjnych”.

W dokumencie przypomniano, że według nowelizacji ustawy o IPN ten, kto twierdzi, że państwo polskie lub naród były odpowiedzialne lub częściowo odpowiedzialne za zbrodnie popełnione na polskiej ziemi w czasie wojny, podlega karze. Yad Vashem pisze jednak, że nie można mówić o „państwie polskim” na polskiej ziemi, gdyż Polska była wówczas okupowana.

Odnotowano, że „w przeciwieństwie do innych państw” polski rząd nie kolaborował z nazistowskimi Niemcami.

„Nazistowskie Niemcy nie chciały utworzenia jakiejkolwiek polskiej grupy politycznej ani prowadzenia z nią negocjacji. Naziści chcieli wyeliminować polską państwowość samą w sobie” – podkreśla Instytut.

Yad Vashem ubolewa, że „pewne osoby w niektórych krajach i kręgach” reagują na skomplikowane historyczne realia „uproszczonymi, nieprecyzyjnymi uogólnieniami”.

„Niestety to problematyczne zjawisko można zauważyć w obecnych polskich przepisach” – pisze Instytut i dodaje: „odrzucamy takie zbytnie uproszczenia”.

Choć w ramach nowelizacji ustawy o IPN działania naukowe i artystyczne mają nie być zagrożone karą, to „niewątpliwie będzie ona (nowelizacja – PAP) miała negatywny wpływ na swobodne badania, edukację i dyskurs”.

„Ponadto nowe przepisy stworzą publiczną atmosferę zagrożenia”, a studenci i badacze, zwłaszcza w Polsce, będą bali się prowadzić otwartą, dogłębną dyskusję lub publikować badania nad dokumentami związanymi z Holokaustem, dowody i zeznania” – uważa Yad Vashem.

„Samo uchwalenie prawa może prowadzić do wzrostu antysemityzmu w Polsce. Niestety już są oznaki, że tak się dzieje” – dodaje.

„Dlatego mamy nadzieję i oczekujemy, że nowa ustawa zostanie znacznie zmodyfikowana przez polski Trybunał Konstytucyjny” – czytamy.

„Polska jest istotną częścią zachodniej wspólnoty kulturowej i dlatego wzywamy polski rząd do potwierdzenia zaangażowania Polski na rzecz wolności dociekań, badań, publikacji i publicznej wypowiedzi” – podkreśla Yad Vashem.

/wk, PAP/

Sort:  

Premier powinien był zacytować Hannę Arendt. Eichmann w Jerozolimie - ta książka jest zbyt słabo eksploatowana.