Wywiad z Michałem Urbaniakiem o CPK, protestach rolników i rosyjskim zagrożeniu

in #polish8 months ago


Wywiad z Michałem Urbaniakiem – członkiem Zarządu Głównego Ruchu Narodowego, Dyrektorem Biura Prasowego Konfederacji.


Narodowcy.net: Jest kolega byłym posłem Ruchu Narodowego i Konfederacji z województwa pomorskiego, konkretnie z Okręgu Wyborczego nr 25. Jak oceniasz swoją działalność poselską podczas poprzedniej kadencji?

Michał Urbaniak: Wydaje mi się, że jako poseł zrobiłem co tylko mogłem. Parę spraw udało się załatwić, chociaż jako przedstawiciel jednej z najmniejszej partii w poprzedniej kadencji Sejmu nasz wpływ na rzeczywistość był ograniczony. Zwłaszcza przez dość autorytarny styl prowadzenia pracy parlamentarnej przez Marszałek Sejmu Elżbietę Witek. W wielu sprawach byliśmy zwyczajnie sekowani, choćby w aktywności komisyjnej, czy w aktywności dotyczącej wystąpień i projektów. Natomiast udało się załatwić kilka spraw lokalnych czy dotyczących grup zawodowych. Jedną z rzeczy, które zostały załatwione też dzięki mojej pracy to była kwestia dotycząca podwyżek dla pracowników Morskiej Służby Poszukiwań i Ratownictwa. Poprzez presję i dialog w ramach komisji gospodarki morskiej ci pracownicy, a jest to co najmniej kilkaset osób w skali kraju, dostali wyższe o co najmniej tysiąc złotych pensje. Nie było to tyle ile chcieli, co jest naturalne, natomiast był to skok w porównaniu do ich standardowych pensji, a te były długo niewaloryzowane.

Podejmowałem także aktywności dotyczące obrony przedsiębiorców, pracowników czy zwykłych mieszkańców w sprawach, gdzie występował konflikt wynikający z niesprawiedliwych przepisów czy nie do końca uczciwych urzędników. To jest kolejna rzecz, której podejmowałem się dziesiątki razy, więc trudno to już zliczyć.

Kilkanaście razy interweniowałem w sprawie niedofinansowania szpitalu na Pomorzu czy kiepskiej infrastruktury drogowej - ze skutkiem różnym. Też kwestia naszej presji na PKP i na samorząd województwa przyspieszyła nieco decyzję samorządu województw pomorskiego dotyczące taboru kolejowego dla linii SKM w Trójmieście. Więc to była tak praca raczej wielu małych kroków niż jakiegoś jednego wielkiego projektu.

Czy uważasz za swoje największe osiągnięcie podwyższenie płacy pracownikom Morskiej Służby Poszukiwań i Ratownictwa?

To była jedna z wielu rzeczy, które robiłem. Wspomniałem tylko o kwestiach typowo administracyjnych i dotyczących konkretnych rzeczy, na które miałem bezpośredni wpływ. Natomiast jest jeszcze kwestia spraw politycznych, o których też moglibyśmy powiedzieć szerzej. To ustabilizowanie struktur Ruchu Narodowego na Pomorzu czy rozwój Konfederacji i jej zakorzenienie w polskim systemie politycznym - to też po części moja praca m.in. w ramach Zarządu Głównego Ruchu Narodowego. Dzięki naszej pracy Konfederacja - w odróżnieniu od wielu innych partii antysystemowych, które w Polsce powstawały - nie zaliczyła implozji.

Jak widzisz przyszłość budowy polskich megaprojektów, które zapoczątkował poprzedni rząd - w tym CPK, ale też i elektrowni atomowej na Pomorzu?

To są dwie rzeczy, które Konfederacja od początku uważała za potrzebne Polsce. Uważamy, że należy kontynuować budowę zarówno elektrowni atomowej na Pomorzu, a także CPK. Jest sporo grzechów, które PiSowcy mają na swoim sumieniu podczas realizacji tych projektów, bo robili to w typowy dla siebie sposób – na rympał, bez konkretnej strategii, a także bez konkretnej strategii komunikacyjnej. Wszyscy wiemy, że te projekty są potrzebne. PiS nie wymyślił CPK, mówiono o nim już na początku XXI wieku.

CPK jest istotny logistycznie. To nie tylko kwestia pasażerska, ale także kwestia bezpieczeństwa militarnego, kwestia logistyki NATO, która może być obsługiwana przez CPK. To są także potencjalnie korzyści z uczestnictwa w Nowym Jedwabnym Szlaku, ale dzisiaj zdaje się ten projekt upadł. W przyszłości jest to rzecz do realizacji przez państwo polskie, ale musimy z tym na razie zaczekać.
Jeśli chodzi o elektrownie jądrowe to stoimy na stanowisku, że Polska musi w nie inwestować. UE naciska na nas w kwestii dekarbonizacji. PiS nie był w stanie, nie miał do tego odwagi, by na przykład wycofać się z paktu klimatycznego, na którym jest oparty handel emisjami ETS, a który generuje olbrzymie koszty. Zaczynało się od kilku euro za emisję, a teraz to kilkadziesiąt euro. Jest to dobry materiał spekulacyjny dla podmiotów mających prawa do emisji. Pieniądze płacone w ramach tego systemu miały iść na dekarbonizację. Tak się jednak nie działo. Dlatego dzisiaj bardzo potrzebujemy energetyki jądrowej.

Polski jednak nie powinno się naciskać w ten sposób, w jaki robi to UE. Mamy węgiel, na którym jeszcze będziemy przez jakiś czas oparci. Rozumiemy fakt, że świat się zmienia i dekarbonizacja prędzej czy później nastąpi, ale róbmy to w swoim tempie. A żeby to robić bezpiecznie potrzebujemy elektrowni jądrowych, ponieważ nie ma dobrej kompensacji dla pogodowo zależnych elektrowni wiatrowych czy innych, zależnych od pogody źródeł energii. Stabilność zapewnić może albo gaz, albo na przykład elektrownia jądrowa. Budowanie elektrowni gazowych to jest pewne ryzyko dostaw paliwa. Dzisiaj działa gazoport i dobrze, że działa, natomiast potrzebujemy więcej energii, wobec czego dobrą alternatywą są elektrownie jądrowe. One nie są tak emisyjne i wiemy też, że ta technologia cały czas się rozwija.

My potrzebujemy stabilnego i zrównoważonego podejścia do dekarbonizacji, a nie ideologicznych wynurzeń niektórych polityków z Unii Europejskiej. Tak, budujmy, ale z głową. PiS może i miał dużo dobrych chęci, tylko nie potrafił ich zrealizować, a PO nawet tych chęci może nie mieć. I to mnie boli. I tego się boje, że te projekty po prostu zginą.
Jak oceniasz strajki europejskich i polskich rolników? Czy wywrą one presję na Parlamencie Europejskim? Chodzą już głosy, że UE ma odejść od swoich antyrolniczych rozwiązań.

Ursula von Der Leyen wydała oświadczenie, w którym stwierdziła, że Unia będzie ograniczać swoje cele dotyczące dekarbonizacji rolnictwa. Ja jednak jej nie wierzę. Uważam, że teraz trochę spowolniono wdrażanie tej polityki, ale metodą salami będzie ona dalej wprowadzana w życie. I uważam, że te rolnicze protesty są słuszne, bo rolnictwo to bezpieczeństwo żywnościowe Polski i wtłaczanie na siłę polskich i europejskich rolników w założenia dotyczące ograniczeń w hodowli i produkcji to jest droga do uzależnienia się od kogoś z zewnątrz. Do tego żebyśmy nie tylko jako Polska, ale także jako wszystkie kraje UE, uzależnili się od produkcji żywności w innych państwach. Mam tu na myśli Ukrainę, kraje Ameryki Południowej, bo przypominam, że istnieje umowa na poziome UE – Ameryka Środkowa dotycząca wjazdu towarów rolno-spożywczych z Ameryki Południowej, która jest dla nas niebezpieczna. Towary są innej jakości, niekoniecznie takiej jak w Europie i są znacznie tańsze. Co powoduje, że część naszych rolników z rynku odpadnie.

Wiadomo, że pewnych produktów w naszej szerokości geograficznej nie jesteśmy wstanie wyhodować, ale to nie znaczy, że mamy ściągać te, które możemy wyhodować. Jako Konfederacja mówimy jasno: potrzeba zwiększenia swobody produkcji rolnej i ochrony rynku rodzimego, czyli ochrony polskiego rolnika przed zalewem towarami z innych państw, co bezpośrednio wpływa na nasze bezpieczeństwo żywnościowe. Jeśli nasi rolnicy będą w stanie utrzymać się na rynku, to będą wstanie produkować żywność by wykarmić nasz naród i nawet eksportować. To jest gałąź gospodarki, która zawsze będzie potrzebna.
Rolnik to dzisiaj przedsiębiorca, który zatrudnia pewną ilość osób. Nie jest to już rolnik z jednym hektarem i jedną krową. Należy stworzyć takie warunki prawno-podatkowe, które zachęcą rolników by sami prowadzili przetwórstwo u siebie na gospodarstwach i żeby też to robili w grupach producenckich. Jest to ogromna praca, która trzeba zrobić. Część rolników nie ma zaufania do grup producenckich, czy do spółdzielni. Ja im się czasem nie dziwię, ponieważ dobrze wiemy jak wystrzałowo kończyły niektóre spółdzielnie - do dzisiaj wielu rolników ma z tego powodu problem.

Wielu analityków jest zdania, że Rosja w przeciągu kilku lat osiągnie gotowość bojową do zaatakowania krajów NATO. Wymienia się tu kraje bałtyckie oraz przesmyk suwalski jako miejsce potencjalnego ataku. Jak Polska powinna przygotować się do tego ataku, a może są to groźby na wyrost?

Uważam, że jest to zagrożenie, którego nie możemy zignorować, ponieważ wiemy, że Rosja wielokrotnie była już agresywnym państwem wobec Polski, historię znamy i nie możemy o tym zapominać. Teraz na pewno możemy zadbać o nasze uzbrojenie i o organizację naszych sił zbrojnych. Już od dłuższego czasu nie zajmuję się kwestiami bezpieczeństwa, nie chcę za bardzo wchodzić w szczegóły, jestem raczej na tym poziomie polityczno-strategicznym.

Celem taktycznym dla Polski w przypadku potencjalnego zagrożenia militarnego ze strony Rosji jest być na tyle przygotowanym państwem, by opłacało się także państwom NATO nas bronić. A będzie się opłacało w momencie, gdy będziemy w stanie wytrzymać napór wojsk rosyjskich przez dłuższy czas. To jest absolutne minimum, by ktokolwiek mógł zareagować później.
Niezbędne jest zwiększanie potencjału militarnego Polski, zwiększanie liczebności armii, poprawianie wyposażenia osobistego żołnierzy, zakupy sprzętu i rozwój produkcji, z czym ciągle mamy problem. Potrzebujemy jak najwięcej sprzętu produkować w Polsce, nie sprowadzać z USA.
Armia potrzebuje też większego rezerwuaru rezerwistów. W szkołach średnich powinno być prowadzone szkolenie wojskowe.
Nie będę postulował obowiązkowego szkolenia wojskowego, na siłę, natomiast minimalne przeszkolenie w szkole powinno mieć miejsce. Także kwestia dodatkowych zachęt by do wojska wstępować. Myślę, że tutaj przyda się audyt "betonozy, z której się niektórzy się niektórzy śmieją. Trzeba sprawdzić dokładnie jak szkoleni są żołnierze do walki. To jest też naturalnie kwestia samej organizacji wojska i kwestia systemu wynagrodzeń. O ile w wojsku z wynagrodzeniami nie jest już tak źle jak było parę lat temu, to z organizacją pracy jest już różnie.

Na naszym portalu opisujemy dobre pomysły, ale też krytykujemy działania Konfederacji. W większości przypadków krytykujemy działania oraz opinie liberalnej treści partii, która też wpływa na ogólny przekaz jako całości ugrupowania. Czy zauważasz, że przekaz partii Ruch Narodowy jest wystarczająco widoczny?

Konfederacja jest syntezą, więc naturalnym jest to, że będą pewne działania kompromisowe, ale żaden program Konfederacji, a powstało ich kilka, łącznie z „Konstytucją Wolności”, w żadnym punkcie nie jest sprzeczny z programem Ruchu Narodowego. Nawet wiele stawianych tez i diagnoz wywodzi się bezpośrednio z programu Ruchu Narodowego. Uważam, że RN jest mocno reprezentowany, jeśli chodzi o tematy które podejmuje Konfederacja. Warto zauważyć, jak wygląda „Pakiet bezpiecznej polityki migracyjnej”. To jest coś, co zostało zaakceptowane w Konfederacji, a czego autorem jest między innymi Ruch Narodowy. Jest szereg tematów, które podejmujemy jak obrona granic, obrona polskich rolników, polskich przedsiębiorców, polskich przewoźników, po kwestię obrony życia, które w Konfederacji są czymś zupełnie naturalnym i zupełnie naturalnym są dla Ruchu Narodowego. Moim zdaniem nie ma tematów, w których istniałaby sprzeczność między Ruchem Narodowym a resztą Konfederacji.

CZYTAJ TAKŻE: „Polska odzierana jest z suwerenności”. Wywiad z Bartoszem Malewskim, prezesem Stowarzyszenia Marsz Niepodległości
Tekst opublikowany pierwotnie na portalu narodowcy.net

Narodowcy.net