Minimalistyczny tytuł, bo czuję że jak zacznę kombinować i się zastanawiać, to zanim skończę to będę musiała iść spać, a przecież trzeba jeszcze posta napisać - a przynajmniej by wypadało, tak mi się wydaję. To tak słowem wstępu. Poza tym nadal walczę z komarem, który wpadł do pokoju i ma ochotę się najeść moją krwią, to też mam towarzystwo, które rozumie temat.
Jak się domyślacie, będzie o jedzeniu! Chyba nowa, niepisana tradycja że w nocy wstawiam posty o jakimś posiłku, najlepiej jeszcze żeby zrobić smaka przed spaniem. Tak, wiem, jest to odrobinę wredne ale... Też bym coś zjadła, właściwie to jadłabym cały czas, ale skóra daje mi regularnie do zrozumienia, że z gumy nie jest. No cóż, mało sobie z tego robię, ale jak widzę że świeże i wręcz bordowe rozstępy pojawiają się na rękach to trochę słabo. No cóż, miałam w te wakacje wrócić na siłkę, a zamiast tego przed rozpoczęciem urlopu się rozwaliłam - o czym więcej napiszę na dniach, bo wreszcie ręka jako tako działa.
Mam nadzieję, że powyższy akapit chociaż nieco Was ostudzi, a jak nie to przykro-nie przykro. Zatem na odcinek otwierający biorę na tapetę burgera. Nie będzie to jednak moja ukochana burgerownia - bo ona niestety do mnie nie dowozi i sama musze się ruszyć, żeby do niej dojechać - tylko lokalna sieciówka. Oto Zdrowa Krowa - w opcji z dostawą. Zwróćcie uwagę na to jak jest zapakowane.
Przywykłam, że raczej dostaję owiniętego papierem i folią burgera, a tutaj składane kartonowe pudełko, mega fajny pomysł. Jedyna wada - pod spodem było tyle papierka, że nie szło tego złapać rencami jak ludź. No nie dało się, trzeba było iść po sztućce - z drugiej strony jak bierze się na miejscu to też są tak wysokie, że nie nadają się do brania w ręce.
Więcej zdjęć burgera nie ma, bo byście zobaczyli mój syf na biurku, gdzie mam absolutnie wszystko. Przedwieczne talerze, puszki po energetykach, perfumy, dezodoranty, zmywacz do paznokci, dysk HDD... A to nawet nie jest 1/4 tego co się tutaj wala, ale no, następnym razem powinno być lepiej.
Jeśli chodzi o zdjęcie zawarte na glovo - nie czuję się jakoś bardzo oszukana. Jest ser (chociaż zawsze mi go mało mimo wzięcia podwójnego), mięso w porządku, trochę trawy i najważniejszy OGUR! Na kolor buły nie zwracajcie uwagi - wzięłam pełnoziarnistą, stąd jest ciemniejsza. No i tak, jest dość wysoki skurczybyk nawet jeśli nie ma tam podwójnego mięsa, a ser to płaski plaster cheddara - po jednym na dolnej i górnej bułce.
Miło, że mimo dostawy można było wybrać stopień wysmażenia. Nie jestem pewna czy domyślnie w takich przypadkach jest medium czy well done - obie opcje zjem (moim ulubionym stopniem jest medium-well, ale w dylemacie wolę po prostu medium). Mięso nie było suche, lekko podlane sosem, któremu się uciekło - ale od czego jest bułka jak nie od wycierania takich płynnych uciekinierów.
Wiem, że w sumie gdybym nie brała dodatkowego sera to przecież bym dopłaciła tylko 10 groszy do zamówienia, a nie 3 złote za serek... ALE BYŁABYM 10 groszy stratna! Chłodna logika nie zdała testu, ale trudno się dziwić jeśli przeciwko sobie miała wizję serka. Wybaczone. Niestety, przekonałam się, że plasterek finalnie nie był warty tej dopłaty, bo jego wpływ na smak był znikomy. Ale zjadłam podwójny serek, to wartość sama w sobie.
Czy burger był warty swojej ceny? No tak na styk bym powiedziała. Przypominam sobie ile kosztuje maczek i no czasy tanich śmieciowych burgerów się skończyły, lepiej wychodzi kupić kraftowego przyzwoitej jakości, cenowo wyjdzie podobnie, a przynajmniej to mięso nie jest suche czy mdłe. Akurat Zdrowa Krowa mnie nigdy nie zawiodła, a zazwyczaj jeździłam na południe Katowic - do innego lokalu niż ten skąd tym razem zamówiłam. Nie jestem w stanie powiedzieć jak w pozostałych knajpach czy też poziom jest utrzymywany.
Na marginesie - finalnie tytuł zmieniałam trzy razy, dalej nie jestem z niego zadowolona, ale niczego lepszego nie wymyślę o tej porze. Był Żarłok - ale kojarzył mi się z kanałem ŻarłokTV, potem Pasibrzuch, ale przecież jest sieciówka burgerów Pasibus, no to uznałam, że kij, że wrzucę tekst jednej z moich ulubionych postaci w LoLu (w którego już nie gram, ale to też do opowiedzenia), a ta postać miała umiejętność zjadania postaci przeciwników - Ucztę. No, to będzie Om nom nom. Idę wytruć komara raidem, bo przecież mnie zaraz rozniesie od tego natrętnego towarzystwa.
Dobrej nocy i smacznego~
Congratulations @osavi! You have completed the following achievement on the Hive blockchain And have been rewarded with New badge(s)
Your next target is to reach 3000 upvotes.
You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
Check out our last posts: