Władca snów: Koszmar z ulicy wiązów 4 (1988) , Maraton Ulicy Wiązów #4

in #polish7 years ago

Freddy wraca i ma plan, czyli jak wykorzystać swoje ofiary i ich wyjątkowe zdolności do fali koszmarnych mordów.

wsnow.png

Sequel bezpośredni do trójeczki

„Koszmar z ulicy Wiązów” nie jest serią w jakiej kolejna część cyklu kontynuuje koniecznie wątki z poprzedniczki, czasami nawet wydarzenia z poprzednich filmów są całkowicie pomijane (druga część i postać Jesse’ego). Wyjątkiem jest jednak część czwarta, która nie tylko bierze postacie z poprzedniczki (te które przeżyły), ale również bezpośrednio kończy to co zaczęła poprzedniczka. Dlatego znowu jedną z głównych bohaterek jest Kristen, która potrafi wciągać ludzi do swojego snu, a tym razem na przekór poprzedniemu filmowi jest to przekleństwo. Tym razem Krueger wpada na pomysł wykorzystania tej zdolności do mordowania ludzi do których nie miałby dostępu w inny sposób, bo jak się okazało może on tylko pojawiać się w snach potomków osób odpowiedzialnych za jego śmierć. Niestety tak się złożyło, że Freddy zabił już praktycznie wszystkie dzieciaki jakie mógł (po za Kristen i dwoma innymi nastolatkami z poprzedniej części) stąd próba zdobycia nowego dojścia do ofiar jest w jakimś stopniu uzasadniona.

2.png

Jest to na pewno dobry film i moim zdaniem dużo lepszy od poprzedniego, ale sama jego konstrukcja filmu jest co najmniej oryginalna. Mamy więc powrót do starej protagonistki, ale tylko tak gdzieś do 2 aktu filmu, bo tam jest pierwszy zwrot fabularny i teraz główną bohaterką jest postać drugoplanowa (nawet trzecio). Jest to nie tyle złe, lecz raczej głupie. Cały pierwszy akt film przedstawia nam jedną bohaterkę i co z tym idzie daje nam możliwość utożsamienia się z nią tylko po to by później skupić się na postaci, która interesuje nas najmniej. Wyobraźcie sobie sytuacje, że w pierwszym „koszmarze” nagle bez powodu zaczynamy śledzić Glenna zamiast Nacy i wyrzucamy ją oraz cały bagaż emocjonalny, więź z widzami bez większego powodu, słabo? No troszkę tak. Alice, bo tak właśnie nazywa się nowa bohaterka jest najmniej ciekawą z grupy przedstawionych nastolatków i przez to może posłużyć jako narzędzie do pchania fabuły. Jest tak nijaka, że twórcy wpadli na pomysł, że po śmierci każdego z bohaterów będzie ona przejmowała jego cechy charakteru, zachowania, a nawet umiejętności (taki ulep nie dobrze pisana postać).

Nightmare-on-elm-street-4-alice-johnson.png

Co więc ratuje ten film? To co w „Koszmarach” najlepsze czyli widowiskowe, pomysłowe sceny śmierci bohaterów. Mamy szeroki przekrój miejsc w jakich dzieją się złe sny, od złomowiska po słoneczną plaże. Jak zwykle charyzma Roberta Englunda, który gra Freddy’ego jest niesamowita, mimo że filmy stały się już troszkę parodią samych siebie to właśnie slasherowe morderstwa w stylu Gore są tym dlaczego ludzie oglądają ten film.
W końcu seria chyba wie już czym chce być i bawi się konwencją jak na razie nie mamy słabych filmów w maratonie, a to się niestety zmieni, ale do tego jeszcze daleko.