Okładka jako metafora. Dopełnienie. Według mnie to oczywiste. Kiedyś plakat sztuki teatralnej czy filmu był nawet osobnym dziełem, które się hołubiło i stawiało na piedestały.
Okładka książki za czasów manufaktury była drogocenną i unikalną. Na ostatnich targach książki w Krakowie widziałem takie egzemplarze wykonywane aktualnie. Dla mnie to jednak pewne wynaturzenie. Ekstrawagancka i kosztowna forma .... zdecydowanie nie.
Ważny jest komunikat, myśl zawarta na okładce, która ma inspirować, skłonić do zastanowienia.
Dla mnie aż takie oczywiste nie było. Mam na myśli, że nigdy nie pomyślałam świadomie o tym, że okładka jest właśnie metaforą, mimo że podświadomie ją tak traktowałam. I wydaje mi się, że wiele ludzi (zwłaszcza młodych) przez to, że postrzega książki jako tylko i wyłącznie treść, zupełnie pomija okładkę i całą resztę oprawy wizualnej lub traktuje ją jako ładną ramkę, niewiele więcej zastanawiając się nad jej znaczeniem. Choć może i słusznie, bo większość okładek dzisiaj nic nie znaczy, tylko wygląda. Może uzupełnię swój artykuł o pewne chwyty, które się sprawdzają w przypadku branży wydawniczej, takie jak np. umieszczanie słowa "dziewczyna" w tytule (to chyba od czasów bestsellerów "Dziewczyna z pociągu" i "Zaginiona dziewczyna"), dzięki czemu książki lepiej się sprzedają czy w ogóle ten nagły zalew księgarni typu Empik okładkami z postaciami kobiet, które przecież nie mają zbyt wiele znaczyć, a jedynie ładnie wyglądać.
A o artykule na temat polskiej szkoły plakatu pomyślę, bo to interesujący i baaardzo szeroki temat ;) Dzięki za podsunięcie pomysłu!
EDIT: No właśnie, problem w tym, że obecnie okładki książek ani nie inspirują, ani nie skłaniają do refleksji. Są błyszczące, często tandetne i tyle. Większość z nich zlewa się i wygląda tak samo. Może jedynie prześcigają się na wielkość napisów. Dlatego też edytowałam tytuł, bo okładka w obecnych czasach metaforą być przestała, już nią nie jest. A powinna być.
Ja jestem rozdarta. Z jednej strony doskonale rozumiem że książka nie jest tylko przedmiotem, że to coś więcej zawsze jest.
Dobre porównanie z człowiekiem i podział na ducha i materię ale jako nierozerwalną jedność. Forma książki jest trudna do określenia.
Ale, ale. Nie tylko okładka. Wiem, nudna i monotematyczna jestem, ale taką skończoną formą książki jest dla mnie Lód Dukaja wydany przez Wydawnictwo Literackie.
Książka gruba z pyszną i jednocześnie minimalistyczną okładką.
I wyklejka.
Pokryta rysunkami, zapełniona do ostatniego wolnego skrawka bieli. I to wszystko się układa w taką całość, skleja się cudownie z monumentalnym rozmachem fabularnym i światotwórczym Dukaja i puchnącym, literackim językiem.
Jakkolwiek lubię minimalizm, to jednak dobrze użyty barokowy przepych też mnie łapie.
Edit: Jedną z bardziej kiczowatych okładek jakie widziałam był Tkacz Iluzji wydany przez wydawnictwo superNOWA. Googlasz na własną odpowiedzialność. :D
Też lubię zarówno minimalizm, jak i barokowy przepych, tylko no właśnie - to musi współgrać, musi być dobrze użyte. A jeśli wejdziesz do Empiku i się rozejrzysz, to szybko się zorientujesz, że tutaj nic nie gra, że to jest taki bezsensowny chaos, który niewiele wnosi. Jeśli jest uzasadniony, to w porządku. Nawet Dębowski wspomina o jednej książce, której okładkę zaprojektował i przecież nie jest ładna w typowy sposób. Ba, ja nawet bym jej ładną nie określiła. https://www.karakter.pl/ksiazki/ajatollah-smie-watpic Ale jest uzasadniona, podobnie jak Ty piszesz o "Lodzie" Dukaja.
Tak więc myślę, że problem nie leży tyle w brzydkich, zapchanych okładkach, co raczej w traktowaniu ich jako produktów, które mają się sprzedać. Dlatego są często kiczowate, dlatego nie mają żadnego znaczenia, dlatego tylko się błyszczą i nic poza tym. Czysty marketing.
Ha, Ajatollah śmie wątpić to miałam przyjemność czytać w czasach nieświadomości tej całościowej formy książki i pamiętam że okładka mnie odrzuciła mocno.
Wspaniała robota Klaudia! Dziękuję za podzielenie się wywiadem, cudnie jest zobaczyć kogoś tak pozytywnie zakręconego na detale, czuć człowieka z prawdziwą pasją... Zobaczyłam w nim trochę siebie, jak próbuję przemycić w firmie lepszy papier czy materiały, choć za każdym razem wiem, jak to się skończy. Ja wiem, że prawa rynku są nieubłagane, ale wciąż mam takie wewnętrzne przekonanie, że rzeczy piękne, wartościowe, wykonane z prawdziwym sercem - zawsze się sprzedadzą. Osobiście kiczowaty wygląd współczesnych okładek nie razi mnie jakoś bardzo, może to moje podejście do życia ogólnie - staram się nie nakręcać tym, na co nie mam wpływu :) Dobrze, że są takie wydawnictwa jak Karakter!
Przepraszam, że odpowiadam po tak długim czasie, ale bardzo dziękuję za miły komentarz! Tak, dobrze, że są takie wydawnictwa jak Karakter i myślę, że należy je wspierać. Zresztą nie tylko wydawnictwa, ale w ogóle artystów czy ludzi, którzy starają się swoje ideały wdrażać w życie, którzy odwalają kawał dobrej roboty i po prostu robią swoje :)
Okładka jako metafora. Dopełnienie. Według mnie to oczywiste. Kiedyś plakat sztuki teatralnej czy filmu był nawet osobnym dziełem, które się hołubiło i stawiało na piedestały.
Okładka książki za czasów manufaktury była drogocenną i unikalną. Na ostatnich targach książki w Krakowie widziałem takie egzemplarze wykonywane aktualnie. Dla mnie to jednak pewne wynaturzenie. Ekstrawagancka i kosztowna forma .... zdecydowanie nie.
Ważny jest komunikat, myśl zawarta na okładce, która ma inspirować, skłonić do zastanowienia.
Może następny artykuł o polskiej szkole plakatu?
Dla mnie aż takie oczywiste nie było. Mam na myśli, że nigdy nie pomyślałam świadomie o tym, że okładka jest właśnie metaforą, mimo że podświadomie ją tak traktowałam. I wydaje mi się, że wiele ludzi (zwłaszcza młodych) przez to, że postrzega książki jako tylko i wyłącznie treść, zupełnie pomija okładkę i całą resztę oprawy wizualnej lub traktuje ją jako ładną ramkę, niewiele więcej zastanawiając się nad jej znaczeniem. Choć może i słusznie, bo większość okładek dzisiaj nic nie znaczy, tylko wygląda. Może uzupełnię swój artykuł o pewne chwyty, które się sprawdzają w przypadku branży wydawniczej, takie jak np. umieszczanie słowa "dziewczyna" w tytule (to chyba od czasów bestsellerów "Dziewczyna z pociągu" i "Zaginiona dziewczyna"), dzięki czemu książki lepiej się sprzedają czy w ogóle ten nagły zalew księgarni typu Empik okładkami z postaciami kobiet, które przecież nie mają zbyt wiele znaczyć, a jedynie ładnie wyglądać.
A o artykule na temat polskiej szkoły plakatu pomyślę, bo to interesujący i baaardzo szeroki temat ;) Dzięki za podsunięcie pomysłu!
EDIT: No właśnie, problem w tym, że obecnie okładki książek ani nie inspirują, ani nie skłaniają do refleksji. Są błyszczące, często tandetne i tyle. Większość z nich zlewa się i wygląda tak samo. Może jedynie prześcigają się na wielkość napisów. Dlatego też edytowałam tytuł, bo okładka w obecnych czasach metaforą być przestała, już nią nie jest. A powinna być.
A proszę :)
Ja jestem rozdarta. Z jednej strony doskonale rozumiem że książka nie jest tylko przedmiotem, że to coś więcej zawsze jest.
Dobre porównanie z człowiekiem i podział na ducha i materię ale jako nierozerwalną jedność. Forma książki jest trudna do określenia.
Ale, ale. Nie tylko okładka. Wiem, nudna i monotematyczna jestem, ale taką skończoną formą książki jest dla mnie Lód Dukaja wydany przez Wydawnictwo Literackie.
Książka gruba z pyszną i jednocześnie minimalistyczną okładką.
I wyklejka.
Pokryta rysunkami, zapełniona do ostatniego wolnego skrawka bieli. I to wszystko się układa w taką całość, skleja się cudownie z monumentalnym rozmachem fabularnym i światotwórczym Dukaja i puchnącym, literackim językiem.
Jakkolwiek lubię minimalizm, to jednak dobrze użyty barokowy przepych też mnie łapie.
Edit: Jedną z bardziej kiczowatych okładek jakie widziałam był Tkacz Iluzji wydany przez wydawnictwo superNOWA. Googlasz na własną odpowiedzialność. :D
Też lubię zarówno minimalizm, jak i barokowy przepych, tylko no właśnie - to musi współgrać, musi być dobrze użyte. A jeśli wejdziesz do Empiku i się rozejrzysz, to szybko się zorientujesz, że tutaj nic nie gra, że to jest taki bezsensowny chaos, który niewiele wnosi. Jeśli jest uzasadniony, to w porządku. Nawet Dębowski wspomina o jednej książce, której okładkę zaprojektował i przecież nie jest ładna w typowy sposób. Ba, ja nawet bym jej ładną nie określiła. https://www.karakter.pl/ksiazki/ajatollah-smie-watpic Ale jest uzasadniona, podobnie jak Ty piszesz o "Lodzie" Dukaja.
Tak więc myślę, że problem nie leży tyle w brzydkich, zapchanych okładkach, co raczej w traktowaniu ich jako produktów, które mają się sprzedać. Dlatego są często kiczowate, dlatego nie mają żadnego znaczenia, dlatego tylko się błyszczą i nic poza tym. Czysty marketing.
Ha, Ajatollah śmie wątpić to miałam przyjemność czytać w czasach nieświadomości tej całościowej formy książki i pamiętam że okładka mnie odrzuciła mocno.
Fak, sprawdziłam. Nie mogę przestać się śmiać! Ej, ale patrz, mam lepsze. To taki żarcik ze strony wydawnictwa Karakter (mają fajne poczucie humoru): https://www.facebook.com/Wydawnictwo.Karakter/photos/a.113006161956.112656.48318626956/10155032359536957/?type=3&theater
Muszę tu zacytować ten komentarz z FB:
Wspaniała robota Klaudia! Dziękuję za podzielenie się wywiadem, cudnie jest zobaczyć kogoś tak pozytywnie zakręconego na detale, czuć człowieka z prawdziwą pasją... Zobaczyłam w nim trochę siebie, jak próbuję przemycić w firmie lepszy papier czy materiały, choć za każdym razem wiem, jak to się skończy. Ja wiem, że prawa rynku są nieubłagane, ale wciąż mam takie wewnętrzne przekonanie, że rzeczy piękne, wartościowe, wykonane z prawdziwym sercem - zawsze się sprzedadzą. Osobiście kiczowaty wygląd współczesnych okładek nie razi mnie jakoś bardzo, może to moje podejście do życia ogólnie - staram się nie nakręcać tym, na co nie mam wpływu :) Dobrze, że są takie wydawnictwa jak Karakter!
Przepraszam, że odpowiadam po tak długim czasie, ale bardzo dziękuję za miły komentarz! Tak, dobrze, że są takie wydawnictwa jak Karakter i myślę, że należy je wspierać. Zresztą nie tylko wydawnictwa, ale w ogóle artystów czy ludzi, którzy starają się swoje ideały wdrażać w życie, którzy odwalają kawał dobrej roboty i po prostu robią swoje :)