Warsztat majsterkowicza amatora

in #polish7 years ago

Warsztat Majsterkowicza.png

W dzisiejszym wpisie chciałbym kontynuować temat drobnych napraw elektroniki domowej. Wpis jest ten kierowany do osób, które nigdy wcześniej tego nie robiły, bądź nie czują się w tym najmocniej. Do takich właśnie osób należę również i ja więc nauczymy się tego razem! Zanim jednak pokażę Wam kolejny przykład urządzenia, które można naprawić bądź przerobić, opiszę co tak naprawdę potrzeba mieć by móc spróbować swoich sił w elektronice.

Zaczynamy!

Samozaparcie

Na sam początek trzeba się uzbroić w cierpliwość! Tak jak w wielu dziedzinach tak i przy majsterkowaniu nie można zbyt łatwo odpuszczać. Warto mieć świadomość, że pierwsze podejścia do napraw mogą nie wyjść i urządzenie, które będziemy ratować – umrze definitywnie. :) Jednak niech nas to nie odstrasza ani nie demotywuje. W dzieciństwie zawsze chciałem poznać te magiczne aspekty działania różnych urządzeń, z czystej ciekawości otwierałem je by pozaglądać do nich i czegoś się dowiedzieć. Niestety bardzo rzadko udawało mi się je złożyć spowrotem do takiego samego stanu jak je zastałem, a o naprawie już nawet nie wspomnę. :) Jednak nie uważam, że czas poświęcony na te próby był czasem straconym. Wręcz przeciwnie! Dużo się sam w taki sposób nauczyłem, a przez to, że te sprzęty i tak miały trafić do kosza, nic nie traciłem. :) Dlatego zachęcam i Was do tego, że jeśli macie jakieś uszkodzone urządzenie, którego naprawa jest nieopłacalna i chcecie je wyrzucić do śmieci – spróbujcie je chociaż rozebrać. Czasami naprawdę nie wiele trzeba by coś naprawić, a nawet jeśli Wam się nie uda – poznacie wiele ciekawostek, które mogą się przydać później. Przykład? Chociażby sposób w jaki producenci zamykają swoje urządzenia. Często zdarza się tak, że nawet jak wykręcicie wszystkie śrubki – urządzenie dalej nie chce się otworzyć. Dopiero użycie sporej siły (i przy okazji zniszczenie obudowy) uczy nas, jak sprytne potrafią być różne plastikowe zapadki, które spajają plastikowe elementy, bądź gdzie producenci potrafią ukryć tą ostatnią śrubkę, która trzyma najmocniej. Tu najczęściej warto pozaglądać pod wszelkie naklejki z parametrami urządzenia, czy plastikowe / gumowe stopki, które są również idealną skrytką na taki element montażowy.

Podstawowe narzędzia

Przed rozpoczęciem swojej przygody z naprawami trzeba wyposażyć się w jakieś narzędzia. Często mamy je już w domu, bo używa ich nasz tato, dziadek, czy starszy brat. Gdy jednak zdecydujemy się na posiadanie własnych, warto zacząć od kupna następujących narzędzi:

  • zestaw wkrętaków precyzyjnych / zegarmistrzowskich

  • pęseta

  • szczypce

  • obcinaczki do przewodów

  • zestaw wkrętaków

  • multimetr

Nie będę pisał o tym jakie dokładnie sprzęty kupić – tu po prostu musimy znaleźć złoty środek pomiędzy tym ile poszczególne narzędzia kosztują a tym ile chcemy na nie wydać. Jedynie zasugerowałbym zainwestować więcej we wkrętaki precyzyjne. Te najtańsze potrafią się złamać nawet przy rozkręcaniu najtańszej chińskiej zabawki.

Jeśli chodzi o multimetr to na sam początek również wystarczy taki najtańszy i najprostszy. Do kupienia chociażby w sklepie typu Castorama. Przyda się on w momencie, gdy będziemy potrzebowali sprawdzić czy któryś z elementów jest spalony (nie zawsze to widać tak dosadnie jak w moim pierwszym wpisie z tej serii :) ) Zdjęcie multimetru, który ja posiadam i mi w zupełności wystarcza przedstawiam poniżej.

miernik.png

Gdy już zdobędziemy podstawowe narzędzia jesteśmy w stanie otwierać uszkodzone urządzenia. Prócz wyżej wymienionych narzędzi warto przygotować sobie miejsce pracy, to jest biurko z dobrym oświetleniem, kilka różnych pudełek na części (warto zacząć kolekcjonować pudełka po zapałkach, z których można zrobić szafkę na małe elementy) czy inne małe plastikowe opakowania.

W przypadku bardzo drobnych urządzeń przydaje się również dobre szkło powiększające. Jednakże to już jest dość spory wydatek dlatego początkującym polecam aplikacje na telefon typu mikroskop. Można wykorzystać obiektyw aparatu w telefonie jako lupę. Czasami pozwala to wypatrzeć więcej niż „gołe” oko ludzkie.

Poważne narzędzia

Wyżej wymienione narzędzia pozwolą nam w większości przypadków otworzyć uszkodzone urządzenie, pozaglądać i ocenić gdzie może być przyczyna uszkodzenia. Gdy już ją zlokalizujemy (np. urwany przewód, spalony element elektroniczny) trzeba mieć narzędzie, którym będziemy w stanie taką awarię naprawić. Tutaj niezbędna staje się lutownica. Ogólnie możemy lutownice podzielić na trzy typy:

  • transformatorowe

  • oporowe

  • stacje lutownicze

Z czego ostatni typ poniekąd wywodzi się z drugiego tylko, że pozwala na regulację temperatury grota (końcówka, którą nagrzewamy element przed przylutowaniem).

Jeśli chodzi o cenę tutaj mamy bardzo dużą rozpiętość cenową. Tańsze chińskie sprzęty to koszt rzędu 20-30 zł, droższe ale i lepsze to w przypadku transformatorówek około 120 zł. Stacje lutownicze są zdecydowanie najdroższe. O tym czym różnią się poszczególne typy lutownic opowiem w pierwszym wpisie na temat lutowania.

Akcesoria dodatkowe

Przy lutowaniu niezbędna jest cyna i topnik (kalafonia) obie do dostania przez internet jak i w marketach czy sklepach elektronicznych. Przy kupowaniu, warto zapoznać się z kartą charakterystki danej substancji abyśmy wiedzieli z czym będziemy mieć do czynienia. Cynę jaką polecam to ta z dodatkiem ołowiu (około 40%), mimo iż jest bardziej szkodliwa (dlatego też zalecam zapoznanie się z kartą charakterystyki), zdecydowanie lepiej się z nią pracuje. Szczególnie na początku przygody z lutowaniem.

Warto również wyposażyć się w odsysacz do cyny (wydatek rzędu 20-30 zł) a także w jakiś środek do czyszczenia tego co pobrudzimy lutując. Dobrze sprawdza się tu alkohol izopropylowy bądź etanol.

zestaw.jpg

Posiadając tak wyposażony warsztat jesteśmy w stanie podjąć się drobnych napraw! Wszystkim początkującym majsterkowiczom życzę powodzenia!

Do ùzdrzeni!

Sort:  

No i takich treści mi potrzeba, tym bardziej że w całym moim majsterkowaniu elektryka jest najsłabszym ogniwem ;) Będę obserwował i liczę na więcej.

Cieszę się że znalazłeś coś dla siebie u mnie :) małymi kroczkami będę chciał przekazać wszystkim zainteresowanym to co wiem na ten temat :)

Moim zdaniem nie warto oszczędzać na miernikach. Lepiej kupić coś w miarę markowego, nie mówię żeby bulić na multimetry Fluke, czy Agilent, ale warto zainwestować choć stówę na miernik Uni-t'a czy czegokolwiek bardziej markowego. Od siebie poleciłbym miernik Uni-t UT136c (ma automatyczny dobór rozdzielczości pomiaru, ma też termoparę do pomiarów temperatury)

Oczywiście w pełni się zgodzę z Tobą :) sam mam też i taki porządniejszy sprzęt. Wychodzę jednak z założenia, że osoba, która się tym nie zajmuje na co dzień i dopiero zaczyna swoją przygodę z elektroniką nie wykładała niewiadomo ile pieniędzy na sprzęt :)

To prawda, jednak z tymi marketowymi miernikami miałem pecha chyba, bo ubiłem 2 mierniki tego typu (ten co na zdjęciu dałeś, ta konstrukcja jest wielokrotnie powielana, zmieniana jest tylko obudowa) wciągu miesiąca. Albo popełniałem jakiś fatalny błąd, albo te mierniki po prostu trafiły do mnie wadliwe.

Fajnie, że pojawił się ktoś z takimi poradami :) W sam raz dla mnie, bo zainteresowałem się tym tematem i zabrałem za naprawę starej myszki od Amigi ;) Udało się ją przywrócić do życia, wystarczyło wymienić zajechane mikro-styki i dobrze wyczyścić :)

Gratuluje! :) Szczególnie, że odreanimowałeś sprzęt, który staje się z dnia na dzień coraz bardziej zabytkowy :) Sam na strychu mam Commodore, na którym mam nadzieję pograją jeszcze moje dzieci :)

Commodorka też mam, z niedziałającą diodą power, więc to też będę musiał poprawić, chociaż wymiana diody nie jest raczej jakimś wielkim wyzwaniem :) Ogólnie mam syndrom zbieracza i kolekcjonuje takie stare sprzęty :) Co do myszki to mam już gotowy artykuł z przebiegiem całej operacji, niestety skończył mi się bandwidth i muszę poczekać z publikacją aż się odnowi ;)

EDIT:
A jeszcze mam takie pytanko, jak robisz, że zdjęcia, które zamieszczasz po otwarciu są w pełnej rozdzielczości, a w artykule zminimalizowane? Bo mnie jakoś to nie wychodzi ;)

Jeśli chodzi o kolekcjonowanie to mam podobnie :) ciężko mi cokolwiek wyrzucic :) a jesli chodzi o zdjęcia to powiem Ci szczerze że zadales ciezkie pytanie^^ ja poprostu biorę i wrzucam je do artykulu na zasadzie pick and place :)

To ciekawe, bo jak ja tak robię, to mi wstawia obrazek w maksymalnej szerokości jaka się mieści w kolumnie tekstu i muszę zmniejszać wszystkie zdjęcia do jakiegoś sensownego rozmiaru żeby mi nie burzyły koncepcji ;)

Zapomniałeś o lutownicach gazowych ;)

Przyznam się szczerze, że nie korzystałem nigdy z takiej:) i też raczej nie polecił bym sprzetu tego typu poczatkujacemu majsterkowiczowi:)