"Umiesz dotrzymać słowa?"
"Tylko nikomu nie mów!"
"Zostaw to, proszę, dla siebie."
Czy zdarzyło Wam się usłyszeć takie słowa?
A może sami ich czasem używacie?
Żyjemy w dziwnych czasach.
Z jednej strony:
mamy ogromny deficyt zaufania, nie wierzymy telewizji, mediom, propagandzie, sprzedawcom, reklamom, niusom.
Z drugiej strony:
każdy o każdym wszystko wie.
Mamy podane na talerzu najbardziej nawet intymne detale z życia innych ludzi, łącznie z tym co jedzą, z kim sypiają, jakie mają potrzeby fizjologiczne.
Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na coś tak subtelnego jak Dyskrecja?
Byłam ostatnio kilkukrotnie w sytuacji, w której okazywało się, że jestem jedyną osobą, którą dochowała sekretu.
Opowiem o jednej z takich sytuacji, najbardziej oględnej.
Otóż jedna bliska znajoma zwierzyła się ścisłej grupce koleżanek (powiedzmy ok.8 osób), z radosnej nowiny o swojej wczesnej ciąży. Poprosiła, by zatrzymać to dla siebie.
Dla mnie taka informacja jest jasna.
Dla siebie, to dla siebie.
Nie dla mojego męża, nie dla wspólnych znajomych. Nie dla kolejnej osoby, której przekażemy niusa z adnotacją:
"Ale wiesz, to tylko między nami, bo to Tajemnica".
Ja mam tu (w tym punkcie) trochę łatwiej, bo zupelnie nie świerzbi mnie język, nie mam takich pokus, ani chęci bycia pierwszą w przekazywaniu jakiegokolwiek niusa.
Ale wiem, że jednych świerzbi język, a innych kusi przykładanie własnej miary do ważności danego komunikatu.
"I po cóż te sekrety?" - myśli sobie jeden z drugim, - "Wielkie mi halo, to tylko ciąża."
No i przecież wiadomo, że brzucha długo nie ukryjesz. I niby czemu nie podzielić się czymś pozytywnym, nie jest to jakaś wstydliwa, przykra kwestia, którą zdradzamy.
No i przecież i tak się wyda, nie czujemy się mega zobligowani do dochowania takiej tajemnicy.
Ale przecież ten ktoś ma prawo sam decydować komu o tym powiedzieć. Może chce sam zadecydować komu o tym powiedzieć w pierwszej kolejności, aby na przykład wyróżnić osoby, z którymi chce podzielić się jakąś swoją radością. I żeby to usłyszały od niego, a nie od kogoś obcego.
Gatunek popularny, masowy i bezrefleksyjny.
Jeszcze nie odwiesi słuchawki, a już podaje dalej. Jeszcze nie dojedzie do domu, a już wykona z 5 telefonów pt:
"Słyszałeś już najnowszego niusa?!"
On musi, bo inaczej się udusi.
Nawet mi go nie żal.
Kayah - "Na językach"
Jest też taki typ gaduły, który (być może), nie rozgadałby tematu tak sam z siebie i od razu, - gdyby nie PUBLIKA.
Nawigacja small-talkiem bywa podstępna. Jeden nieopaczny zakręt i już obgadywani są znajomi. To takie "bezpieczne" rejony rozmowy, bo gadka o innych zawsze się jakoś lepi.
Tylko że sami, nie bardzo lubimy być bohaterami takich plotek.
Nie róbcie tego innym.
(Oczywiście samo napomknięcie o jakiejś osobie, o czyjejś istotności - nie jest niczym złym. Można przecież wspominać czyjeś imię w towarzystwie - wyłącznie z dobrych pobudek i mówić o kimś pozytywnie. Chyba każdy był czasem świadkiem rozmowy o innych, gdy pojawiają się łzy wzruszenia, bo osoba wspominana jest jedynie w miłym kontekście. I wtedy to nawet fajnie, że taka rozmowa miała miejsce.)
Edyta Bartosiewicz - "Skłamałam"
Czy Waszym zdaniem tajemnica się przeterminowuje? Czy ma datę ważności?
Czy po upływie jakiegoś czasu jesteśmy już zwolnieni z danego słowa?
Myślimy:
"Ech, minęło tyle czasu, na pewno już wszyscy o tym wiedzą, nie muszę się już dłużej z tym ukrywać."
Ale czy to jest Twoja tajemnica, czy czyjaś?
Jeśli czyjaś - to znaczy, że nie jest Twoją własnością, nie masz prawa nią dysponować, to chyba oczywiste. Rozgaduj swoje sprawy, a nie czyjeś. Zajmij się swoim życiem, a nie czyimś.
Pozwól innym samodzielnie decydować o tym - komu mają ochotę powiedzieć o swoich prywatnych sprawach. Nie wyręczaj ich w tym, poradzą sobie. Sami wiedzą najlepiej, kto zasługuje na ich zaufanie.
Bywa też tak, że ktoś w tak zwanej "dobrej wierze" zdradzi Twój sekret, bo ma poczucie, że on wie lepiej, i ukrywana prawda nam szkodzi.
Albo ktoś inny zrobi z nią coś, do czego sami (jego zdaniem) nie jesteśmy zdolni.
Albo "dla naszego dobra" drudzy muszą wziąć sprawę w swoje ręce.
Jeśli faktycznie już tak uważasz i sprawa jest na tyle poważna i ciężka, że Twoim zdaniem wymaga ujawnienia - to nigdy nie rób tego za plecami osoby, która Ci zaufała i powierzyła wrażliwe informacje.
Powiedz jej to!
Porozmawiaj z nią.
"Kochanie, wiem, że podarowałaś mi ten sekret, ale muszę o nim powiedzieć Twojemu lekarzowi, Twojemu mężowi, Iksowi, Igrekowi, itp... bo czuję, że nie umiem inaczej Ci pomóc, a każdy dzień mojego milczenia ryzykuje Twoim zdrowiem lub życiem.
Możesz mnie znienawidzić, ale muszę to zrobić. Jeśli sama tego nie zrobisz, nie udasz się po pomoc - to zrobię to ja. Zbyt mocno Cię kocham, by patrzeć na to bezwolnie, beznamiętnie i bezczynnie. A może zrobimy coś z tym razem?"
Jestem ciekawa Waszego zdania na ten temat.
Mogą też być sytuacje, w których sama informacja nie jest jakoś szczególnie tajemna. Nie dotyczy morderstwa, zaręczyn, awansu, choroby.
Ale dla nas jest bardzo prywatna i nie mówimy o niej byle komu. Możemy przeczuwać, że niewiele osób to zrozumie. Albo czujemy, że nasi bliscy sami nam nie pomogą, a my ich niepotrzebnie obciążymy.
Zatem milczymy i z rozwagą dobieramy sobie rozmówców, oraz osoby, którym jesteśmy w stanie coś powierzyć.
Nie jest wtedy dużym problemem ustalenie, kto wygadał nasze prywatne sprawy, bo doskonale wiemy komu o nich powiedzieliśmy. Tych osób naprawdę jest niewiele.
Ale ostatecznie:
Czy naprawdę muszę za każdym razem podkreślać, że dany temat jest poufny?
Mam wrażenie, że wśród ludzi na poziomie i na pewnym stadium dojrzałości - takich zastrzeżeń wcale nie musimy robić!
Oni sami doskonale to czują, że to są prywatne sprawy, i nawet nie proszeni, zatrzymują to dla siebie.
Dawid Podsiadło - "Nieznajomy"
Jeszcze jedno.
Mam poczucie, że dyskrecja i powściągliwość życiowa jako immanentna cecha niektórych ludzi - to jest jeszcze coś o wiele, wiele więcej.
To subtelna umiejętność obserwacji i wyciągania poufnych wniosków.
Bywa, że jesteśmy w jakiejś sytuacji i coś nam się nasuwa. Widzimy jakichś ludzi w jakimś zachowaniu wobec siebie. Być może oni nas nie widzą, nie mają świadomości, że są obserwowani.
A my po prostu łączymy kropki.
Co zrobimy z tą wiedzą?
A czy koniecznie musimy od razu coś robić?
Mam całe kolekcje takich historyjek, i nikomu o nich nie mówię. Może mi się przydadzą do dalszych życiowych wniosków, a może nie.
To nie muszą być negatywne sytuacje, ani nie muszą być pozytywne. Mogą być po prostu jakieś. Kierunek i zwrot tego wektora nie ma tu znaczenia.
Na pewno nie polecę o tym rozpowiadać na prawo i lewo. Nie użyję tego przeciwko nim.
Zachowam to sobie w sercu.
Na koniec:
Ciekawe, że w określeniu "zdradzona tajemnica" - występuje słowo "zdrada".
Zdrada jest zdradą.
A kto w małym jest wierny, będzie wierny i w wielkim."
(Łukasza 16:10)
Nawigując życiem, po jakimś czasie zaczynamy się doskonale orientować, komu można zaufać, a komu nie.
I że osobie, której możemy powiedzieć sekret, możemy także bez obaw powierzyć klucze od mieszkania, czy opiekę nad dzieckiem.
Bo tak działa Zaufanie.
Bardzo uważnie słucham jak znajomi mówią o innych ludziach, bo wiem, że tak samo mówią potem o mnie.
To jest w ogóle jakieś takie przykre, że jak nie ma o czym to mówi się o kimś. To ja już wolę posiedzieć z kimś w ciszy, ale ludzi, którzy to znoszą znam niewiele.
Dlatego mądrzy ludzie, jak widzą że tematy zaczynają schodzić na jakieś ad personan, to lepiej zrobić dłuższą przerwę od rozmów (jak to jakiś grill, czy ognisko) lub przerwać spotkanie, jak już się gada te "x godzin". A co do samego obgadywania, nie widzę w tym nic złego, typowa ludzka potrzeba i konieczność dla większości. Nauczyłem się po prostu nie rozmawiać w tym kontekście na inne tematy niż te jawne, o których wszyscy w naszej "paczce" wiedzą".
racja!
komfortowe milczenie to jeden z ciekawszych kwalifikatorów rokującej przyjaźni.
ale chyba można go stosować już na jakimś dalszym etapie znajomości(?).
🤔
choć może się mylę.
wydaje mi się, że nawet najfajniejsze (późniejsze relacje) - na początku ciężko zaczynać od ciszy.
inaczej, gdy znamy się już odrobinę, znamy swój potencjał, i wtedy nie mamy problemu by pozwalać sobie na chwile wzajemnego milczenia.
bo po co nam relacja, w której pod płaszczem milczenia nie ma zupelnie żadnej treści, tylko echo i pustka.
inaczej się milczy z kimś, kto kuma, ale się od czasu do czasu zapada 💜.
ale też może to być test dla prawdziwych twardzieli. nie mówię, że to niemożliwe :D
Nasunął mi się trochę inny przykład, tragiczny, lecz ciekawy. Słuchając podcastu polskiego archiwum X o morderstwie Kasi Zawady z lat 90., funkcjonariusz dotarł do informacji dotyczącej mordercy, iż ten przed kilkoma laty zwierzył się w spowiedzi jednemu księdzu o zabójstwie. Informacja pochodzi oczywiście od samego mordercy, przez te kilkanaście lat pracowano nad tym, aby ująć sprawcę. I teraz pytanie - gdyby ten ksiądz ujawnił tę informację, morderca byłby złapany szybciej. Dziewczynie to życia już nie zwróci, jednak nie byłoby to kilkunastoletnie śledztwo…
bardzo trafny wątek tu dodałaś! dziękuję!
właśnie!
i może drań złapany wcześniej - nie dokonałby w tym czasie kolejnych zbrodni?
temat możnaby pociągnąć dalej,
zastanawiając się nad innymi sytuacjami, gdy klauzula milczenia kłóci się z sumieniem.
albo gdy przecinają się lojalności (dwoje przyjaciół zwierza Ci się z jakiegoś tematu i tylko Ty jesteś świadoma drugiego dna, ale masz nieco związane ręce, bo dowiedziałaś się o tym w zaufaniu..)
To chyba jest bardzo trudne i zależy co w nas samych „wygra”, która potrzeba - czy ta pierwotna, dążenia do sprawiedliwości, czy właśnie jakaś istota lojalności.
U mnie w mieście była podobna sytuacja. Wersja tl;dr - żona dogadała się z kochankiem, że pozbędą się męża na nocnym spacerze. Żona wyszła z nim na spacer, doszło do napadu z nożem, oboje ogarnęli swoje alibi, jak już minęło trochę czasu, by dzieci i znajomi niczego nie podejrzewali (jak w związku z "House of Dragon", tj. siostrzenica i stryj - Twój mąż mówił, że lubisz Smoki), to się zeszli. Sprawa się rypła po kilkunastu latach, bo zlikwidowali 99.99% dowodów, ale.... Został jeden list, w którym dziewczyna cieszyła się z udanego planu. Nie wiem, co jej siedziało w głowie, że to napisała. No i trafili do pudła na resztę swojego życia... Wyjdą jako stare dziadki.
Ojejku, czy to ta sprawa tego niepełnosprawnego gościa?
Kogo masz na mysli? Ten zabity małżonek był w pełni zdrowy, pomijajac fakt, ze nie przypominał "męskiego kochanka", jakim był nożownik. Zabójca też był raczej normalny.
A bo pomyliła mi się sprawa, tam tez kobieta wpadła, lecz trochę szybciej.
++ Mam wrażenie, że wśród ludzi na poziomie i na pewnym stadium dojrzałości - takich zastrzeżeń wcale nie musimy robić!
Oni sami doskonale to czują, że to są prywatne sprawy, i nawet nie proszeni, zatrzymują to dla siebie.
To dokładnie takie samo założenie, jak założenie wśród większości Polaków sprzed 30 lat (a dokładniej mówiąc, wśród pokolenia naszych dziadek i babć, które próbowali w nas zaszczepić) - jak ktoś jest wykształcony lub zachowuje kulturę, to NA PEWNO musi być mądrym człowiekiem! A jak ktoś jest celebrytą, naukowcem, to na pewno jest miły i kulturalny! Wszystkie te założenia są błędne. Po 1. można być człowiekiem, który jest na poziomie, a papla językiem lub łatwo wypapla, jak się wie, jak go wziąć pod włos. Po 2. Ktoś może nie rozumieć, że te sprawy są prywatne. Może miałem pecha, ale wiele sytuacji mnie nauczyło (zarówno z powodu moich, podświadomie i nieplanowanych błędów, jak i cudzych), że lepiej podkreślić czy sytuacja jest ważną tajemnicą, o której nie powinno się rozmawiać poza naszym duetem. Wtedy mam pewność, że kolega/koleżanka, wdrukuje sobie to wyraźnie do głowy. Pokusa jest olbrzymia i w sumie nie dziwię się ludziom, że gadają - powściągliwość to umiejętność, którą bardzo trudno "wymasterować", jak nie mamy odpowiedniej osobowości. Dlatego nie klasyfikowałbym tego jako stadium dojrzałości, bo można być krzykliwym nerwusem, który wykaże bardzo wysoką dojrzałość, ale nie będzie to widoczne, bo nie może sobie poradzić z niektórymi problemami - np. krzyczeniem. Można też być niby spokojnym człowiekiem, który podchodzi z uśmiechem do każdego, ale nadepnij mu panie na odcisk, to zacznie cię słownie masakrować znacznie gorzej niż ja. Zaklasyfikowałbym to jako umiejętność lub cechę.
++ Mam poczucie, że dyskrecja i powściągliwość życiowa jako immanentna cecha niektórych ludzi - to jest jeszcze coś o wiele, wiele więcej.
To subtelna umiejętność obserwacji i wyciągania poufnych wniosków.
Również się nie zgadzam, chyba że nie rozumiem kontekstu i coś mi umyka. Można być dobrym obserwatorem, który jest niedyskretny i odwrotnie. Lub w innej konfiguracji. Zbieranie danych, to jedno, ich wykorzystanie lub interpretacja, to drugie.
Nawigując życiem, po jakimś czasie zaczynamy się doskonale orientować, komu można zaufać, a komu nie.
Zależy. Wiele razy słyszałem na swoim przykładzie oraz mojej cioci (która jest zupełnie innym typem człowieka niż ja. Bliżej jej do ciężko pracującej, wymagającej osoby na poziomie, o której w pewnym sensie napisałaś w tym tekście. Ale przez to, że to taki nerwus z ADHD jak ja, to nikt jej nie wierzy), że są zaskoczeni, bo w ogóle by nam nie zaufali - zarówno z powodu twarzy, jak i charakteru. Poza tym, doświadczyłem tego samego co Sumliński i kilku ludzi, którzy stracili coś ważnego w swoim życiu - otrzymaliśmy pomoc od ludzi, od których się jej nie spodziewaliśmy, a ludzie którzy byli "na poziomie, udawali dyskretnych, takie chodzące bułkę przez bibułkę, ą-ę", nas olali. Oczywiście, w życiu można rozpoznać pewne cechy (robi to np. mózg, jak my ciągle ufamy komuś, kto nas parę razy oszukał - podczas rozmowy z taką osobą, możemy mieć np. gorszy humor) i pod tym względem w 100% zgadzam sie z zacytowanym fragmentem. Natomiast mówię tu o codzienności, nie sytuacjach w których nie mamy komfortu wolnego czasu.
++ I że osobie, której możemy powiedzieć sekret, możemy także bez obaw powierzyć klucze od mieszkania, czy opiekę nad dzieckiem.
Bo tak działa Zaufanie.
Nope, zbyt wiele razy się zawiodłem na tym, a nawet dowiedziałem się paru rzeczy na swój temat. Mam ciocię (inna niż z przykładu powżej), której dałem kluczyki do domu, może nawet dałbym dziecko, gdybym miał. Ale w życiu jej tajemnicy nie powierzę i jej to powiedziałem wprost. Jej syn i drugi mąż w pełni się ze mną zgodzili - papla aż do przesady! U mnie jest trochę inaczej - mam pokusy do przywłaszczenia sobie cudzych rzeczy, ale w przypadku dziewczyn jestem radykalny jak Adolf Hitler - pilnuję go i staram się, by było jak najbardziej w takim samym stanie, jak go zastałem. Zawsze też chodzę z nim za rączkę przez ulicę, zasłaniam go swoim ciałem (idzie od wewnętrznej strony) i bardzo wyraźnie tłumaczę, czemu bezpieczeństwo w takich przypadkach musi być 100%. Jeżeli chodzi o słowa, to dopóki ich nie zapiszę sobie w głowie - TAJEMNICA. NIE GADAJ Z NIKIM O TYM POZA XYZ, to mogę chlapnąć. Zazwczaj z powodu emocji.
++ Możesz mnie znienawidzić, ale muszę to zrobić. Jeśli sama tego nie zrobisz, nie udasz się po pomoc - to zrobię to ja. Zbyt mocno Cię kocham, by patrzeć na to bezwolnie, beznamiętnie i bezczynnie. A może zrobimy coś z tym razem?"
Jestem ciekawa Waszego zdania na ten temat.
120% zgody. Jako nastolatek miałem inne podejście, ale dojrzałem i zrozumiałem, a potem zrozumiałem PEŁNE znaczenie tego. Teraz tak mówię, nawet jeżeli coś jest dla mnie bardzo przyjemne, bo wiem, że prędzej czy później, gówno wpadnie w wiatrak, a ono przyklei się do każdego. A że nie lubię niespodzianek, zwłaszcza takich, to wolę odpuszczać i mieć czyste sumienie. Jednym z najgorszych losów, jest życie w kłamstwie. Kto tego doświadczył, ten o tym wie - nieprzypadkowo mówi się (a przynajmniej ja się z tym spotkałem w swoim środowisku - i nie mówię tu o świadomie wybranym gronie znajomych, tylko zwykłych rówieśnikach, z którymi rozmawiamy na codzień, ale nie utrzymujemy trwałego kontaktu), że można przymknąć oko na wiele widocznych złych cech, o ile są jawne. Bo wtedy widzisz co ci grozi i albo decydujesz się wejść w interakcję albo mówisz papa i każdy idzie w swoją stronę. Kłamanie natomiast uniemożliwia ci to i wkurzasz się.
Bardzo fajny tekst, skłaniał do przemyśleń. Pisałem tę odpowiedź nieco ponad 40 minut i zaangażowałem się w niego intelektualnie. Część oich myśli pokrywa się z Twoimi, też uważam że doświadczenia, sytuacje etc. budują nas w znaczący sposób. Chyba najbardziej ze wszystkich "doświadczeń".
dziękuję ślicznie za tak dogłębne odniesienie się do poruszonych przeze mnie treści.
faktycznie - co osoba, to inny przypadek, trudno tu generalizować.
dzięki za poświęcony czas i rozkminkę.
Twój komentarz też mi dał do myślenia :)
Generalizacja może ułatwić życie i komunikację, ale jak ze wszystkim, warto na nią uważać, bo można dojść do błędnych wniosków. Niewiele się różnimy jako ludzie, aczkolwiek drobna różnica może wpływać w znaczącym stopniu na całą resztę. Parę lat temu to dogłębnie przegadałem ze swoim byłym, z którym uwielbiamy rozkminy jak Twoja.
Ja dziękuję za miłą odpowiedź. Nie ma za co, ja dziękuję za miły poranek, który zmusił moje szare komórki do myślenia ^^.
Nie i nie.
To osoba, której tajemnica dotyczy decyduje, kiedy może się "przedawnić", oraz komu i kiedy powiedzieć.
Koniec kropka.
"I heard a rumour
They travel far
You know what it's like
The way people are
They talk and they talk
Though they don't understand
They'll whisper and whisper
And lie on demand"
KROPKA!
dziękuję za piękne, muzyczne uzupełnienie.
🍷
Ja też jestem z tych, co sekretów dotrzymują. I bywa, że jakie potem moje zdziwienie, jak na spotkaniu towarzyskim bez udziału głównego zainteresowanego wszyscy głośno o tym sekrecie trąbią 😬 i nadchodzi rozkmina, przyznać się że ja też wiem, i włączyć do dyskusji, czy udawać że pierwsze słyszę? 🤪
taak!
o rety, ile to razy!
🙄
skóra cierpnie, gdy się pomyśli, że mogą być tak omawiane nasze prywatne sprawy :D
i później się dziwić, że człowiek jeszcze mocniej zawęża grono Wtajemniczonych.
Czuję podobnie.
Będąc jednak uczciwą - nie dałabym sobie ręki uciąć, że w ciągu życia nie zdradziłam w opisywany sposób czyjegoś sekretu (osobie bliskiej obu stronom - ale jednak). Nie pamiętam takiego przypadku w ostatnich latach, co do pozostałych kilkudziesięciu założę się, że zrobiłam to więcej niż raz. Mam jednak bardzo wąskie grono bliskich znajomych, chyba dzięki temu mogę robić wrażenie osoby dyskretnej. Ale wiesz - wrażenie a prawda to dwa zupełnie różne pojęcia.
Co do obgadywania czy też oceniania ludzi... zdarza mi się to. Za każdym razem żałuję po czasie, analizuję, obiecuję że nigdy więcej i tak dalej, ale cóż. To takie łatwe i przyjemne, gdy można się skupić na cudzym źdźbłu, zamiast pracować nad własną belką.
Ogólnie sporo refleksji na własny temat przyszło po Twoim wpisie, głownie niefajnych. Ale to dobrze. Dobrze, że się tu odezwałaś 😘❤️
nie wiem co Ty tam wiesz o sobie,
ale przegadałam (przepisałam) z Tobą sporo ścian tekstu, i najczęściej omawiałyśmy zjawiska, zdarzenia i zagadnienia, a nie ludzi.
najwiecej było między nami psychologii emocjonalnej i wyczuwania schematów ludzkich zachowań.
fakt, obgadywałysmy czasem koty, ptaki i ławki. muszę Ci chyba wypośrodkować odczucia.
obgadywanie niektórych osobników powinno mieć czasem miejsce - choćby dla równowagi 😅.
😅😂😅😆
Dziękuję za pionizację, moja @rozku ❤️🌺🌷
Btw, rzadko piszesz ale zazwyczaj tak, że mi w pięty idzie! Umiesz w to ;)
Osobiście stronię od osób, które paplają jęzorem na prawo i lewo na temat innych, bo mam świadomość, że skoro do mnie gderają o innych to tak samo o mnie to robią z innymi osobami. I bynajmniej nie jest to podyktowane tym, że opowiadam o sobie jakieś wielkie tajemnice, bo tak nie jest, ale po prostu nigdy nie byłam i nie jestem zainteresowana innymi. Tym bardziej, że takie paplanie ma jedną wspólną cechę u większości ludzi: mówimy o innych źle. A ja tego nie chcę, bo świat dookoła jest wystarczająco posrany, nie potrzebuję zalewać siebie i innych dodatkowymi toksynami.
Pomóc? Tak! Obgadywać? Nigdy w życiu.
ta zasada jest taka prosta i taka czytelna, nie?
ale fajnie, że zwykle to działa też na odwrót.
ktoś kto ucina plotkarskie tematy i intrygi, albo umie stanąć w obronie Nieobecnego ("wiecie co? nie ma go wśród nas, to nie gadajmy o nim"), od razu wzbudza szacunek i nadzieję, że o nas też by zadbał podczas naszej nieobecności?.
💜
Mogła to od razu opublikować na FB. Zachowanie tajemnicy w grupie większej niż 2-3 osoby jest fizycznie nie możliwe. Szczególnie, że najprawdopodobniej było to powiedziane w większym gronie.
Nie rozumiem tego, ale stwierdzenie w rozmowie, "ale proszę zachowaj to dla siebie" u niektórych osób włącza tryb podawczy. Tak dzieje się z moją żoną, potrafi 2-3 godziny z koleżanką na telefonie przegadać. Zwykle kiedy skończy na moje pytanie "co tam u Aśki?", odpowiada "nic ciekawego". Ale niech rzeczona Aśka zdradzi jej coś w tajemnicy z klauzulą "ale proszę zachowaj to dla siebie", to nie muszę o nic pytać, pięć minut po odłożeniu słuchawki już wiem wszystko :)
"tryb podawczy", haha
"naukowcy go nienawidzą!
właśnie odkrył jak najszybciej (i za darmo!) rozpowszechnić jakąkolwiek wiadomość" :)
Super. Dołożyłbym słowo-klucz "SEKRET"
:)
Your content has been voted as a part of Encouragement program. Keep up the good work!
Use Ecency daily to boost your growth on platform!
Support Ecency
Vote for new Proposal
Delegate HP and earn more
Najwięcej na takie tematy wiedzą ludzie, którzy siedzą w tym po uszy - normalni ludzie się tym nie interesują