Hand the DJ dopiero przede mną, bo jestem w trakcie czwartego sezonu, jednak San Junipero obejrzałam i owszem, zgodzę się, że Black Mirror to też ogromne możliwości, jakie niesie ze sobą postęp technologiczny. Tylko jedno małe ale... W mojej opinii, tak jak to w artykule zaznaczyłam, najmocniejszym punktem BM jest niepokój, poczucie zagrożenia, które bardzo oddziałuje na nas i zmusza do pogłębionej refleksji. Sam Junipero jest takim całkiem pozytywnym odcinkiem, z optymistycznym zakończeniem i pomimo że ogląda się bardzo dobrze, to mi brakowało tego poruszenia, tego strachu. Może dlatego, ponieważ oglądając BM spodziewamy się za każdym razem tego samego i gdy wyskakuje taki odcinek-wyjątek, który nie spełnia naszych oczekiwań (ale jak to - żyli długo i szczęśliwie?!), to coś nam zgrzyta? Ja pamiętam, że czułam wręcz taką ochotę, aby bohaterkom San Junipero noga się powinęła, aby coś im się stało! A tu nic. Wiem, że wiele osób w sieci uważa ten odcinek za jeden z najlepszych, więc może jednak dobrze, że twórcy potrafią zaskakiwać, że wkurzają widzów i nie dają im zawsze tego, co chcieliby otrzymać. Choć ja - szary widz przyzwyczajony do tego, że BM serwuje mu porządną dawkę wewnętrznego wzburzenia, wolę się bać i niepokoić. I chyba dłużej pogłębiam się w refleksji, gdy odcinki są bardziej dramatyczne. Z drugiej strony ta szczęśliwa końcówka może jest tylko kolorowym obrazkiem oprawionym w śliczną ramkę, wydmuszką, pod którą w rzeczywistości skrywa się wiele brzydoty.
You are viewing a single comment's thread from: