Na pewno UFO, albo lagi w matriksie.
A tak na serio to raczej nie były satelity. Można sobie to sprawdzić na przykład w programie Stellarium. Wystarczy zadać tam dokładny czas i położenie geograficzne i sprawdzić czy to faktycznie były satelity. Osobiście wielokrotnie spotykałem się z sytuacją, kiedy ktoś robił pokaz świetlny laserami, czy lampami na niebie. Bardzo ładnie wychodzą zdjęcia z długim czasem naświetlania. Bierze się kilka różnokolorowych laserów o dużej mocy, ustawia aparat na niebo, odpala ekspozycję i macha się nimi różnorako. Przy czułej matrycy i jasnych laserach, podczas lekkiej mgły uzyskuje się efekt zorzy polarnej. Ale sądząc po tym przypadku to zdjęcie byłoby chyba nudne.
Dodatek:
Satelity nie pojawią się w tym samym miejscu co godzinę. Można to wyznaczyć z pierwszej prędkości kosmicznej V1=(G·M/R)^0.5 , gdzie G - stała grawitacji, M - "masa planety" w tym przypadku Ziemi, R - promień od środka Ziemii do ciała, którego prędkość wyliczamy R = promień Ziemi + wysokość nad jej powierzchnią. prędkość się wyraża przez wzór: V=s/t, gdzie: s - droga (w tym przypadku będzie to orbita satelity), t - czas, który chcemy wyznaczyć. Łączymy więc wzory i dostajemy s/t=(G·M/R)^0.5. Orbitę "s" możemy wyznaczyć poprzez wzór na obwód sfery o stałym potencjale czyli po proste i znane równanie s = 2·π·R. Daje nam to 2·π·R/t=(G·M/R)^0.5. Podnosimy do kwadratu: 4·π^2·R^2/t^2=G·M/R. Przemnażamy przez t^2, dzielimy przez G·M/R, gdzie R > 0 oraz M > 0 i pierwiastkujemy obustronnie. W efekcie dostajemy czas w jakim satelita okrąży Ziemię: t = 2·π·R^(3/2)/(G·M)^0.5. G - to stała równa ok. 6.67·10^(-11) [m^3/kg/s^2], M wynosi zaś niecałe 6·10^24 [kg]. Pozostaje nam jeden parametr zmienny, czyli odległość od środka Ziemi. Poniżej pozwoliłem sobie zamieścić wykres funkcji czasu (w godzinach) od promienia orbity (w kilometrach):
Zakres ustawiłem między 6371 km (ponieważ poniżej satelita latałby pod Ziemią oraz zmieniałaby się tam też masa a tym samym wzór uległby modyfikacji) a promieniem orbity geostacjonarnej równym 42160 km. Jak widać na wykresie czas okrążenia Ziemi na tej orbicie wyniósł ok. 23,93 godziny (ok. 23:56), co odpowiada dobie gwiazdowej. Co do najkrótszej orbity to zakładając, że najniższe satelity latają na wysokości 100 km otrzymujemy czas 1.44 godziny (ok. 1:26). Dla ISS (średnio 405 km) czas z wyznaczonego wzoru wyniósł 1.576 godziny (ok. 1:34). Jak ktoś chce może sprawdzić jak te wyliczenia pokrywają się z wartościami rzeczywistymi. Owe różnice biorą się z uśrednienia promienia Ziemi, tego że Ziemia to jest geoidą i jej rozkład masy nie jest idealny, przybliżeniem orbit do okręgów i kilkoma innymi czynnikami.
Dodatkowo satelity latają pod różnymi inklinacjami (kąt między płaszczyzną orbity a równika), co po dodaniu obrotu Ziemi wokół osi sprawia, że satelita pojawia się w innym miejscu na niebie i niekoniecznie jest on widoczny z tego samego miejsca po wykonaniu kolejnego okrążenia.
Dziękuję @pozyton za komentarz i obszerne wyjaśnienia:)
Nigdy nie byłam znawcą fizyki i zapewne też wiele zmieniło się w nauce i nauczaniu od czasu, gdy ukończyłam edukację;), dlatego też zaciekawiło mnie to, co napisałeś o satelitach (niestety przyznam, że obliczenia wydają mi się zbyt skomplikowane jak na mój poziom wiedzy, więc bardziej skupiłam się na wnioskach).
Dodam tylko, że zdjęcie, które załączyłam nie ma nic wspólnego z owym wydarzeniem, które opisałam; jest to zwykłe zdjęcie nieba z widocznymi smugami kondensacyjnymi i zamieściłam je tylko dlatego, że wydało mi się (z powodu robienia go pod słońce) nieco tajemnicze;)
Jestem też pewna, że to, co widziałam, nie było pokazem laserowym. W niczym go nie przypominało. Wszystko wyglądało bardzo "niewinnie", nie zwracało żadnej uwagi, chyba, że ktoś (jak my wtedy) rzeczywiście obserwował tę sytuację przez dłuższą chwilę, nie odwracał wzroku i zobaczył dokładnie ten moment. Teraz tak myślę, że może gdyby to były satelity to może to, co napisałeś o "różnych inklinacjach" tłumaczyłoby w jakiś sposób to zjawisko, przynajmniej ich pozorne"zatrzymanie się". Ale czy mogłyby "zawrócić"?
Inklinacja determinuje tor lotu, ale zawsze jest to elipsa. W dużym uproszeniu mogę napisać, że wpływa ona na maksymalną odległość kątową orbity od płaszczyzny równikowej Ziemi. Żeby mogły zawrócić musiałyby okrążać inne ciało niebieskie, ale prawdopodobnie w tedy nie byłyby to satelity okrążające Księżyc. W dodatku z opisu wynika, że musiałyby być tam dwa duże ciała oprócz Ziemi i cały układ mocno się komplikuje a mamy tylko jednego tak wielkiego naturalnego satelitę, więc inklinacja nie jest tym co spowodowałoby takie zjawisko. Nieźle zagmatwałem.
Laserową genezę tej obserwacji można wykluczyć jeśli te "punkty" świeciłyby na biało.
Chciałem się jeszcze odnieść do tego: "(jakieś 2cm na niebie;))". Odległości na niebie podajemy w kątach. Oczywiście nie każdy ma sekstant pod ręką, dlatego istnieje mniej dokładna, ale za to prostsza metoda. Oto mini poradnik:
źródło
Przy okazji rozmiar kątowy Księżyca na niebie to ok. pół stopnia lub jak kto woli 30 sekund, więc tą informację też można użyć do mierzenia kątów.
Mam jeszcze pytanie, czy obiekty zmieniały swoją jasność w trakcie lotu? Nie chodzi mi tu o błyskanie i migotanie, bo satelity rzadko to robią.
Witaj @pozyton-ie,
dziękuję Ci za Twoją cierpliwość do wyjaśnień:)
Gdy patrzę na obrazki rąk najbliższą "odległością" będzie 5 stopni:)
Obiekty nie zmieniały swojej jasności i "świeciły" białym światłem, jak "zwykłe" gwiazdy na niebie. Tak właściwie, to gdyby się nie poruszały to "byłyby" to zwykłe gwiazdy na niebie wg mojego postrzegania.
Pozdrawiam Cię serdecznie
Prawdopodobnie dwie satelity wzeszły blisko krawędzi cienia Ziemi po przeciwnych stronach nieboskłonu, następnie zbliżały się do siebie po czym obie pojawiły się bardzo blisko jakiś gwiazd o podobnej jasności (dzieliło je te 5 stopni). W tym momencie dała o sobie znać Ziemia przesłaniając Słońce satelitom i dlatego przestały być widoczne. Po kilkunastu sekundach w okolicach tych gwiazd pojawiły się dwie zupełnie inne satelity, które wzeszły wcześniej w cieniu. Lato sprzyja takim zjawiskom ze względu na niskie położenie Słońca pod horyzontem. Mogła to być też sprawka jakieś starej smugi kondensacyjnej, które to są niewidoczne w ciemną noc z daleka od świateł i mają właśnie takie rozmiary kątowe na niebie. Takie zjawiska są bardzo rzadkie, ale muszą się kiedyś zdarzyć, no i właśnie prawdopodobnie to było w tedy.
i miałam to szczęście je obserwować:) dziękuję!
Jestem pod wrażeniem. Na korki z fizyki bym się zapisała:)
Sam ich potrzebuję.
Jaka skromność :)
To nie skromność, tylko wnioski wyciągnięte na podstawie ocen. :/