W dużym skrócie - Mógł być dobry, ale został poszatkowany przez producentów. To oni są prawdziwymi Predatorami.
Shane Black jest związany z Łowcą od początku jego istnienia, bo grał w genialnej pierwszej części filmu, a zagrał głównie po to, by pomagać przy scenariuszu, więc jest odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu. Black nie ma problemu z obracaniem starych pomysłów na głowę i tu można zebrać kilka niespodziewanych decyzji.
Ryzyko nr 1
Predator to liniowy film. Jest grupa potężnie umięśnionych najemników, idzie wykonać misję, gdy nagle zaczynają być mordowani przez kosmitę. W tej liniowości jest dużo treści i korzysta z trzyaktowej struktury jak żaden inny film, ale nie o tym miałem pisać. Ciężko nie rozpisywać się o oryginalnym Predatorze, przecież taki dobry jest. W nowym filmie widzimy kilka grup, krzyżujących się wątków i postaci. Widzimy jak na Predatora reagują inne organizacje, poszerzono znacznie perspektywę filmowego świata. Nie bardzo się to udaje, bo nie wiem który już raz widzę złego przedstawiciela armii, który chce wykorzystać coś na nową broń. Przynajmniej nie chce tresować Predatorów.
Ryzyko nr 2
Najemnicy walczący z Predatorem z Arnoldem na czele to ikoniczna grupa. Setki kilogramów mięśni, litry potu, ogromne karabiny i najpotężniejszy uścisk dłoni w historii kina. W The Predator (nie ma to jak filmy z tymi samymi tytułami, jak fajnie się pisze!) jest inaczej. Grupa żołnierzy to banda wyciągnięta ze szpitala. Thomas Jane (filmowy Punisher, a ostatnio Joe Miller z The Expanse) ma zespół Tourette'a, Keagan Michael Key bez przerwy rzuca żartami, a niezbyt jeszcze znany Augusto Augilera ma problem z zagadaniem do kobiety. Brzmi to dziwnie, zwłaszcza w supermęskim Predatorze, ale to najlepsza część filmu. Nigdzie nie czuć energii Shane'a Blacka tak jak tutaj. Dialogi między nimi mają dobre tempo i każda postać odznacza się na swój sposób.
Ryzyko nr 3
Humor. Predator nie był poważnym filmem. One linery sypały się gęsto, a John McTiernan to reżyser Szklanej Pułapki, więc ciężko o człowieka lepiej łączącego akcję z humorem. The Predator (ehh, znowu. Naprawdę nie było innego tytułu niż The Predator?) jeszcze mocniej stawia na komedię i trzeba się do tego przyzwyczaić. Niektórzy nigdy tego nie zrobią. Mi się udało i przyznam, że humor jest naprawdę dobry. Nie powinno to dziwić, Shane Black jest autorem jednej z najlepszych komedii tej dekady, ale fakt połączenia tego z takim filmem mimo wszystko zaskakuje.
Akcja za to pozostała bez większych zmian. Jest krwawo, a krew to faktycznie rozbryzgi, nie plamy z CGI. Predator też się nie zmienił, dobiera sobie przeciwników i ma swoje zasady. Niestety, czuć tutaj niewielki budżet filmu. Cięć jest za dużo, za dużo jest też scen w nocy, przez co często nie widać zbyt wiele. To CGI które się pojawia jest niewyraźne i tanie, niski budżet wychodzi tu najbardziej. Widać to w finale, gdzie nieudane CGI łączy się z ciągłą ciemnością, dając sceny, w których trudno powiedzieć co się dzieje.
To nie jest największy problem filmu. Najbardziej męczy fabuła, która jest zapchana banałami. Wspomniani źli ludzie ze złej armii to nie wszystko. Z jakiegoś powodu w filmie pojawił się nowy, większy Predator. Nawet jeśli koncept genetycznych modyfikacji ma sens u Predatorów, to nadal pozostaje wtórym pomysłem. Niszczy też sceny walki, bo nowy Predator jest tak silny, że może rozerwać ludzi na strzępy, chyba, że są ważnymi postaciami dla filmu, wtedy trochę nimi rzuca i nic ponadto. Całość nie zmieniłaby się za bardzo, gdyby Predator się nie zmienił, albo może dostał jakąś nową technologię. Dlaczego? Cóż, stawiam na producentów. Wyciągnęli swoje brudne, rządne pieniędzy łapy i zniszczyli wszystko, co udało im się złapać. Można prawie usłyszeć tę rozmowę...
„Tyyy, widziałeś ile kasy Jurrasic World zarobił? My też musimy to zrobić! Tylko jak oni to zrobili? Czy to przez to, że uwielbiana seria powróciła po latach, a zwiastun zapowiedział otwarty park wypełniony ludźmi, co zmieniło zupełnie poziom zagrożenia? A to tego w główną rolę wcielił się popularny aktor znany z najlepszego filmu od Marvela? Nieeeee. To te zmutowane dinożarły, na pewno!!! Tylko co takiego możemy zmutować, żeby Ci tępi popkornożercy to zobaczyli. Wiem! Predator!”
Ludzie tacy głupi nie są, jak się okazuje. Zmiany w filmie są boleśnie widoczne, tonacja zmienia się dając mieszankę energii Blacka z sztampowym akcyjniakiem, poszczególne elementy filmu zwyczajnie do siebie nie pasują, Zatrudniono reżysera znanego z komedii, a później poszatkowali mu film, bo było tam za dużo komedii. Następnym razem polecam wejść na IMDB, żeby zobaczyć, co robi człowiek którego zatrudniacie.
The Predator to dobry film, gdy widać w nim wizję reżysera i marny, gdy widać, że reżyser robił to, co mu kazano. Najgorsze jest to, że Shane'a Blacka może czekać kolejna porażka finansowa, co może utrudnić mu tworzenie kolejnych filmów. Taki talent na pewno nie zniknie. Ale zasługuje na coś więcej niż utratę swojego filmu przez nieudolność producentów.
Jak ktoś ma ochotę, może sprawdzić moje IMDB (są tam znajomi?) - Oceny luźne mocno, nie bijcie mnie
A tu mój mały kanał na Youtube
Mała poprawka - okazuje się, że film miał całkiem niezły budżet. No ale nie widać tego, więc w sumie nawet gorzej.
Congratulations @neiwem! You have completed the following achievement on the Steem blockchain and have been rewarded with new badge(s) :
Award for the total payout received
Click on the badge to view your Board of Honor.
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
good bot.
Okazuje się, że nie jest łatwo zrobić film, który pobije oryginalny pomysł z sprzed lat... A szkoda.
Myślę, że do swoich recenzji spokojnie powinieneś dodawać tag #pl-artykuly. Poza tym wydaje mi się, że artykuł zyskał by na wartości, gdyby go estetycznie podrasować. Chociażby poprzez pogrubienie i zapisanie tytułów filmów w cudzysłowie, rozmowę producentów zapisać kursywą itd.
Zanotowane.