Te nazwy to dla mnie tylko moda. Ja słucham swojego organizmu. On mi podpowiada co powinienem jeść. Od dzieciaka nie lubiłem marchewki. Nie jadłem pod żadną postacią. Dwa lata temu w zimie zobaczyłem marchew w sklepie i coś mi podpowiedziało, że mam na nią ochotę. Przez kilka dni nie było posiłku bez marchwi. Latem żywię się praktycznie tylko owocami i warzywami o mięsie nie myślę. Zimą i jesienią praktycznie każdy posiłek zawiera mięso. Tej wiosny miałem napad jedzenia nabiału. Uważam, że organizm sam wie co dla niego najlepsze i podpowiada, wystarczy słuchać. Rozumiem, że każdy organizm inny i inną dietę podpowiada ale dorabianie do tego dziwnych nazw i jeszcze dziwniejszych teorii to dla mnie tylko moda.
You are viewing a single comment's thread from:
To mój organizm podpowiada "CZEKOLADA" albo inaczej "CIASTKA" :) Ogólnie "SŁODYCZE". Ale teraz od tygodnia jem same warzywa bez tłuszczu, białka i węglowodanów. Daję radę, ale od jutra zaczynam wychodzenie z diety :) Za tydzień będzie lekkie mięsko :)
Wiem po sobie że jeśli dieta jest odpowiednio zbilansowana to nie mam ochoty na słodycze wcale :) Natomiast jeśli są błędy w diecie to zdarza mi się bardzo zgrzeszyć znaczy wtedy mój organizm domaga się cukru i słodyczy.
Okej, doprecyzuję - chodziło mi o czas gdy jeszcze nie byłem na diecie. Teraz na tej warzywno owocowej faktycznie mnie nie ciągnie. No chyba, że czuję zapach świeżo pieczonej szarlotki 😉😆
Słuchanie swojego "organizmu" w czasach gdy żywność przesiąknięta jest uzależniającym cukrem wzmacniaczami smaku i aromatami to jak pozwolenie ćpunowi na kierowanie się swoimi ciągotami do kokainy albo heroiny ;] W zasadzie cukier jest bardziej uzależniający niż kokaina ;] Także jak ci się wydaje że gdy jesteś w sklepie i widzisz tą "pyszną sałatkę" (tak sałatki też są słodzone) to twój organizm wcale nie podpowiada ci czego aktualnie potrzebuje a odzywa się uzależnienie.
Podobnie jest z innymi dodatkami smakowymi. Aromat np jagodowy wabi cię i oszukuje twój organizm tym że potrzebuje jagód ale żywność aromatyzowana często ma niewiele wspólnego z tym co jest na opakowaniu i jak pachnie.
I nie potrzeba tu żadnej wiary:P wystarczy sobie w domu zrobić takie same produkty jak w sklepie (niektóre się da) tylko bez cukru, nadmiernej ilości soli czy też bez aromatów.. zobaczysz że jeśli będziesz miał do wyboru na półce sałatkę sklepową z tych samych składników to twój "organizm" a raczej uzależnienie:P będzie odruchowo kierowało cię na te sklepowe ;]
Jest i mój prawie ulubiony oponent :) To, że cukier zły i uzależnia, to że jedzenie ze sklepów napchane chemią to ja dobrze wiem. Pochodzę ze wsi ( pole do popisu :P) większość warzyw i owoców mam od rodziców, którym w uprawie pomagam odkąd nauczyłem się chodzić. Odróżniam warzywa od rolnika i te sztuczne wyhodowane na wacie i nawozach. To po pierwsze. Po drugie, jak organizm na widok jagody czy marchewki w sklepie, nawet tej sztucznej mówi mi, że jej potrzebuję to wtedy zjadam marchewkę i jagody ale nie te z tesco czy kauflanda. Temat o diecie a nie o tym jakie świństwo znajdziemy na sklepowych półkach. Być może mylnie ale w domyśle założyłem, że o tym wie większość a już na pewno ci zainteresowani tematem diet.
I bardzo dobrze że żywisz się własnymi płodami ale hasło że "jem co mi podpowiada organizm" u większości osób jednak wygląda tak jak ja pisze a chciałem zaznaczyć ze nie tyko my tu dyskutujemy.. Dla mnie w każdym razie jest to oczywiste tak samo jak to że temat nie jest skierowany tylko do osób na diecie ;]
Skoro jednak palisz się na powrót do rozmowy to pragnę jeszcze skrytykować przekonanie że wegetarianizm to jakaś "moda" :P
Jedzenie mięsa nie jest człowiekowi do niczego potrzebne i zazwyczaj szkodliwe dla zdrowia na dłuższą metę. Jednak pomijajac już samo zdrowie, przemysł mięsny jest jednym z najbardziej niewydajnych sposobów pozyskiwania żywności ponieważ hodowla przemysłowa zwierząt pochłania i zanieczyszcza olbrzymi ilości wody. Jak byłem na studiach to na gospodarce odpadami mowa była o tym że 52% zasobów wody pitnej na świecie zużywa się do hodowli a to było w 2005 roku dziś będzie pewno o wiele gorzej. Z resztą nie bez powodu na świecie brakuje zasobów wody pitnej.
Inna sprawa to przelicznik ilości pozyskanego pożywienia z 1 hektara gdzie produkcja zwierzęca wypada również dużo gorzej;]
W końcu mamy powody etyczne czyli trzymanie zwierząt w warunkach karygodnych i traktowanie ich jak żywego mięsa jeszcze za życia.
bo nie będę już rozpisywał o chorobach odzwierzęcych...
edit: btw tez pochodzę ze wsi i tez żywię się w dużej mierze tym co mi się uda w ogródku pozyskać ;)
Jak zwykle przekręcasz moje słowa i dorabiasz teorię.
Nie napisałem, że temat jest dla osób na diecie ale dla osób interesujących się tematem diet. Co może wnieść do dyskusji osoba, która z tematem nie ma nic wspólnego? W najlepszym wypadku pytanie a zazwyczaj zaczepki.
Nie napisałem, że wegetarianizm to moda. Napisałem, że wymyślanie coraz to nowej nazwy diety to moda. Jak ktoś je wszystko ale wyłączy orzechy to już musi mieć nazwę dla tej diety i najlepiej pochwalić się w mediach społecznościowych.
Jedzenie mięsa jest potrzebne. Zwłaszcza kobietom w ciąży oraz osobom młodym jeszcze się rozwijającym. Z mięsa mogą zrezygnować osoby dorosłe, fizycznie ukształtowane. Jedzenie mięsa nie jest w żaden sposób szkodliwe jeśli je się mięso z odpowiedniego źródła i w odpowiednich ilościach. W nadmiarze wszystko jest szkodliwe.
Co do zużycia wody, zgada się rolnictwo zużywa jej najwięcej, dużo hodowla ale jezioro Aralskie wyschło przez ryż i bawełnę.
wyschło głównie przez bawełnę niestety... co do jedzenia miesa i matek to co powiesz o hindusach ?
Z reszta np tu coś na szybko znalazłem że to też mit z tymi matkami w ciązy. Dobrze dobrana dieta bogata w żelazo białko i wit b12 pozwala wyeliminować mięso z diety.
A co mam powiedzieć o Hindusach? Nic mi nie wiadomo żeby produktów pochodzenia zwierzęcego nie jedli. Dobrze dobrana dieta bogata w żelazo, białka i wit b12 która nie jest pochodzenia zwierzęcego kosztuje więcej niż krowa i jest dla większości ( jak na razie) niejadalna.
A no niestety ale to dlatego że spopularyzowała się inna a to nie przypadek że taka jest ;P
Co do hindusów to są wegetarianami ;]
Zgadzam się z Tobą. Organizmu należy słuchać, sama też to robię bo on rzeczywiście podpowiada na co ma ochotę (oczywiście mówimy o w miarę zdrowym organizmie i o zdrowych zachciankach). Jako przykład mogę podać że mój organizm ma obecnie spore zapotrzebowanie na miejscowe dania kuchni greckiej a zwłaszcza na pomidory pod każdą postacią, nie ma dla mnie dnia bez pomidora przez cały rok. A całą zimę nie piłam kawy bo mi się odechciało tak nagle co było szokiem dla rodziny i znajomych bo pijałam 3 kubki dziennie.
Jeśli chodzi o nazwy to no cóż, każda dieta lubi się jakoś nazywać. Mnie tylko zastanawia co będzie dalej... Jaka moda na jedzenie nastąpi jak się nie daj Bóg okaże za jakiś czas że np.frutarianizm okazał się szkodliwy.
To tylko taki mój przykład, proszę mnie źle nie zrozumieć.
Niestety bardzo często jest tak, że nie stać nas na jedzenie promowanych przez dietetyków produktów lub nie mamy czasu na ich odpowiednie przygotowanie i jemy to co mamy pod ręką.
Liczę na to że rozwinie się pokojowa i interesująca dyskusja :)
Oczywiście zdrowe zachcianki to podstawa