Wspomnienia Józefa Sznajdera żołnierza AK okręgu Lwów - Część 7 - "Pierwsze akcje"

in #polish7 years ago

Józef Sznajder.jpg

Kiedy nastąpiły nieporozumienia między Włochami a Niemcami, a zwłaszcza Mussolinim a Hitlerem, była okazja kupna broni i amunicji od Włochów stacjonujących we Lwowie na Cytadeli. Nasza grupa również brała udział w kupnie za pieniądze. Broń i amunicję zdobywaliśmy również organizując wyznaczone przez organizację akcji na niemieckie zakłady pracy. Była również akcja na bank. Na ulicy Zimorowiczów nr 5(za Niemców nazywała się Ahornstrasse) na I piętrze było przedsiębiorstwo niemieckie. Po zapoznaniu z sytuacją i z orientowaniem się z możliwością wykonania zadania nasza grupa pewnego jesienno zimowego popołudnia przystąpiła do wykonania zadania. Przed wejściem do budynku dwóch kolegów zostało na ulicy ubezpieczając a trzech weszło do środka gdzie było dwóch mundurowych Niemców oraz cywilów. Rozbrajając ich kładąc na podłogę, przerywając połączenia telefoniczne, zabierając: gotówkę(Parę tysięcy marek) znajdującą się w kasie, dwa pistolety typu VIS strażników, niewielką ilość amunicji oraz maszynę do pisania. Akcja trwała około 3 minuty. Maszyna do pisania z trzema kolegami i zdobyczą odjechała z kierowcą samochodem uprzednio przygotowanym do akcji, a równocześnie i zdobytym w wcześniejszej akcji przez naszą grupę, który był do dyspozycji organizacji.
Za czasów niemieckich udało się ojcu otrzymać większe mieszkanie przy ulicy Kazimierzowskiej nr 35 na pierwszym piętrze gdzie przeprowadziliśmy się. Okna z jednego pokoju z widokiem naprzeciw bramy spalonego przez Sowietów więzienia zwanego Brygidki oraz patrząc z okna w kierunku kościoła Św. Anny o cztery czy pięć budynków po przeciwnej stronie na budynek milicji Ukraińskiej.

f11.jpg

Codziennie rano przez dłuższy czas rozpoczynając o około 6:00 wyprowadzało dwóch milicjantów Ukraińskich z budynku Milicji człowieka prawdopodobnie w kajdankach gdyż trzymali ręce do tyłu. Tego człowieka wyprowadzali przez bramę do spalonego więzienia naprzeciw moich okien. Po paru minutach słychać było salwę karabinową, a za chwilę przyprowadzano następnego. Powtarzało to się kilkakrotnie od 5-10 osób. Około godziny ósmej otwierały się wrota więzienne z których wyjeżdżały samochody ciężarowe nakryte luźno plandeką po której czasami było widać części ciał ludzkich jak nogi czy też ręce. Samochód jechał w kierunku ul. Janowskiej, a gdzie dalej tego nie udało mi się zbadać. Prawdopodobnie za cmentarz Janowski gdyż na tych wzgórzach zwanych „Kurtynowa Góra” spalali Niemcy ciała ludzkie. W ten czas kiedy spalali zwłoki ludzkie unosił się nad tą część miasta ciemny dym oraz odczuwało się zapach, smak w ustach topionego się mydła.

Na terenach wschodnich bardzo rozpanoszyli się Ukraińcy. Mając swoją milicję robili co chcieli, a na to Niemcy nie zwracali uwagę, a nawet im szli na rękę. Na Polskie wsie, na Polskie domy napadali już nie tylko milicjanci ale organizacja Ukraińska UPA gdzie mordowali Polaków zarzynając nożami czy też drewnianymi piłami. Jak opowiadali Polacy, że w cerkwiach grekokatolickich „Pop”(ksiądz grekokatolicki) poświęcał taki sprzęt. Następnie rabowali mieszkanie, a gospodarstwa podpalali. Czasami napadali na całe Polską wieś niszcząc i podpalając ją.
Aby zapobiec takim napadom nasza partyzantka dość często staczała walki z Ukraińcami, a Niemcy nie reagowali. My natomiast w mieście mieliśmy za zadanie również rozliczać się z Ukraińcami którzy bezkarnie gnębili nasz naród, gdyż nie udawało się naszemu dowództwu nawiązać kontakt z Ukraińcami, a zwłaszcza oni nie chcieli.

Sort:  

I just upvoted You! (Reply "STOP" to stop automatic upvotes). Do społeczności: Jeżeli uważasz że głos został przyznany niesłusznie, przedstaw krótkie uzasadnienie w odpowiedzi do tego komentarza.