No i zagnali mnie do kąta i teraz bezmyślnie sączę herbatę - którąś z rzędu. Nawet książki nie mam. Siedzę tu i nie wiem co dalej.
Bo tak to było:
Wracam do domu.. i znowu to samo. W korytarzu dwa lustra ustawione symetrycznie. Ne pierwszy to raz, że wracam a w środku ustawka dziwna. Hmmm... sama sobie zrobiłam bałagan w zaćmieniu umysłowym żeby "podziwiać" własny bagażnik przed wyjściem? A na co mi była taka frustracja? W dodatku z pamięci mi wyleciało?
Ale chwila...
Między lustrami coś mi mignęło przecież w chwili, gdy drzwi otwierałam. Mignęło i znikło. Taaaa.... nie dość, że jakieś dziwactwa uskuteczniam to jeszcze zwidy mam. Znak widomy, że z mózgiem coś nie. Albo smog przedawkowałam
No ale skoro już i zwidy mi się zwidują na trzeźwo (no nie do końca rzeźwo skoro ten smog...) to nic nie stoi na przeszkodzie by ze zwidem sobie gadkę uciąć. Tylko na co by tu takiego...
Jak go przywabić?
Na cukier w Coca Coli, na błyskotkę? Na jajecznicę z boczkiem, ciasta, frukty? Długo tak by można, ale zwid jeśli realny swój rozum ma. Na ser w mysiej pułapce nie poleci. Albo wyżre co, podali obliże się i tyle go widzieli.
Najlepiej prosto z mostu.
– Zwidu - mówię - siłę by lustro z pokoju aż tutaj przytargać to miałeś ale już odwagi by twarz pokazać i brać odpowiedzialność za swoje to nie? Przecież skończy się tym, że do lekarza pójdę. Ten mnie zacznie leczyć z pomroczności, zmianę klimatu zaleci...
Jeśliś przypisany do murów to nic ci to, ale jeśli do mebla jakiego... Jak mieszkanie będą inaczej urządzać to miejscówkę stracisz. Wóz albo przewóz. Wyłaź, bo jak nie to do przychodni biegnę doktorowi iść się skarżyć, że mi jakiś głup zwoje mózgowe przeżera.
Westchnienie.
Przyznam, że nie oczekiwałam odzewu mówiąc tak sobie; by nerwy ukoić. Tymczasem - niespodzianka. Zadrżało, zamigotało i z wolna pomiędzy lustra zaczął wkradać się cień. Odczekałam aż na serio zacienił pustkę między lustrzaną i mówię:
– hej!
Hej! Słyszę w odpowiedzi. Ale jakieś smętne to hej na granicy szeptu. - Głośniej zwidu nie możesz? - Pytam. I masz jakiś kształt w ogóle? Bo żeś cieniem jedynie to wybacz - nie bardzo wierzę.
Cieniom lustra niepotrzebne.
Znowu migotać zaczęło. Cień z wolna w czerń się skroplił a z tej wykrystalizował kształt. Niejednoznaczny. Raz łysina z uszami jak u lisa .. chłop wyraźnie Mięśniak. Nie - mózgowiec.
Potem jakby coś babska stylizacja; japońskie rysy, europejskie... I znowu inna twarz - jak maska demona z kultur wschodu... Sylwetka ludzka.
W jednej chwili porastała wszczepami jakby ktoś części procesora w skórne implanty wmieszał..Raz lśniła metalicznie, po sekundzie strasząc ropuszą zgnilizną.
– Ok... - mówię jak już mi głos wrócił. - Może byś się tak, zwidu, zdecydował na jeden look? Oczy mnie bolą od tego migotania a i rozumek na granicy logiki (no bo kto ze zwidami gada) gotów mi o ziemię trzasnąć. A jak się weźmie rozpłaszczy o grunt to już pożytku ze mnie nie będzie.
Nie za dużo ty? Rasistka jakaś jesteś czy inne fobie w tobie grają?
– No proszę! Odezwał się!. - Włazi mi na chatę duch nieświęty i ledwo się z łaski objawił - już pyskuje. Ty mi tu potępieńcze nie gardłuj na próżno. A jeśli już gadamy to szczerze. Nie czepiam; się ból mi jakiś pod czaszkę włazi gdy na ciebie patrzę.
Sama chciałaś to teraz nie grymaś.Jestem jaki jestem. Wyglądam jak wyglądam. Bo... bo jestem kreacją. Rozumiesz?
– Nie.
Kumuluję cechy kilkuset osobowości w jednym ciele. Jestem kapitanem, sterem, okrętem; jednością wielopostaciową. Nadal nic? Ok... wyobraź sobie klasę szkolną. Albo lepiej - całą szkołę. Trzy szkoły. Zbierz wszystkich uczniów. zaznacz kształt jednego z nich i wpasuj pozostałych w ten obrys.
Trudne? A ja tak mam na co dzień. Czyli daruj sobie te płytkie wycieczki, że głowa i ból. W kuchni nie masz czegoś? Jakaś kanapka, coś? Zrób sobie na spokojnie żarełko a ja tu dokończę swoje i zniknę.
– A po ludzku byś nie mógł? Kumuluję... osobowości... jednością.. bla bla. Mów drukowanymi i prosto jak krowie na miedzy. Bo po łowców duchów zadzwonię!
Oj.. zaraz dzwonię. Czalendża mam. Po prostu. Jedna taka mi w oczy śmiechła, że sam siebie obejrzeć nie potrafię. To próbuję. Trochę mi jeszcze z kątami nie bardzo, ale dam radę. Tylko żeby mi tak wszyscy nie przeszkadzali. No już do kuchni! Sio!
I Licho mnie z własnego pokoju przegnało. I teraz... co teraz właściwie? Czalendża ma paskuda jedna.
A żeby go diabli wzięli!
źródło:Unsplash
motto ex post:
"Star Trek sam się nie obejrzy"
@tipu curate
Upvoted 👌 (Mana: 12/18)
Bacz, szlachetny synu, by nie wpaść w pętlę Bar-do. Porzuć afekt do pozostawionych bliskich, synów, córek i przyjaciół. Wstępuj w niebieską światłość ze sfery ludzi lub w białą światłość bogów. Wstępuj w pałac z klejnotów, w rozkoszny park. hyhy