źródło: pixabay.com
Tym razem będzie o wzorcach postępowań jakie tworzą się w odpowiedzi na sytuacje dla nas trudne i bolesne. Korzystamy z nich nieświadomie w celu uniknięcia lęku frustracyjnego oraz dyskomfortu psychicznego spowodowanego np. nieprzyjemną sytuacją.
Wyższe mechanizmy obronne są uwarunkowane społecznie oraz kulturowo i warto nadmienić, że klasyfikują się w przedziale zaburzeń. Nie można tego powiedzieć o introjekcji w okresie dziecięcym, kiedy to protoplasta upodabnia się do swoich opiekunów, by po prostu przeżyć. W ten sposób percepuje świat oraz uczy się. Tak więc jest to mechanizm, który działa w tym wieku prorozwojowo. Anna Freud w swojej książce zatytułowanej "Ego i mechanizmy obronne" - wyróżniła ich dziesięć; wspomagając materiał swoim doświadczeniem klinicznym w pracy z dziećmi. Oczywiście z biegiem czasu lista zapewne będzie sukcesywnie uzupełniana o kolejne przykłady (obecnie liczy się ich około 50ciu mechanizmów; nawet fantazjowanie może być interpretowanie jako ucieczka przed konfrontacją z niechcianymi odczuciami).
Oczywiście mechanizmy obronne działają po linii nieświadomej, o czym podaje psychoanaliza freudowska, tak więc osoby z nich korzystające robią to niezamierzenie. Tutaj opiszę kilka najistotniejszych. Nadmienię tylko, że tematyka wydała mi się bardzo interesująca głównie z powodu analogii jakie zaczęłam zauważać w odniesieniu do siebie co pomogło mi znacznie przepracować kilka kwestii dla mnie trudnych. Jeśli kogoś temat zaciekawi, zachęcam do uzupełnienia informacji.
Należy najpierw zwrócić uwagę na dwa ambiwalentne odłamy naszej osobowości. Mianowicie surowe i autorytarne superego (rodzica), które określa naszą moralność, stawia wymagania i jest poniekąd reprezentantem norm społecznych danej zbiorowości a także jego równoważnik - zgrabnie określony przez am. psychologa F. S. Perlsa jako subego. To właśnie subego usprawiedliwia się przed wewnętrznym rodzicem, tłumaczy się, stawia nas w pozycji ofiary i czyni bezradnymi.
Nasza postawa kształtuje się najintensywniej w okresie od 0 do 3. Wtedy jako dzieci jesteśmy najbardziej chłonni i plastyczni. Stąd też jeżeli otrzymujemy złe wzorce już na początku to odbijają się one negatywnie na naszym późniejszym, dorosłym życiu. W przypadku identyfikacji w ujęciu psychoanalitycznym następuje często powielanie schematu z dzieciństwa. Dziecko krzywdzone, wchodząc w fazę aktywną życia społecznego, np. podczas zabawy z rówieśnikami, będzie krzywdzić ich. Utożsamia się z agresorem głównie w celu:
a) uniknięcia przykrych sankcji jakie niesie za sobą bierna postawa i lęku przed nimi
b) osiągnięcia wyższej pozycji w hierarchii, dokładnie tak samo jak przykładowo despotyczny ojciec, nauczyciel etc. co "uprawnia" do podobnych zachowań i nie naraża na lęk spowodowany pasywną postawą.
W obydwu przypadkach dochodzi do rozbudowania superego i tworzenia "swojego własnego" autorytetu na jakże kruchych fundamentach.
Ciekawym aspektem może być również to, że poprzez dany mechanizm znajdujemy tu wytłumaczenie dlaczego z jednej strony gardzimy systemem hierarchicznym, w którym się znajdujemy, przykładowo w pracy, a z drugiej tak bardzo go pożądamy, przy każdej sposobności demonstrując status społeczny, poprzez który mamy władzę i budzimy respekt.
Przejęcie zachowań lub atrybutów agresora, by zmienić się z odczuwającego strach w tego, kto budzi strach. Schemat odpowiadający identyfikacji, z tym, że ta może mieć swój pozytywny, prorozwojowy aspekt we wczesnych latach życia (introjekcja).
Kolejnym, najlepiej chyba nam wszystkim znanym mechanizmem jest represja. Z.Freud wyróżnił jej dwa rodzaje:
a) pierwotną; ma miejsce we wczesnym dzieciństwie gdy tworzy się mur pomiędzy świadomą strefą myśli a konkretnym wydarzeniem, co powoduje, że przykry incydent do świadomości w ogóle nie dociera, jakby nigdy nie istniał.
b) wtórną; charakteryzującą się wyparciem treści w kierunku podświadomości - myśli, uczuć ze sfery świadomej do tej nieświadomej, gdzie łatwo o nich zapomnieć. Czyli treść dociera ale od razu zostaje zepchnięta.
Niesie to za sobą ogromne obciążenie energetyczne a bywa również tak, że próby przedostania się wypartych tendencji w życiu codziennym wyrażają się bezpośrednio w przesłyszeniach, omyłkach w pisowni czy przejęzyczeniach. Powoduje, że najczęściej zapominamy o sprawach dla nas ważnych ale wywołujących dyskomfort jak np. wizyta w urzędzie, u dentysty czy kolokwium.
Projekcja natomiast pojawia się w następstwie represji i można powiedzieć, że jest jej skutkiem. Jest to swojego rodzaju przypisanie niechcianego impulsu innej osobie. Treść jest przenoszona a następnie traktowana jako wada i ostro krytykowana. Przykładowo własne tłumione pragnienia seksualne mogą w dorosłym życiu przejawiać się chorobliwą zazdrością, co miało miejsce w drugim małżeństwie mojej matki, gdzie notorycznie była oskarżana o zdradę lub chęć jej popełnienia. Oczywiście mogło to być również skutkiem zrzucenia z siebie odpowiedzialności przez ojczyma za czyn już popełniony, na tzw. kozła ofiarnego i karanie go poprzez bicie, by zmyć z siebie poczucie winy za popełnioną zdradę, czyt. słabość - co już określimy mianem przemieszczenia. Te z kolei A.Freud dzieli na dwie grupy głęboko zakorzenione w przeszłości jednostki: libidalną i agresywną.
Specyficznym rodzajem przemieszczenia jest sublimacja. Polega na przesunięciu motywu z celu, którego nie jest się w stanie zrealizować na inny zastępczy obiekt lub czynność o patetycznym, wzniosłym charakterze. Freud uważał, że dorobek kultury jest efektem sublimacji popędu seksualnego. Ja uważam, że wielu męczenników altruistów z okresu chrystianizacji Europy cierpiało na to zaburzenie.
Odreagowanie agresywnych impulsów na obiektach zastępczych a tym samym słabszych (mąż na żonie, żona na dziecku, dziecko na kocie etc.) powoduje spadek napięcia i daje chwilowe uczucie odprężenia. Jednakże nie każdą frustrację można przekazać. Zazwyczaj próby odreagowania kończą się niepowodzeniem, ponieważ powodują wyrzuty sumienia, że swój gniew zawsze wyładowujemy na kozłach ofiarnych – słabszych. K.Horney natomiast sięga głębiej i mówi tu o błędnym kole neurozy, gdzie opracowujemy mechanizm, który powinien dać nam ukojenie eliminując lęk, nie robi tego jednak, przez co lęk zostaje pogłębiony, znów więc wracamy do mechanizmu i koło się zamyka. Często również, opisana już wcześniej identyfikacja blokuje możliwość odreagowania stresu na autorytetach - silniejszych. Przy takiej wypadkowej energia zostaje skierowana do środka, co stanowi kolejny mechanizm, mianowicie tworzenie objawów. Powstałe objawy są zarówno fizyczne jak i psychiczne i mogą występować razem. Na polu psychicznym najczęściej spotykamy się tutaj ze skłonnościami depresyjnymi, utratą pogody ducha, apatycznością, zaniżonym poczuciem własnej wartości itp. Somatyczne objawy to zazwyczaj lodowate dłonie, stopy, drżenie rąk, nieżyt i owrzodzenie żołądka (co wiąże się bezpośrednio z neurozami, zaburzeniami nerwicowymi), dekoncentracja, bóle głowy, napięcie mięśniowe w okolicy barków i karku. A jest to zaledwie niewielki fragment listy potencjalnych objawów. Jednak wpływ negatywnych myśli na zdrowie fizyczne i cyrkulacje energii w organizmie postaram się omówić przy temacie medycyny wielowymiarowej oraz metodzie Pani Wołukanis. Takie objawy zazwyczaj są leczone poprzez podanie środków psychotropowych odpowiednio do danej dolegliwości, np. nerwowy pacjent otrzymuje lek na wzmocnienie swojego układu nerwowego. Leki łagodzą objawy, nie usuwają jednak przyczyn a problem z czasem się pogłębia. Taka forma prymitywnego "leczenia" jest powszechna u większości ludzi, zwłaszcza z niższych warstw społecznych. Przykładowo osobnik wyjątkowo podatny na tę formę leczenia po powrocie do domu bierze swoje ulubione pigułki przepisane od lekarza, z czasem bierze ich coraz więcej, ponieważ wywołują pożądany stan. Stąd już bardzo niedaleko do znieczulenia - odurzania się różnymi środkami w poszukiwaniu stanu ekstazy. Znieczulenie a w tym otępianie się alkoholem jest bardzo niebezpiecznym mechanizmem. Upojenie pozwala zneutralizować wewnętrzne lęki, dysharmonie czy wyrzuty sumienia. Podchmieleni czujemy się beztrosko, lekko i swobodnie. Jest to odskocznią od szarej rzeczywistości, wiąże się z tym nawet powiedzenie: "zalewać robaka". A wygląda to mniej więcej tak: pojawia się napięcie, rozładowujemy je więc pijąc co powoduje stan odprężenia, odurzenia alk. po czym na drugi dzień budzimy się skacowani, czujemy się źle, mamy obniżoną odporność na frustracje i problemy z poczuciem własnej wartości w związku z czym znów pojawia się znane uczucie napięcia, które znów rozładowujemy... i tak ciągle. U osób, które mają problem z przerwaniem magicznego kręgu w ten sposób rodzi się nałóg. Aktualnie nie zdajemy sobie sprawy jakie szkody alkohol wyrządza w naszym organizmie, przede wszystkim uszkadza szyszynkę, która jest swojego rodzaju łącznikiem między półkulami mózgowymi i odpowiada za jasność percepcji. Stąd osoby, mające kontakt z nałogowymi alkoholikami wiedzą, że z czasem mogą pojawić się u alkoholika również problemy jasnością oceny - ponieważ patrzą przez pryzmat swoich negatywnych przeżyć - a także z kojarzeniem czy zapamiętywaniem. Ciekawa właściwość jeśli chodzi o różnego rodzaju trunki; stan nimi wywołany pozbawia nas wolicyjności oraz obdziera z godności. Bywa że pod wpływem, popełniamy najwięcej decyzji, których później żałujemy.
Reakcja upozorowana, uaktywniana jest przez opisane wyżej superego. W momencie gdy pojawia się impuls z poziomu id w jednostce stosującej mechanizm pojawia się lęk, więc ta stara się go tłumić poprzez pozorowane reakcje. Przykładem takiego zachowania może być to, gdy na niesprawiedliwe zachowanie szefa reagujemy przesadną uprzejmością chcąc tym samym stłumić gniew i nienawiść, ponieważ nasz kręgosłup moralny (superego) nie akceptuje uczucia nienawiści. Dobry człowiek jest dobry dla innych. Jacqui Marson w swojej książce, bycie miłym bardzo trafnie określa jako przekleństwo. W tym przypadku jest to obrona przed nieprzyjemną prawdą a im więcej owej z siebie wypieramy tym bardziej okłamujemy innych, tym bardziej okłamujemy siebie, tym samym przysparzając sobie coraz więcej dolegliwości psychosomatycznych. Podobnie jest w przypadku formacji reaktywnej (często traktowanej zamiennie), z tym, że niechciany impuls zastępujemy dokładnie przeciwieństwem (np. nienawiść do zdradzającego męża – miłością i pozorowaniem idealnego małżeństwa; na smutek spowodowany czyimś zachowaniem – reagujemy radośnie, nie dając po sobie niczego poznać).
Kolejnym, bardzo prymitywnym, który oddala nas od rzeczywistości jest mechanizm unikania. Unikamy nieprzyjemnych rozmów, sytuacji, które mogą okazać się dla nas bolesne, odrzucenia, emocji, które wywołują lęk, w końcu zaczynamy unikać wszystkiego z czego składa się życie, tym samym - samego życia.
Wciąż uparcie od nowa, m. in. pod wpływem presji społecznej tworzymy nowe nawyki i trwamy w nich, pomimo rozwoju i sprzyjających warunków. W każdej dziedzinie mamy wielkie trudności z wprowadzeniem zmian, nie przekonują nas korzyści krótkofalowe czy długofalowe. Nie przekonują nas profity w żadnej postaci. Kurczowo trzymamy się starych przyzwyczajeń, bo tak. Podobna sytuacja, na większą skalę i o znacznie większych reperkusjach ma miejsce w przypadku systemu edukacji w większości współczesnych państw na świecie. Metody, które niegdyś uważane były za skuteczne, dziś już są żadne...
Racjonalizacja natomiast służy do maskowania autentycznych motywów. Prawdziwe motywy, które nie są akceptowalne przez wewnętrznego rodzica, mogą zostać przykryte najbardziej błahymi i nieprawdziwymi, jeżeli tylko zostaną przyswojone przez superego. Racjonalizację dzielimy ze względu na deprecjację celu, którego nie udało nam się osiągnąć oraz aprecjację niepożądanego stanu, którego nie udało nam się uniknąć. Odpowiednio chłopak, który stara się o względy dziewczyny, po odrzuceniu jego starań, będzie utrzymywał, że jednak jest brzydka i głupia, natomiast mężczyzna, który dostał pracę poniżej swoich oczekiwań, będzie zapewniał wszystkich wokół, że płaca nie jest taka zła, w firmie panuje miła atmosfera, że to stabilna posada etc., czyli przysłowiowe „słodzenie cytryny”. Ciekawostką tutaj może być to, iż większość systemów politycznych na takiej racjonalizacji się opiera. Tak więc jest spora różnica pomiędzy osobami, które są racjonalne a które racjonalizują.
Wprost ubóstwiam osoby stosujące mechanizm ucieczki w bezsilność. Często daje się słyszeć z ich ust słowa w stylu: „tak już jest, nic nie zrobimy”, „trzeba się przyzwyczaić”, „nic się na to nie poradzi”. Bierne stawianie się w roli bezradnej, bezbronnej owcy jest wielce wygodne, gdyż zakłada istnienie tzw. „przeznaczenia”. To, że jest się przymusowo skazanym na pasywne odbieranie własnego życia powoduje, że niczego nie można zmieniać, więc nie trzeba się też starać. Jest więc to wygodny sposób na uniknięcie konfrontacji z problemami rzeczywistości. „Nadchodzi kataklizm, więc musimy teraz umrzeć z głodu, nic na to nie poradzimy”. Co więcej, jednostka o silnym superego z ochotą oraz z własnej nieprzymuszonej woli oddaje się normom odgórnym i zinternalizowanym regułom. Pragnie spełniać szereg wymagań by być dobrze widzianym w oczach społeczności. Mechanizmem wspierającym ucieczkę w bezsilność jest kreowanie ról. Dopóki osobnik aprobuje własną, wykreowaną rolę i czuje się w niej akceptowany – odgrywanie jej przychodzi mu z łatwością. Nie może się z niej wyłamać gdyż grozi to doświadczeniem uczucia wolności a tym samym zrujnowania poczucia bezpieczeństwa. A to zazwyczaj bywa silniejsze niż chęć bycia prawdziwie wolnym.
Na zakończenie krótko wspomnę jeszcze o fiksacji rozwojowej i regresji. Rzadko obejmują całość osobowości, występują jedynie na pewnym poziomie. Fiksacja jest to zatrzymanie, zafiksowanie się na danym etapie rozwojowym. Regresja zaś to cofnięcie się w rozwoju do etapu dla nas bezpiecznego, np. regresja sytuacyjna do fazy oralnej, dziecięcej, gdzie w trudnej sytuacji zaczynamy obgryzać paznokcie, kompulsywnie palić lub wkładać o ust ołówek/długopis. Zawsze zabawnym dla mnie przykładem fiksacji rozwojowej jest 30sto/40sto letni mężczyzna mieszkający nadal u rodziców bez jakiejkolwiek chęci założenia własnej rodziny. Nieszczęśliwie jednak należy dostosować się do pewnych norm społecznych i ową ofiarę na żonę szybko znaleźć, do czego entuzjastycznie nakłania go matka. Załóżmy, że matka mężczyzny posiada pewien rys nadopiekuńczości z domieszką apodyktyzmu. I rozpoczyna się wspaniała gra. Po długich namowach rodzicielki mężczyzna niechętnie przyprowadza do domu partnerkę. Ta początkowo zadowolona z syna, że był w stanie „upolować łanię”, zaczyna produkować lęk o jego stratę. Wizja wyprowadzki ukochanego syna ją przytłacza i zaczyna ten lęk wypierać. Jak to się objawia? Otóż, po dłuższych „oględzinach towaru” przy rodzinnym stole, stwierdza jednak, że za chuda, że niezbyt bystra, że w ogóle... może na to za wcześnie? Na co syn niby niechętnie ale jednak przyznaje rację matce, po czym oddycha z ulgą, gdyż i tak nie planował wyprowadzki. Po jakimś czasie gra rozpoczyna się znów.
Frustracja jaka rodzi się w psyche w wyniku współistnienia z innym ludźmi w dzisiejszym społeczeństwie nigdy nie maleje od poddania się jej. Każda myśl jest w jakiś sposób nieświadomie lub świadomie uwarunkowana poprzedzającą ją emocją. Osoba zdeterminowana do pracy nad sobą, musi ściągać swoje warstwy jak cebula by w końcu dotrzeć do swojego źródła, wtedy scalić się i zharmonizować. Mechanizmy obronne to najbardziej prymitywne reakcje na problem. Warto zacząć od usunięcia ich, by później móc przejść dalej.
Cześć! Redakcja Tygodnika Kuratorskiego jest pod wrażeniem Twojej twórczości i chcemy prosić Cię o zgodę na publikację opisów oraz linków do Twoich postów w przyszłych numerach. Zależy nam na promocji wartościowych treści poprzez tworzenie cotygodniowego artykułu zbiorczego.
Jasne, macie moją zgodę :) Pozdrawiam ;)
Kolejny świetny tekst... dziękuję!
To ja dziękuję ;)
I just upvoted You! (Reply "STOP" to stop automatic upvotes)
Bardzo ciekawe mechanizmy
Cieszy mnie, że się podoba ;)