Pewien cieśla po wielu latach pracy postanowił przejść na emeryturę. Powiedział o tym swojemu pracodawcy motywując decyzję tym, że teraz chce spokojnie z rodziną cieszyć się życiem.
Szefowi trudno było rozstać się z nim ponieważ był wyjątkowo dobrym pracownikiem. Zapytał go, czy może na koniec zbudować jeszcze jeden dom - odparł, że tak…
Z czasem łatwo było zauważyć, że duchowo jest nieobecny w pracy. Wykonana robota była marnej jakości - to niefortunny sposób na zakończenie kariery zawodowej.
Kiedy skończył pracę, pracodawca wręczył mu klucze do drzwi wejściowych i powiedział, że to jest jego dom - prezent na zakończenie ich współpracy.
Cieśla był w szoku! Co za wstyd. Gdyby wiedział, że budował swój dom zrobiłby to w zupełnie inny sposób.
Tak samo jest z nami - budujemy nasze życie, dzień po dniu, a następnie zdajemy sobie sprawę, że musimy żyć w tym domu.
Pewnych rzeczy nie można cofnąć, a każdego dnia wbijamy gwoździe, montujemy płyty i wznosimy fragmenty muru… Nasza postawa i wybory dokonane dziś - budują dom, w którym będziemy mieszkać jutro.
Moim zdaniem to trzeba odebrać inaczej, jeżeli już musimy robić analogię do życia - jeżeli robisz coś nie ze swoim przekonaniem to masz marny efekt.
Metafora domu i pracy jest całkiem dobra, sami powinniśmy zaplanować swoje życie od początku do końca. Wtedy będziemy mieli szanse żyć tak jak my chcemy, a nie każą nam inni.