Dziś mija dokładnie tydzień odkąd pierwszy raz pojawiłam się w Holandii. Jak wiadomo, każdy kraj rządzi się swoimi prawami będącymi zaskoczeniem dla przyjezdnych i w tym przypadku nie ma wyjątku. Nie będę wspominać o takich oczywistościach, że wszędzie są rowery. Chcę podzielić się z Wam rzeczami, które zaskoczyły mnie najbardziej.
Język
Na nic tutaj znajomość angielskiego czy niemieckiego. Podczas robienia zakupów, prędzej czy później i tak będziecie musieli posiłkować się słownikiem w telefonie lub pomocą obsługi. Niektóre nazwy produktów są absolutnie niemożliwe do rozszyfrowania drogą dedukcji. Spędziłam nieco czasu w Niemczech i zauważyłam, że Niemcy boją się lub wstydzą mówić po angielsku. Dlatego dla Holendrów wielki plus - w czasie tego tygodnia jeszcze ani raz nikt nie odmówił mi pomocy w języku angielskim. Zaczynając od urzędów, poprzez obsługę różnych sklepów i kończąc na przypadkowo napotkanych przechodniach - wszędzie otrzymałam wskazówki po angielsku.
Płatności
Pierwszym zaskoczeniem było dla mnie to, gdy znajomi oznajmili mi, że moje dwie karty wydane przez Mastercard nie przydadzą mi się podczas zakupów. Okazuje się, że w Holandii terminale płatnicze obsługują wyłącznie karty płatnicze Maestro i inne bardziej lokalne, wydane przez tutejsze banki. Było to dla mnie tak absurdalne, że nie uwierzyłam i musiałam sprawdzić to osobiście. Pierwsza próba w małym, polskim sklepie - karta odrzucona. Druga próba w większej sieci supermarketów - to samo. Dlatego wybierając się na zakupy w Holandii będę musiała zacząć od wizyty przy bankomacie, w którym gotówkę można już wybrać bez problemu. Ciekawe jest to, że na przykład holenderski McDonald's akceptuje karty Visa i Mastercard.
Drugie zaskoczenie było podczas płatności gotówką, a dokładniej bilonem. Koleżanka powiedziała, że w sklepach nie przyjmują jedno-, dwu- i pięciocentówek. Znów nie uwierzyłam i musiałam sprawdzić na własnej skórze. Wybrałam się do supermarketu po jedną, drobną rzecz, za którą miałam zapłacić dokładnie 48 centów. Odliczyłam sobie gotówkę i z uśmiechem podarowałam ekspedientce przy kasie. Pani płynnym angielskim poinformowała mnie, że takich monet nie przyjmują. Wyjęłam więc z portfela 50 centów, zostałam zapytana o to, czy chcę otrzymać paragon i zostałam pożegnana. No halo! Gdzie moje DWA CENTY?!
Służba zdrowia
Z usług służby zdrowia nie miałam jeszcze przyjemności korzystać, więc przedstawione informacje będą jedynie podaniem dalej informacji przekazanych mi przez znajomych. Według nich Holendrzy wszystko leczą paracetamolem. Polski lekarz bez problemu przepisuje antybiotyk, gdy pacjent pojawi się u niego z gorączką i męczącym kaszlem. W Holandii otrzymamy jedynie paracetamol i zalecenie przeleżenia kilku dni w łóżku. Aby dostać antybiotyk trzeba spełnić wszystkie wymagania ustalone odgórnie. Podobno nawet temperatura musi się zgadzać aż do miejsca po przecinku ;)
Problemy z woreczkiem? Pani weźmie paracetamol i odpocznie.
Potrącił Cię samochód i boli Cię noga? Możesz chodzić, połóż się w domu i weź paracetamol.
Rano budzisz się z opuchlizną i nie możesz nią ruszać? Och wybacz, jednak była złamana. W takim razie musimy złamać ją ponownie, aby dobrze nastawić. Ale nie martw się, dostaniesz paracetamol!
Wiem, że te historie brzmią absurdalnie, ale moi znajomi twierdzą, że tak właśnie wygląda rzeczywistość. Mało tego, Holendrzy sami nie wierzą we własnych lekarzy i jeżdżą leczyć się do Belgii.
Mieszkania
Mieszkam w małym miasteczku na południu kraju. Większość budynków mieszkalnych to zwykłe szeregowce, w których parterowe okna znajdują się tuż przy chodniku niczym witryny sklepowe. Rzadko spotyka się, aby Holendrzy używali rolet, żaluzji czy nawet firanek. Dlatego też idąc ulicą, nawet taką bardziej ruchliwą, można podziwiać całe rodziny jedzące właśnie obiad przy stole, dzieci odrabiające lekcje, osoby przygotowujące posiłek czy relaksujące się na kanapie przed telewizorem. Jest to spory kontrast w porównaniu z Polską, gdzie wszechobecne są ogrodzenia i żywopłoty.
Co prawda przytoczonych przeze mnie przykładów w żaden sposób nie można traktować jako szoku kulturowego, ale są to kwestie, które naprawdę zaskakują za pierwszym razem.
Wszystkie grafiki pochodzą z serwisu Pixabay.
Zgłaszam post do Tematów Tygodnia, nawiązując do tematu nr 3: "Nigdy na to nie patrzyłem z tej strony..."
Tak to właśnie jest w tej Holandii :)
A o lekarzach prawda, parę razy byłem i nawet lekarza nie widziałem, tylko pani w rejestracji, paracetamol i do domu za tydzień powinno być dobrze.
Dzięki za potwierdzenie ;)
ale jajca no tego to się nie spodziewałem no halo a moje 2 centy :D To się Tobie udało. Fajnie napisane w Holandii nigdy nie byłem ale może kiedyś uda się skoczyć na blanta i takie tam... wtedy trochę się pozna lepiej ten kraj ;-) vote juz leci
Kraj dopiero odradza się po długiej wojnie, pewnie dlatego nie obsługują wszystkich kart płatniczych i dopiero stawiają służbę zdrowia na nogi :DDDD
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Wojna_335-letnia
Właśnie! Ktoś już mi o tej wojnie wspominał, ale wyleciało mi z głowy ;)
Już 1,5roku z przerwami tu siedzę i jest naprawdę fajnie:) Te 1 i 2centówki to rozumiem, Holendrzy są wyluzowani i pragmatyczni, więc kto by się przejmował. Raz się zaokrągli w górę, a raz w dół i wychodzi na zero:)
Z kart polecam V-pay, jeszcze nigdzie nie było problemu, a są obsługiwane w całej UE, to jest usługa będąca pod Visą.
Z opieki medycznej miałem okazję korzystać, na zabieg usunięcia cysty czekałem, uwaga... 1 dzień, antybiotyki przepisują jeśli test na obecność bakterii (robiony od ręki) wyjdzie pozytywnie. Generalnie hipochondria i ganianie do apteki ze wszystkim to taka polska choroba i lekarze się tu pukają w głowę jak przychodzą Polacy z katarem.
Mimo, że ludzie są tolerancyjni i otwarci na co dzień to można zauważyć dyskryminację obcokrajowców w sprawach "oficjalnych", jak wynajem mieszkania, czy płatności, drobne smaczki.
Fajnie napisany wpis, dzięki:)
Pozdrawiam z Utrechtu!
Możesz mi zatem zdradzić, co robić z toną drobniaków w portfelu?
Dziękuję i pozdrawiam z Tilburga ;)
Do fontanny! :)
To mnie na samym poczatku także bardzo zdziwiło. Najlepsze jest to, że Holendrzy mimo braku zasłon czy rolet - nie zaglądają innym ludzią w okna. Cóż mnie się za pierwszym pobytem tam sztuka ta nieudała i idąc ulicą głowa latała mi od okna do okna. Byłem zdziwiony, że w żaden sposób nie chronią swojej prywatności.
Ja cały czas łapię się na puszczaniu żurawia przez okna, ale staram się tego oduczyć ;)
Congratulations @pattttti! You have completed some achievement on Steemit and have been rewarded with new badge(s) :
Award for the number of comments
Click on any badge to view your own Board of Honor on SteemitBoard.
For more information about SteemitBoard, click here
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
Gratulacje, twój post został uwzględniony przez @OCD w dziennej międzynarodowej kompilacji o numerze #112!
Możesz także dodać @ocd do obserwowanych użytkowników – dzięki temu dowiesz się o innych projektach i poznasz różne perełki! Walczymy o transparentność.
Dziękuję za nominację!