A tak w ogóle to po co ta matura? To jakieś skrzywienie, bo wymusza samo zdanie matury, a nie wchłanianie pożytecznej w życiu wiedzy. Po dwóch latach cała ta wiedza i tak wietrzeje, choć papier zostaje. Wiedza przyswajana pod wpływem stresu jest bardzo krótkotrwała, a ślady stresu z tym związane zostają w podświadomości przez resztę życia.
You are viewing a single comment's thread from:
Ma Pan dużo racji, ale... co w związku z tym?
Raczej niewiele, nie jestem rewolucjonistą i nie będę namawiał do jakichkolwiek zmian. Chodzi mi raczej o sposób myślenia. Myślę, że przy okazji przemeblowania warto byłoby inaczej spojrzeć na edukację. To co tu mamy to taki przeżytek pruskiego modelu, nie uczymy się tego co nam może być przydatne w życiu, tylko tego co wymyśli urzędnik bo tak myśli. Kiedyś w ZSRR studenci uczyli się logarytmów na pamięć, a ja sam zrobiłem studia ucząc się do egzaminów na pamięć bez głębszego rozumienia. Bo wymagano ode mnie zaliczenia egzaminu, a nie rozumienia zagadnienia.
Czym innym jest zdanie matury (by np. iść na wymarzone studia, robić to, co się lubi i to robić dobrze - a do tego potrzebna jest matura), a czym innym to, co dzieje się na lekcjach, to czego i jak uczą się tam młodzi ludzie. Więcej wiary w sensownych nauczycieli :-)