Witam!
Dzisiaj, chciałbym Wam opowiedzieć o pewnej substancji, niosącej naprawdę poważne problemy dla naszego zdrowia. Nie mam tu na myśli glutenu, tiomersalu, formaldehydu, czy innych podobnych. Porozmawiamy o czymś grubszym, czymś, co potajemnie nas zabija, a my nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Mówię tu oczywiście o DHMO
Omawiany przeze mnie związek chemiczny, jakim jest DHMO, lub nazywany inaczej kwasem protonowym, jest bezbarwny, bezwonny, nie ma smaku i jest przyczyną śmierci setek tysięcy osób w skali roku. Współczynnik śmiertelności rośnie, ginie coraz więcej osób. Ale czemu? W jaki sposób zabija wcześniej wymieniona substancja?
Otóż, metod przenikania DHMO do naszego organizmu jest wiele. Może się to odbyć przez wdychanie oparów tej substancji, co może doprowadzić do poważnych oparzeń. Substancja przedostając się do płuc powoduje duszności i jeśli w odpowiednim czasie się jej nie pozbędziemy, prowadzi do śmierci.
Możemy przyjąć tę substancję razem z pokarmem, jak również i z napojem. Wydłużony kontakt z zestaloną postacią tejże substancji powoduje rozległe uszkodzenia tkanek. Do najczęstszych objawów należą m.in. pocenie się, nudności, wymioty, zwiększenie ilości wydalanego moczu, zakłócenie równowagi elektrolitycznej naszego organizmu. Prowadzi również do uzależnienia. Osoby, którym uniemożliwiono kontakt z tą substancją w 100% przypadków umierały na skutek uzależnienia. Badania naukowców na całym świecie bezsprzecznie wskazują na występowanie tej substancji w niemal każdym rodzaju spożywanych przez nas pokarmów. Dowodzą również, że skażeniu ulega całe środowisko, pokłady DHMO zostały znalezione w lodowcach na Antarktydzie!!
DHMO w stanie ciekłym, źródło - Wikipedia
Jest on składnikiem kwaśnych deszczy, powoduje erozję gleb oraz został odkryty w komórkach nieuleczalnych nowotworów złośliwych. To nie są pojedyncze przypadki, to epidemia! Każdy zbiornik, czy to jezioro, czy morze zawiera DHMO. Ogromne fabryki wylewają hektolitry tejże substancji do rzek i jezior powodując trwałe zanieczyszczenia środowiska.
Problem jest globalny i musimy z nim walczyć! W samej Ameryce petycje zakazującą stosowania DHMO podpisało tysiące obywateli. Jednak rząd nie wyraził zgody na zakazanie tego środka, gdyż określił go mianem “ważnego, dla gospodarki narodowej”. Ale co z tego, skoro całe nasze społeczeństwo prędzej, czy później wykituje na skutek działania tej substancji.
Nie mam pojęcia. Jestem bezsilny, tak jak i Ty, oraz Twoja rodzina. Problem jest tak ogromny, że nie da się go zatrzymać. Opłacone media próbują zamieść tę sprawę pod dywan, zostawić z myślą, że sama się rozwiąże. Dlatego też coraz rzadziej słyszy się o incydentach związanych z zatruciem DHMO w telewizji, czy w radiu. Ponieważ lepiej jest nie uświadamiać społeczeństwa o możliwym zagrożeniu. Możemy próbować kupować organiczną żywność, jednak prędzej, czy później znowu pochłoniemy ogromne dawki tej substancji.
Bo jak tu unikać spożycia wody?
Tak, nie przesłyszeliście się - wody. DHMO to woda, tlenek wodoru, zwykłe, zwyczajne H2O.
Jeśli jesteś osobą, która od początku wiedziała o co kaman, to pewnie na Twojej twarzy pojawił się zalążek uśmiechu. Bo przynajmniej na mojej się pojawił x), zważywszy na to, że lubię trollowac ludzi i patrzyć na ich reakcję. Mina mojej matki, kiedy usłyszała podobnie nacechowaną emocjami wypowiedź jest bezcenna.
Źródło - www.meoso.com
Ale jeśli stoisz po tej drugiej stronie barykady, to naprawdę przepraszam za to, że wprowadziłem Cię w błąd. Otóż właśnie o tych chciałbym dzisiaj krótko pomówić. O chemiofobii, ale tylko powierzchownie Niestety, jest to (zjawisko) podsycane przez zbyt emocjonalnie nacechowane publikacje, mające na celu manipulacje faktami, aby osiągnąć swój własny cel. Ale od początku.
Brak należytej wiedzy w danej dziedzinie, oraz podatność na sugestie stanowi najbardziej pożywny koktajl dla różnorakich trolli internetowych, oraz osób, które pragną wykorzystać nas do swoich celów. I nie, mówiąc to nie mam na myśli gwałtu lub molestowania seksualnego.
Coś, co w praktyce, w dobie internetu i epoki informacji nie powinno występować, jest bardzo powszechne. Dlaczego?
Najprostszym wyjaśnieniem jest chyba zwykła ludzka leniwość, oraz irracjonalna wiara w autorytety. Po co mam się wysilać i pomyśleć, skoro ktoś już mnie w tym wyręczył, jakie to miłe z jego strony, awwwww. Jaki kochany ♥️
Jest to jedna z najprostszych, o ile nie najprostsza metoda manipulacji znana ludzkości. Powołanie się na autorytet. A tym mocniej to będzie działać, im bardziej znany jest dany delikwent na którego się powołujemy. Bo przecież doktor medycyny z 69 dyplomami i 666 letnim stażem na pewno ma rację! No tak.
“Podążaj za tym, który wie.” - Wirgiliusz
Chyba każdy spotkał się w swoim życiu ze słowem ‘fobia’. Pochodzi ono z łaciny i oznacza “strach, lęk” przed sytuacjami, zjawiskami lub przedmiotami, który związany jest z unikaniem przyczyn go wywołujących. Wikipedia
Określeniem tym można nazwać osoby, które panicznie boją się chemii w każdej możliwej postaci, oraz tych, którzy najchętniej wszystkich chemików obraliby ze skóry. Pozwolę sobie na pewne uproszczenie i, aby zademonstrować to w praktyce, określę mianem chemiofoba, osoby, które dały się nabrać na ww. tekst o DHMO. Zaznaczę, że nie chcę tutaj nikogo obrazić, tylko ukazać pewną prawidłowość.
Pisząc ten krótki tekst o szkodliwym wpływie DHMO na nasze zdrowie posłużyłem się kilkoma manipulacyjnymi chwytami. Wszelkie wykrzyknienia oraz pytania miały za zadanie wywołać u Was określoną reakcję - uczucie strachu. Bo co innego bardziej wpływa na nasze zachowanie, jak nieustanna niepewność i straszenie nieuchronną zgubą. Kontrolę nad naszą racjonalnością przejmuje irracjonalny strach, który ogranicza nasze rozumowanie do minimum. Dlatego w większości przypadków opieramy się nie na całej dostępnej nam informacji, którą możemy np. wyszukać w necie, lecz jedynie na jakimś jej pojedynczym fragmencie. Często jest to fragment ważny i dla decyzji istotny, jednak ponieważ jest to tylko jeden, izolowany element, opieranie się tylko na nim wystawia nas na niebezpieczeństwo popełnienia błędu. Błędu, który może zostać wykorzystany, przez innych do osiągnięcia własnych celów. Na przykład, zainfekowana nieprawdziwą informacją grupa, może postąpić tak, jak wymyślił to sobie autor tekstu. Możliwości jest wiele. Jednak szerzej o manipulacji kiedy indziej.
Źródło - zoobranza.com.pl
Osoby, które dały się omamić w większości przypadków boją się używać syntetycznych leków, jeść produkty, które nie mają wyraźnej naklejki ‘bio’ i preferują tylko naturalne substancje. Napisałem ‘w większości przypadków’, ponieważ znajdą się i tacy, którzy po prostu nigdy się nie spotkali z taką nazwą, jednak chciałbym skupić się na tej pierwszej grupie.
Wśród nich panuje przekonanie, że każdy produkt, który znajduje się w sklepie zawiera “chemię” i jedyne produkty, które są zdatne do spożycia, okraszone zostały nalepką z zielonym listkiem. Czy jest to słuszne? Moim zdaniem nie.
Zważywszy to, że bardzo lubię chemię, muszę się wtrącić do stwierdzenia, iż “chemia jest zła i należy ją wyeliminować ble ble ble”. No cóż, byłoby to ciężkie, zważywszy na fakt, iż wszystko jest chemią :). Wszystko, co możecie dotknąć, powąchać, posmakować jest chemią. Wszystko jest zbudowane z atomów, atomy tworzą związki chemiczne, które zaś tworzą nasz wszechświat. Bez nich nic by nie istniało, nie byłoby życia. No ale o taką chemię chyba im nie chodziło co? Możliwie, że o to, co dodane, a nie jest naturalne - jest złe.
Pierwszym z argumentów osób, stojących przeciwko sklepowej żywności jest używanie syntetycznych środków ochrony roślin podczas ich uprawy. Nasza świadomość wykształca sobie obraz przesiąkniętego pestycydami ogórka, lub pomidora oraz mylnie stwierdza, iż środek przeznaczony do zabicia owadów, może zaszkodzić również nam. Oczywiście, że tak, ale dopiero kiedy wypijemy go z butelki. Ilość, pozostała na takim warzywie jest znikoma, dokładnie przebadana i dopuszczona do spożycia. Bo to dawka czyni trucizną.
W 2015r w 48,8% przebadanych próbkach, nie znaleziono mierzalnych pozostałości środków ochrony roślin. W przypadku 1,5% próbek, przekroczone zostały jednak najwyższe, dopuszczalne poziomy pozostałości. O nie! Jak z tym żyć? MORDERCY!!!
Ale żarty na bok, wyjaśnijmy sobie, co to oznacza...Czymże jest ten dopuszczalny poziom pozostałości. Otóż, zanim się za niego zabiorę, muszę wspomnieć o czymś zwanym “górnym poziomem bez negatywnych wpływów”, czyli najwyższe, zarejestrowane naukowo stężenie substancji, które nie daje negatywnych efektów zdrowotnych. Następnie dzieląc tę wartość przez 100, uzyskujemy ostrą dawkę referencyjną oraz dopuszczalne dzienne spożycie. To pierwsze określa jak dużo danej substancji można spożyć jednego dnia, bez negatywnych efektów, a ta druga określa ilość substancji, jaką można spożywać codziennie, bez odczuwania negatywnych skutków podczas całego życia. Ale to nie koniec. Przy wiele niższych stężeniach dawki referencyjnej określa się najwyższe, dopuszczalne poziomy pozostałości. To już zmienia postać rzeczy :). Dlatego nie należy brać tego argumentu aż tak serio.
Źródło - inhabitat.com
Kolejnym, argumentem jest zawartość syntetycznych składników, dodawanych do jedzenia.
No cóż, nie od dziś wiadomo, że produkty żywieniowe zawierają różnorakie konserwanty, emulgatory, te niesławne ‘E’. Ale czy jest czego się bać? Nawet jeśli dany związek spowodowałby jakieś efekty, niekoniecznie uboczne, to spożycie go nie wpłynie w żaden negatywny sposób na nasz organizm. Każdy z tych ‘E’ ma swoją określoną dopuszczalną normę spożycia, która jest warunkowana w ten sam sposób, jaki wymieniłem powyżej.
Ale wait co to te ‘E’? Chyba powinniśmy wiedzieć o co chodzi, a nie ślepo bać się nieznanego. Otóż jest to nic innego, jak kod chemicznego dodatku do żywności, który jest zatwierdzony przez wyspecjalizowane instytucje UE, uznany jako bezpieczny i dopuszczony do spożycia. Sam symbol pochodzi zaś od pierwszej litery nazwy kontynentu, czyli Europy. Dalej, każdy z tych ‘E’ dzieli się na podkategorie mieszczące się w danych przedziałach, o których możecie poczytać na Wikipedii. Nie są one niebezpieczne, ba, są niekiedy potrzebne do naszego organizmu. Przykładem może być np. witamina C, czyli E300.
Ale, bo zawsze jest jakieś ale. Osoby, które są uczulone na dany związek chemiczny, nie powinny go spożywać. Jednak to, że u jakiejś jednostki powoduje on negatywny efekt, nie znaczy, iż powoduje go u wszystkich. Jedna jaskółka wiosny nie czyni...
Generalnie, można przytaczać więcej argumentów chemiofobów, jednak na każde z nich można znaleźć racjonalną odpowiedź i kontrargument. Czy jest się czego bać? Zdaniem naukowców - nie. Czemuś musimy zaufać, a nauka jest najlepszym możliwym wyborem.
Nie należy również bać się nieznanego, szczególnie, jeśli zostanie ono podane w tak negatywnie nacechowany sposób. Nie powinniśmy ulegać emocjom, gdyż wtedy łatwiej o manipulację. To tyle z mojej strony. Piszcie Swoje uwagi i sugestie w sekcji komentarzy, jeżeli komuś się spodobało to, co nabazgrałem, to jestem niezmiernie szczęśliwy, iż komuś trafiłem do gustu, nie obraziłbym się również za jakiegoś upvota ;P.
Gdyby znaleźliby się chętni, to mógłbym, już bez jakiegoś wyszukanego wstępu namaziać jakiś tekst o antyszczepionkowcach, gdyż to naprawdę ciekawy temat x)
Dziękuję moi mili za przeczytanie, widzimy się w przyszłych artykułach.
Nikuś
Oh, gdyby tylko nauka była takim pięknym, idealistycznym, nieskazitelnym systemem, niestety nauka często poddaje się prawom rynku. Nie chodzi mi tu nawet o opłacanie konkretnych wyników, tylko raczej o to co badać i w jaki sposób bo przecież dobre wyniki badań to miliony dolarów. Na przykład żadna firma nie porwie się na badanie skutecznościo okularów ajurwedyjskich albo (tymczasowej)antykoncepcji dla mężczyzn polegającej na podnoszeniu temperatury jąder bo nie da się zrobić z tego patentu, a potem hajsu. I w drugą stronę, kiedy już poświęciliśmy miliony dolarów na rozwój jakiejś substancji chemicznej, to nie możemy teraz pozwolić, aby jakieś badania dowiodły jej toksyczności (vide słynny glifosat, sprawa jest śliska).
Amerykańskie prawodawstwo na przykład dopuszcza substance na rynek, jeśi tylko nikt nie dowiedzie, że jest toksyczna, natomiast w Europie trzeba udowodnić, ze jest bezpieczna. Smaczki. Za dużo było historii typu DDT, azbest (który używano nawet jako wyściółkę piżamek dla dzieci, aby zabezpieczyć je przed spłonięciem w pożarze) czy amfetamina, żeby bezgranicznie ufać naukowcom.
Z drugiej strony wylewa się dzieci z kąpielą odrzucając wszystko co "chemiczne", ale tak długo jak nie będzie zgody w konkretnych przypadkach, a koncerny chemiczne nie wykarzą się chęcią dialogu i otwartością, ludzie powinni mieć prawo odmówić szczepienia czy dostać informacje czy ich żywność zawiera GMO, czy też nie.
Pozdrowienia!
Congratulations @nikus! You received a personal award!
Click here to view your Board
Congratulations @nikus! You received a personal award!
You can view your badges on your Steem Board and compare to others on the Steem Ranking
Vote for @Steemitboard as a witness to get one more award and increased upvotes!