Chciałabym zaprosić Was do dyskusji. Niewiele mogę napisać w temacie aparatów ortodontycznych, ponieważ WSZYSTKO DOPIERO PRZEDE MNĄ. Moim celem jest osiągnięcie „hollywoodzkiego uśmiechu” i o ile udało mi się pokonać wiele życiowych przeszkód, nadal nie potrafię przebrnąć przez barierę strachu.
Jestem już dorosłą osobą (24 lata) i nareszcie zebrałam wystarczająco tyle odwagi, aby poważnie pomyśleć o wizycie u ortodonty. Dlaczego odwlekałam to przez całe życie? 1. moja wada zgryzu nie jest aż tak poważna, 2. rodzice nigdy nie interesowali się moim uzębieniem, 3. nareszcie mam możliwości finansowe, 4. dentysta (i temu podobni specjaliści) to moja największa fobia.
Jeżeli mieliście aparaty ortodontyczne, lub znacie kogoś, kto zna się na temacie, to koniecznie napiszcie mi wszystko co powinnam wiedzieć! Oczywiście przeczytałam mnóstwo artykułów na ten temat i wypytałam każdego znajomego, który nosił aparat, jednak nadal nie czuję się spokojna :]
Mogę bać się robactwa, ciemności i wysokości, jednak nic nie paraliżuje mnie tak bardzo, jak tematyka zębów. Świadomość posiadania czegoś dziwnego w ustach przez kilka miesięcy oraz przetrwanie skomplikowanych wizyt w gabinecie ortodontycznym to dla mnie ogromne wyzwanie. Jednak czego nie zrobi się dla zdrowia i estetyki wyglądu?
Stale szukam IDEALNEGO ortodonty, zbieram środki finansowe (realnie na start mogę mieć 10k zł na wszystko, jednak mogę zainwestować więcej aby wszystko przebiegło BEZBOLEŚNIE i w pełni KOMFORTOWO). Co doświadczone osoby mogą powiedzieć o tej kwocie? Mało/wystarczająco?
Najbardziej przeraża mnie ból i dyskomfort podczas wizyt, a także odczuwanie aparatu na co dzień. Myśl o czuciu „chwiejących się” zębów lub bólu przybliża mnie do zawału serca. Wygląd aparatu nie ma dla mnie znaczenia.
Kilka lat temu byłam u ortodonty i pani doktor po obejrzeniu mnie stwierdziła, że aparat to tylko poprawka kosmetyczna, bo zdrowotnie moje zęby nie wymagają wyprostowania. Sugerowała także, że miałabym aparat stały na 18 miesięcy i że lekko zmieniłby mi twarz. Tak jak wyszłam z gabinetu, tak już nigdy do niego nie wróciłam.
Jednak teraz zależy mi na poprawie wyglądu mojego uśmiechu, jestem w stanie nawet pokonać fobię, aby to osiągnąć! Proszę Was o porady :)
1. Ortodonta ortodoncie nie równy...
Bardzo często się zdarza, że aby możliwe było wyprostowanie uzębienia, koniecznym jest wygospodarowanie miejsca na obrócone zęby. Zęby ułożone w ładny łuk zajmują zdecydowanie więcej miejsca. I tutaj są dwie szkoły - akademicka i nieakademicka.
Akademicką odradzam z założenia - ci ortodonci, bardzo często w celu wygospodarowania brakującego miejsca będą sugerować usunięcie na przykład "czwórek"... A usunięcie zębów może powodować nawet wystąpienie migren u osób, które nigdy migren nie miały...
Szkoła nieakademicka w pierwszej kolejności idzie w kierunku rozciągania szczęki za pomocą aparatów wyjmowalnych. Wszystko zależy od tego, ile miejsca brakuje. U mnie taki aparat poszerzył łuk o niecały centymetr, jednak miałem mocno stłoczone zęby i wąską szczękę. Oczywiście taki zabieg nie trwa "raz dwa" i wiąże się z systematycznością - konieczność przekręcania śrubki w aparacie dwa razy na tydzień...
2. Tylko góra, czy góra i dół?
No i tutaj kolejna rzecz - są ortodonci, którzy w przypadku nieznacznej wady zakładają aparat wyłącznie na górne zęby. Problem jest jednak taki, że tak wyprostowane zęby nie koniecznie muszą pasować do zębów z dolnego łuku - często po zdjęciu aparatu zęby stopniowo krzywią się ponownie...
3. Zmiana rysów twarzy
Jak sobie wyobrażasz pozostawienie starego wyglądu, gdy obrazowo mówiąc, przemodelowana zostanie konstrukcja nośna pod tkankami miękkimi? Nie zrozum mnie źle - u mnie po mocnym rozszerzeniu łuków górnego i dolnego i wyprostowaniu zębów, twarz stała się bardziej hmm... symetryczna (?), prosta (?)...
Najbardziej doskwierającą zmianą mogą być delikatnie wypchnięte usta - w końcu pod nimi przez ponad rok (lub nawet dłużej) znajdować się będzie aparat, który trochę od zębów odstaje...
4. Ból...
No i tutaj niespodzianka - nie ma czegoś takiego jak "bezbolesne" prostowanie zębów. Aparat stały po założeniu pierwszego drutu lub jego wymianie zaczyna ciągnąć zęby... I przez pierwsze około 2 dni zęby mogą boleć tak, że niczego nie ugryziesz... Więc jeśli jakiś ortodonta będzie Ci mówił, że "nie będzie bolało", to się możesz mocno zdziwić :P
nie dam sobie usunąć żadnego zęba! choćbym miała iść na konsultację do różnych lekarzy, w życiu na to się nie zgodzę. nie w XXI wieku :D szczególnie interesuje mnie aparat bezligaturowy, który podobno doskonale sobie radzi nawet w przypadkach, gdy rzekomo trzeba było kilka zębów usunąć.
jestem przekonana, że w moim przypadku niezbędny jest aparat na górne i dolne zęby, więc też byłby to dla mnie duży znak ostrzegawczy, gdyby ortodonta zaproponował tylko jeden :o
to co napisałeś w kwestii rysów twarzy bardzo mi się spodobało :) nie boję się żadnych zmian w wyglądzie, zdrowie cenię ponad urodę.
prawdopodobnie na czas noszenia aparatu przejdę na dietę sokową, lub odważę się spożywać musy etc. wolę nie ryzykować, a jako witarianka nie mam z tym problemu :)
ile miałeś lat gdy nosiłeś aparat? jaki był mniej-więcej koszt? to co napisałeś brzmi jak skomplikowane leczenie..
Aparat bezligaturowy od ligaturowego różni się tylko tym, że drut w zamkach trzymany jest bez użycia gumeczek (ligatur), więc jeśli nie chcesz świecić różnokolorowymi dodatkami do zamków to jest to jedyny plus. No i do tego jeśli weźmiesz zamki ceramiczne w kolorze zbliżonym do koloru zębów, to są to również zamki bezligaturowe (jednak awaryjne - czasem się rozłamują).
Gdy zacząłem nosić aparat (najpierw wyjmowany, na poszerzenie szczęki górnej i dolnej, dopiero później stały) miałem 15 lat i leczenie w moim przypadku trwało 2,5 roku. Później retainer góra i dół (drut przyklejony za dolnymi zębami mam do dzisiaj, czyli już 9 lat oraz przezroczysta wkładka na zęby górne przez około rok).
Koszt... Nie pomogę tutaj, bo koszt dla mnie był zerowy - moja mama jest Stomatologiem :D :D
wygrałeś życie :D
czytałam że to niby bezligaturowe są najmniej awaryjne... a może to było o samoligaturujących? ech, zamiast szukać odpowiedzi w internecie powinnam udać się na wizytę.
To zależy - ja miałem bezligaturowe ale stalowe - w tego typu zamkach drut mocuje się "na wcisk". Jest klik, trochę może zaboleć, bo na prawdę mocno to trzyma, po czym zapomina się o temacie. Gorzej wygląda sprawa z zamkami ceramicznymi - te są awaryjne (a przynajmniej były jakoś 10 lat temu, jak moja siostra je miała). Ceramiczne mogą mieć zabezpieczenie drutu w formie malutkich klapek na zawiasie, które to klapki potrafią odpadać...
Ale to tymczasowe, do zdjęcia aparatu. U wielu osób jeśli wada była taka, że właśnie wypychała usta, to po jej poprawieniu i zdjęciu aparatu usta mogą być właśnie mniej wypchnięte.
Ciekawy temat do dyskusji, bo właśnie też się przymierzam do aparatu, choć u mnie sytuacja dużo bardziej skomplikowana.
przetrwamy to razem :D czego obawiasz się najbardziej?
W sumie to w ogóle nie mam obaw, a raczej, nie myślałam o tym :)
Na razie próbuję znaleźć specjalistę, który podejmie się mojego przypadku, bo trzeba najpierw usunąć mlecznego zęba (tak, tak, mlecznego ;)), a potem wyciągnąć z podniebienia tego właściwego. Chyba, że tamten nie będzie się już nadawał do prezentacji, to wstawienie nowego i wtedy dopiero aparat. Tyle lat z tym zwlekam, że potrzebuje koniecznie już się z tym zmierzyć, tym bardziej, że takie zabiegi zalecane są do 35 roku życia :)
Dawno dawno temu nosiłam aparat. Po aparacie miałam założony retainer (drut przyklejony do zębów od wewnętrznej strony jamy ustnej). Moja waga zgryzu wynikiłala ze zbyt długiego wędzidełka wargi (naturalnie urodziłam się z tym) przez co miałam diastemę. Moi rodzice również nie interesowali się moją wadą, zainteresowali się pod koniec gimnazjum. Mama obwiniała mnie za krzywe zęby (źle o nie dbałam więc się pokrzywiły?!?!) co oczywiście jest głupotą, bo ze zbyt długim wędzidełkiem nie dało sięuniknąć diastemy. Ponieważ przeważającą część życia miałam te szpare to kilka lat aparatu i kilka lat retainera nie dało rady. Zrezygnowałam z usług mojej ortodontki po tym jak podczas ponownego zakładania retainera (pierwsze klejenie było złe i pękło po 3 dniach) drut strzelił mi w gardło. Teraz panicznie boje się iść do dentysty, retainer pękł, na cito załatwiłam sobie byle jakiego lekarza by mi ten szit zdjął by znowuu nie strzelił w gardło.
Niestety tak jak pisałam kilka lat aparatu i kilka lat retainera nie dało rady i po zdjęciu retainera znowu mam niewielka ale zawsze diasteme. Zbieram sięna odwagę by iść do specjalisty ale paralizuje mnie strach, ze znowu coś pójdzie nie tak.
Natomiast sam aparat wspominam bardzo dobrze, po zalozeniu przez tydzien bolaly mnie zeby, a pozniej juz tylko pierwszy dzien po wizycie u orty. Wycinanie wędzidełka to tragedia, strzelający retainer to jeszcze większa tragedia, ale aparat był ok :) i moim zdaniem uroczy ;d
Co do zmiany wyrazu buzi to aparat oczywiście ociupinke miejsca zajmuje i buzka robi sie pelniejsza, ale tak jak pisalam uwazam, ze to urocze :)
jeśli diastema nie przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu, to określiłabym to niebrzydką wadą :) jakiś czas temu to nawet było modne. po takich przejściach nie dziwię Ci się, że odczuwasz strach przed wizytą u specjalisty. ja chyba dosłownie dostałabym zawału :D
Raczej moja diastema ludzi nie razi i mi w funkcjonwaniu nie przeszkadza jednak nie jest to moja estetyka ;)
Podziwiam za powzięcie takiej decyzji! Jestem w podobnym wieku i również z bardzo podobnych powodów co Ty nie miałem wcześniej kontaktu z ortodontą. A ostatnio coraz więcej o tym myślę. To jednak nie jest taka prosta sprawa...
Moja narzeczona kilka lat temu nosiła aparat (bodajże przez blisko 2 lata), jednak leczenie nie przyniosło takich skutków jakich się spodziewała. Po kolejnych konsultacjach i innych specjalistów dowiedziała się, że aby efekt był idealny musiały zdecydować się na usunięcie 4 zębów i ponowne długie noszenie aparatu...
jeżeli ortodonta zaleciłby mi usuwanie zębów to poszłabym do innego.. w XXI wieku są takiego metody, że można zachować pełne uzębienie, co jest zdrowsze :)