Wracam do mojej etatowej pracy po dwutygodniowej przerwie i nie wyobrażam sobie tego WCALE. Od dwóch miesięcy krystalizuje się we mnie takie przejmujące uczucie, że ja już nie chcę pracować w tym miejscu. CHCĘ ODEJŚĆ. Potrzebuję przyjaznego środowiska dla swojej wrażliwości i rozwoju. Dla swoich myśli i emocji. Obecne miejsce pracy mi SZKODZI. Jednocześnie mój stary druh strach podsuwa przed oczy najczarniejsze scenariusze. Że nie wyżyję z własnej działalności (bo przecież dopiero zaczęłam i czego to ja się spodziewam). Że wrócę z podkulonym ogonem i jeszcze będę prosić o przyjęcie mnie z powrotem. Że kto to widział, zwalniać się samemu! I... i na pewno będę żałować!
Więc się z tym szarpię dzisiaj szczególnie. I mam żal do siebie, że jeszcze nie znalazłam sposobu, najlepszego na świecie, na bezbolesne i bezpieczne zwolnienie się z pracy. Łajza!
fot.: www.pexels.com
Więc po trudnym dniu postanawiam: PUSZCZAM TEMAT. Skoro na dzień dzisiejszy nie potrafię podjąć decyzji - nie będę się więcej bezcelowo szarpać.
Czy znacie taką technikę, jak pisanie zamówień do wszechświata? Otóż ja poznałam ją tylko w teorii, z każdej możliwej strony (brakuje mi chyba tylko regularnego kursu) i dziś mam zamiar jej spróbować. Napiszę takie zamówienie, choć dla mnie to nie lada wyzwanie. Po pierwsze - odpuścić kontrolę. Po drugie - zaufać. Tylko tyle i aż tyle.
Zaraz piszę.
Dotyczy – porzucenia dotychczasowej pracy na etacie. Termin dostawy: 31.01.2017 [-----edit: 31.01.2018-----]. Zdam relację, czy przesyłka dotarła.
PS. No tak, nawet datę wpisałam zeszłoroczną, na szczęście we właściwym zamówieniu jest ok. Ufff.
Ze swojej strony mogę napisać, że nie pracuję już od czerwca - z wyboru. Niby dobra praca z perspektywami, ale powoli zżerała mnie od środka... stres, odpowiedzialność, pracowanie po godzinach, bycie pod telefonem i toksyczna atmosfera.
Organizm mi już chyba każdym możliwym sposobem zaczął mówić - daj z tym spokój! No i dałem... decyzja była o tyle prostsza, że jednak mam jakieś tam bezpieczeństwo finansowe.
Od tego momentu dużo się u mnie w życiu pozmieniało (już w sumie wcześniej zaczęło). Może też tu pomogła zmiana diety (problemy żołądkowe), rzucenie fajek i alko. Generalnie zacząłem bardziej wsłuchiwać się w organizm, łączyć kropki i podążać za intuicją...
Wszystko zaczęło się niesamowicie układać, a serie "zbiegów okoliczności" sprawiały jak bym doświadczał jakiegoś filmu, wszedłem w jakiś taki stan "flow", gdzie wszystko co robiłem było tak naturalne i prawdziwe, a to doprowadziło mnie do niesamowitych stanów... wiem może trochę brzmię jak wariat, ale kto by pomyślał? Od zawsze logiczny umysł ścisły, ukończone technikum i polibuda - a tu totalna odmiana o 180 stopni. Zaskoczyłem się tak, że w ogóle można się tak zaskoczyć :)
Z tego, co wyczytałem z Twoich postów, to odniosłem wrażenie, że jesteś bystrą osobą i wiesz o co tutaj chodzi ;)
Także zapewne odpowiedź też już znasz, a jak nie to zaraz podpowiedzi od życia zaczną napływać "drzwiami i oknami", a myśli w Twojej głowie będą coraz głośniejsze i monotematyczne :D
Także odwagi życzę i rób co kochasz a będzie dobrze - nawet bardziej niż myślisz, że będzie ;)
Doskonale "czuję" to o czym piszesz :) Powrót do siebie: słuchanie intuicji i sygnałów z ciała, zaufanie do siebie i do obfitości wszechświata, że wystarczy uwierzyć, zapragnąć i sięgnąć :) Mój wewnętrzny głos rośnie w siłę a strach, no cóż, wiem, skąd się bierze i że nie jest moim wrogiem. Nie chcę z nim walczyć, bo nie chcę walczyć ze sobą. Przygarniam go ze zrozumieniem, tłumaczę jak dziecku i idę dalej choć czasem z duszą na ramieniu :))) Już wiem, bo tego doświadczyłam w ciągu ostatniego roku wielokrotnie, że gdy zaufam i zrobię krok w pozorną przepaść, to otworzą się drzwi o których nie miałam nawet pojęcia... i będzie flow :) DZIĘKUJĘ
Hejo
Zacznę od końca.
Jeżeli chodzi o kurs zamówień od wszechświata akurat znam takie źródło które pozwoliło mi zamawiać bez opamiętania i wyrzutów sumienia zaaamawiać na potęgę wszystko i w każdych ilościach:) Wystarczy poświęcić kilka godzin na posłuchanie przewodniej myśli tzw. " Tresury Matrixa" jest to kanał na YT który prowadzi dwóch ciekawych gości, tutaj postawie kropkę jeżeli zgłębisz ten temat z chęcią oddam się rozmowie, za i przeciw. Tymczasem polecam tresure.
Co do zmiany pracy i powiedzenia sakramentalnego "Goodbye" krótko:
ZA- CHĘ- CAM
Zachęcam - oczywiście jeżeli jest to zmiana, zaplanowana, ustrukturyzowana, przemyślana, rozpatrzona z kilku perspektyw.
Zawodowo pracuje w branży HR na co dzień mam do czynienia z tematem zmiany pracy. Widzę jak pracownicy w różny sposób potrafią podchodzić do zmiany miejsca pracy. Dla jednego to zgrabna zmiana niczym kolejna para rękawiczek, dla drugiego to wielogodzinne konsultacje z matką, babką, żona i kochanką.
Ja sam kilka razy stałem przed taką decyzją i borykając się z podjęciem decyzji próbowałem skrystalizować jeden ( tylko jeden) powód. W moim przypadku zawsze tym powodem był ROZWÓJ a raczej jego brak. Stawałem w miejscu gdzie nie mogłem się już bardziej rozwinąć ( w ramach organizacji w której pracowałem) gdzie codzienne obowiązki przesiąknięte były rutyną, zadania stawiane przede mną były błahostką, tygodniowe raporty wywoływały u mnie wręcz reakcję alergiczną, a co najgorsze próbowano powiesić przede mną marchewkę na kiju w postaci sloganu " W następnym kwartale się ruszy"
Wydaje mi się, że w każdym człowieku jest takie miejsce ( chyba w głowie) które może eksplodować jeżeli zbyt długo robi coś co mu szkodzi.
ps. o zmianie pracy naturalnie nie rozmawiamy z kochanką i żoną przy jednym stole :-)
ps2. w głowie nie mamy miejsca które może eksplodować.
Peace
Dziękuję Ci za wsparcie, znam Tresurę Matrixa :)) Tak jak i wiele innych podobnych źródeł wiedzy, niesamowita moc i wolność. I wreszcie ta swoboda w sięganiu po to czego chcę, czuję się ostatnio jak dziecko w markecie z zabawkami za darmo :) Choć jak widać wciąż jestem w procesie wyswabadzania się z fałszywych przekonań, które jeszcze trochę hamują. Ale wszystko w swoim czasie!
Z rzucaniem pracy jest tak jak z rzucaniem chłopaka. Ja mam za sobą i jedno i drugie - i mogę powiedzieć, że to były moje najlepsze decyzje!
w 2012 r. zwolniłam się z pracy, po roku byłam już na własnej działalności, potem ciąża i macierzyński, a dziś pracuję w domu z dzieckiem na kolanie 😉 Ale też dużo podróżujemy i przede wszystkim jesteśmy razem! Od lat prowadzę bloga kulinarnego, dziś robię to nadal, tylko, że w końcu za godziwe wynagrodzenie.
Trzymam kciuki za Twoją Odwagę!
Dziękuję bardzo! Jak widzę Twoja odwaga została sowicie wynagrodzona i to jest wspaniałe! Dla mnie najtrudniejszy jest ten pierwszy krok, potem okazuje się, że świat wcale się nie skończył, wręcz przeciwnie - otwierają się nowe drogi i możliwości.
Trzymam kciuki, aby przesyłka dotarła i nie spowodowała większych szkód :)
Taaak... Jak to było... Uważaj o czym marzysz 😃. Dzięki!