Odchodzę!

in #polish7 years ago (edited)

Wracam do mojej etatowej pracy po dwutygodniowej przerwie i nie wyobrażam sobie tego WCALE. Od dwóch miesięcy krystalizuje się we mnie takie przejmujące uczucie, że ja już nie chcę pracować w tym miejscu. CHCĘ ODEJŚĆ. Potrzebuję przyjaznego środowiska dla swojej wrażliwości i rozwoju. Dla swoich myśli i emocji. Obecne miejsce pracy mi SZKODZI. Jednocześnie mój stary druh strach podsuwa przed oczy najczarniejsze scenariusze. Że nie wyżyję z własnej działalności (bo przecież dopiero zaczęłam i czego to ja się spodziewam). Że wrócę z podkulonym ogonem i jeszcze będę prosić o przyjęcie mnie z powrotem. Że kto to widział, zwalniać się samemu! I... i na pewno będę żałować!
Więc się z tym szarpię dzisiaj szczególnie. I mam żal do siebie, że jeszcze nie znalazłam sposobu, najlepszego na świecie, na bezbolesne i bezpieczne zwolnienie się z pracy. Łajza!

_universe.jpg fot.: www.pexels.com

Więc po trudnym dniu postanawiam: PUSZCZAM TEMAT. Skoro na dzień dzisiejszy nie potrafię podjąć decyzji - nie będę się więcej bezcelowo szarpać.
Czy znacie taką technikę, jak pisanie zamówień do wszechświata? Otóż ja poznałam ją tylko w teorii, z każdej możliwej strony (brakuje mi chyba tylko regularnego kursu) i dziś mam zamiar jej spróbować. Napiszę takie zamówienie, choć dla mnie to nie lada wyzwanie. Po pierwsze - odpuścić kontrolę. Po drugie - zaufać. Tylko tyle i aż tyle.

Zaraz piszę.

Dotyczy – porzucenia dotychczasowej pracy na etacie. Termin dostawy: 31.01.2017 [-----edit: 31.01.2018-----]. Zdam relację, czy przesyłka dotarła.

PS. No tak, nawet datę wpisałam zeszłoroczną, na szczęście we właściwym zamówieniu jest ok. Ufff.

Sort:  

Ze swojej strony mogę napisać, że nie pracuję już od czerwca - z wyboru. Niby dobra praca z perspektywami, ale powoli zżerała mnie od środka... stres, odpowiedzialność, pracowanie po godzinach, bycie pod telefonem i toksyczna atmosfera.
Organizm mi już chyba każdym możliwym sposobem zaczął mówić - daj z tym spokój! No i dałem... decyzja była o tyle prostsza, że jednak mam jakieś tam bezpieczeństwo finansowe.
Od tego momentu dużo się u mnie w życiu pozmieniało (już w sumie wcześniej zaczęło). Może też tu pomogła zmiana diety (problemy żołądkowe), rzucenie fajek i alko. Generalnie zacząłem bardziej wsłuchiwać się w organizm, łączyć kropki i podążać za intuicją...
Wszystko zaczęło się niesamowicie układać, a serie "zbiegów okoliczności" sprawiały jak bym doświadczał jakiegoś filmu, wszedłem w jakiś taki stan "flow", gdzie wszystko co robiłem było tak naturalne i prawdziwe, a to doprowadziło mnie do niesamowitych stanów... wiem może trochę brzmię jak wariat, ale kto by pomyślał? Od zawsze logiczny umysł ścisły, ukończone technikum i polibuda - a tu totalna odmiana o 180 stopni. Zaskoczyłem się tak, że w ogóle można się tak zaskoczyć :)

Z tego, co wyczytałem z Twoich postów, to odniosłem wrażenie, że jesteś bystrą osobą i wiesz o co tutaj chodzi ;)
Także zapewne odpowiedź też już znasz, a jak nie to zaraz podpowiedzi od życia zaczną napływać "drzwiami i oknami", a myśli w Twojej głowie będą coraz głośniejsze i monotematyczne :D
Także odwagi życzę i rób co kochasz a będzie dobrze - nawet bardziej niż myślisz, że będzie ;)

Doskonale "czuję" to o czym piszesz :) Powrót do siebie: słuchanie intuicji i sygnałów z ciała, zaufanie do siebie i do obfitości wszechświata, że wystarczy uwierzyć, zapragnąć i sięgnąć :) Mój wewnętrzny głos rośnie w siłę a strach, no cóż, wiem, skąd się bierze i że nie jest moim wrogiem. Nie chcę z nim walczyć, bo nie chcę walczyć ze sobą. Przygarniam go ze zrozumieniem, tłumaczę jak dziecku i idę dalej choć czasem z duszą na ramieniu :))) Już wiem, bo tego doświadczyłam w ciągu ostatniego roku wielokrotnie, że gdy zaufam i zrobię krok w pozorną przepaść, to otworzą się drzwi o których nie miałam nawet pojęcia... i będzie flow :) DZIĘKUJĘ

Hejo

Zacznę od końca.
Jeżeli chodzi o kurs zamówień od wszechświata akurat znam takie źródło które pozwoliło mi zamawiać bez opamiętania i wyrzutów sumienia zaaamawiać na potęgę wszystko i w każdych ilościach:) Wystarczy poświęcić kilka godzin na posłuchanie przewodniej myśli tzw. " Tresury Matrixa" jest to kanał na YT który prowadzi dwóch ciekawych gości, tutaj postawie kropkę jeżeli zgłębisz ten temat z chęcią oddam się rozmowie, za i przeciw. Tymczasem polecam tresure.

Co do zmiany pracy i powiedzenia sakramentalnego "Goodbye" krótko:
ZA- CHĘ- CAM
Zachęcam - oczywiście jeżeli jest to zmiana, zaplanowana, ustrukturyzowana, przemyślana, rozpatrzona z kilku perspektyw.
Zawodowo pracuje w branży HR na co dzień mam do czynienia z tematem zmiany pracy. Widzę jak pracownicy w różny sposób potrafią podchodzić do zmiany miejsca pracy. Dla jednego to zgrabna zmiana niczym kolejna para rękawiczek, dla drugiego to wielogodzinne konsultacje z matką, babką, żona i kochanką.
Ja sam kilka razy stałem przed taką decyzją i borykając się z podjęciem decyzji próbowałem skrystalizować jeden ( tylko jeden) powód. W moim przypadku zawsze tym powodem był ROZWÓJ a raczej jego brak. Stawałem w miejscu gdzie nie mogłem się już bardziej rozwinąć ( w ramach organizacji w której pracowałem) gdzie codzienne obowiązki przesiąknięte były rutyną, zadania stawiane przede mną były błahostką, tygodniowe raporty wywoływały u mnie wręcz reakcję alergiczną, a co najgorsze próbowano powiesić przede mną marchewkę na kiju w postaci sloganu " W następnym kwartale się ruszy"
Wydaje mi się, że w każdym człowieku jest takie miejsce ( chyba w głowie) które może eksplodować jeżeli zbyt długo robi coś co mu szkodzi.

ps. o zmianie pracy naturalnie nie rozmawiamy z kochanką i żoną przy jednym stole :-)
ps2. w głowie nie mamy miejsca które może eksplodować.

Peace

Dziękuję Ci za wsparcie, znam Tresurę Matrixa :)) Tak jak i wiele innych podobnych źródeł wiedzy, niesamowita moc i wolność. I wreszcie ta swoboda w sięganiu po to czego chcę, czuję się ostatnio jak dziecko w markecie z zabawkami za darmo :) Choć jak widać wciąż jestem w procesie wyswabadzania się z fałszywych przekonań, które jeszcze trochę hamują. Ale wszystko w swoim czasie!

Z rzucaniem pracy jest tak jak z rzucaniem chłopaka. Ja mam za sobą i jedno i drugie - i mogę powiedzieć, że to były moje najlepsze decyzje!
w 2012 r. zwolniłam się z pracy, po roku byłam już na własnej działalności, potem ciąża i macierzyński, a dziś pracuję w domu z dzieckiem na kolanie 😉 Ale też dużo podróżujemy i przede wszystkim jesteśmy razem! Od lat prowadzę bloga kulinarnego, dziś robię to nadal, tylko, że w końcu za godziwe wynagrodzenie.
Trzymam kciuki za Twoją Odwagę!

Dziękuję bardzo! Jak widzę Twoja odwaga została sowicie wynagrodzona i to jest wspaniałe! Dla mnie najtrudniejszy jest ten pierwszy krok, potem okazuje się, że świat wcale się nie skończył, wręcz przeciwnie - otwierają się nowe drogi i możliwości.

Trzymam kciuki, aby przesyłka dotarła i nie spowodowała większych szkód :)

Taaak... Jak to było... Uważaj o czym marzysz 😃. Dzięki!