Plany na publikację drugiej części "Ocalonego" jak na razie pozostają planami... Dawno tu nic nie wrzucałam skupiając się bardziej na publikacji na moim drugim koncie, dlatego dziś w końcu zebrałam się i postanowiłam opublikować kolejne luźne opowiadanie ze Światów Minaris.
Tym razem, tak jak wcześniej, ten krótki tekst nie jest w żaden sposób związany z "Ocalonym" oprócz rzecz jasna tego, że miejsce akcji to jeden ze Światów Minaris ;-)
Ilustracja oczywiście jest dziełem @emiliagarbien. Podobnie jak te z poprzedniego postu, ta też została wykonana na potrzeby wieczorku poetyckiego "Minaritala".
DRIADA
EVADAMEN
Przeznaczenie bywa czasem litościwe i odpowiada na modlitwy swych dzieci.
Strzeż się boginki z lasu,
Co wieczorami pod sioło podchodzi.
Bo serce twoje skradnie
I swój los zgubisz na zawsze!
**
Wszyscy o tym wiedzieli i każdy bez wyjątku przestrzegał tej zasady. Kiedy zaszło słońce, mieszkańcy wsi nie wychylali więc nosów poza ostatnie domostwa, nikt nie zaglądał do lasu. Mimo, że każdy był ciekawy, strach i obawa były większe, niż chęć zaspokojenia ciekawości.
On jednak był inny niż wszyscy mieszkańcy wsi. Rines mimo zakazu często wyglądał przez okno swego domu, który stał na obrzeżach wsi, chcąc choć na chwilę zobaczyć driadę. Nigdy jednak żadnej nie mógł dojrzeć. Chciał jednak by do tego doszło i to zanim weźmie ślub z Tanelą, która była z nim zaręczona już od kilku lat. Wiedział dobrze, że później, po ślubie, już nie będzie takiej możliwości.
Często zastanawiał się, jakby to było poznać driadę. Starsi mieszkańcy wsi i minstrele opowiadali różne rzeczy o tych leśnych boginkach. Nikt jednak nigdy ich nie potwierdził. Rines wiedział też dobrze, że elfy mieszkające w Lesie Kamiennych Drzew, który swoim wschodnim krańcem graniczył z gęstą puszczą rosnącą wokół Gravas, żyli obok i z driadami. Nigdy nie słyszał, by komukolwiek z tego powodu stała się tam krzywda…
W końcu wyglądanie przez okno zmęczyło Rinesa i zdenerwowało go, bo nic nie dawało. Mimo zakazów i ostrzeżeń, elf pewnego wieczoru po kryjomu wymknął się ze swego domu i wyszedł w las. Gdy słońce schowało się za horyzontem, Rines błądził wśród drzew. Nikogo jednak nie zobaczył, ani nawet nie usłyszał. Kiedy już niemal stracił nadzieję i miał wracać do domu, zauważył ruch kątem oka. Między drzewami ktoś bezszelestnie przemykał…
Rines ruszył po cichu za obcą postacią, jednak wkrótce zdradził go trzask gałązki pod jego stopą. Na ten dźwięk przemykająca postać zatrzymała się i spojrzała w jego kierunku. Kiedy Rines popatrzył na nią, okazało się, że była to leśna panna. Boginka znieruchomiała na chwilę tylko po to, by potem ruszyć lekko w stronę Rinesa.
Elf niepewny tego, co miało się wydarzyć, cofnął się nieznacznie. Driada jednak podeszła do niego szybko i tak blisko, że niemal poczuł dotyk jej skóry na swojej.
Leśna panna była niezwykle piękna. Skórę miała trochę ciemniejszą niż Rines, której barwa przy włosach przechodziła niemal w brąz i zieleń. Włosy jej były niczym wiotkie i świeże gałązki wierzby. Oczy miała duże i zielone. Była zwinna i drobna. W zwiewnej, brązowej sukience wyglądała jak młode, niewinne dziewczę. Stopy miała nagie i pachniała lasem i świeżą trawą.
Rines nagle poczuł ogromne pragnienie, by wziąć boginkę w ramiona, jednak obawiał się tego, co mogło stać się później, jak leśna panna zareagowałaby na to… W końcu ostrzeżenia przed driadami nie wzięły się znikąd…
— Jesteś driadą… — powiedział.
Ta jednak nie odpowiedziała. Zamiast tego uśmiechnęła się tylko i skinęła głową. Kiedy się tak uśmiechała, wydała się Rinesowi najpiękniejszą istotą we wszystkich Czterech Magicznych Światach Minaris.
Driada wyciągnęła w jego stronę swoją drobną dłoń i delikatnie dotknęła jego policzka. Rines wzdrygnął się nieznacznie, ale nie odsunął się od niej. Czekał z mocno bijącym sercem na to, co dalej zamierzała robić leśna panna. Ta tymczasem wyciągnęła drugą rękę i objęła Rinesa za szyję i przytuliła się do niego mocno. Tak więc nieśmiało i niepewnie Rines również ją objął i nagle poczuł, że chciałby tak obejmować ją do końca swoich dni… Potem driada spojrzała na niego, po czym ucałowała go delikatnie w usta. Jej wargi były miękkie i ciepłe.
Zaraz po tym zwinnie uciekła między drzewa pozostawiając Rinesa samego. Elf przez dłuższą chwilę stał w miejscu zaszokowany i zadziwiony tym, co właśnie się wydarzyło. Dopiero po dłuższym czasie oprzytomniał i ruszył za nią w las. Błądził przez czas jakiś między drzewami, jednak driady już nie znalazł. Niepocieszony, wciąż czując jej pocałunek na swych ustach, wrócił w końcu do swojej chaty.
Następnego wieczoru, kiedy tylko słońce schowało się za horyzontem, ruszył szybko w las. Tym razem nie czekał długo. Driada pojawiła się kilka chwil później. Podeszła do Rinesa, objęła go na powitanie, a potem pocałowała w usta. Złączyli się na dłuższą chwilę.
Kiedy odsunęli się od siebie, leśna panna uśmiechnęła się promiennie. Rines westchnął patrząc na nią. Była taka piękna i czarująca. Driada tymczasem pociągnęła go za rękę za sobą w gęstą, starą puszczę. Nie opierał się. Był gotów pójść za nią wszędzie.
W końcu jednak stracił ją z oczu i nie mógł jej już znaleźć. Po jakimś czasie, w którym błądził po lesie, wrócił do swojej chaty znów zasmucony, że jego spotkanie z driadą trwało tak krótko.
Kolejnego dnia znów spotkał ją pod wieczór i znów spędzili ze sobą trochę czasu. I tak było każdego kolejnego wieczoru. Rines i driada spędzali ze sobą coraz więcej czasu…
Elf zmienił się. Nie był w stanie myśleć o niczym innym tylko o tym, by znów spotkać leśne dziewczę. Wieczorami podekscytowany śpieszył na jej spotkanie, a o wschodzie słońca z bólem serca wracał do swojej chaty. Nic nie miało dla niego większego sensu, póki jej nie było przy nim.
Którejś nocy, gdy księżyc w pełni stał wysoko na horyzoncie, driada oddała mu się na posłaniu z trawy. Położyli się koło siebie na miękkim poszyciu i złączyli w namiętnych uściskach.
Kiedy Rines rano obudził się wśród traw, jej nie było przy nim. Rozejrzał się, lecz nigdzie jej nie zobaczył. Wrócił więc do swojej chaty, by zająć się swymi obowiązkami. Wtedy właśnie odwiedziła go Tanela. Martwiła się o swojego ukochanego, bo widziała, że się zmienił. Wciąż jednak, mimo tego, chciała wziąć z nim ślub. Kiedy Rines ją zobaczył, objął mocno i pocałował. Patrząc na nią stwierdził, że chciał z nią być już na zawsze. Chciał wziąć z nią ślub, założyć rodzinę, mieć dzieci.
Wieczorem, gdy ruszył by znów spotkać się ze swoja driadą był zdeterminowany, by jej o tym powiedzieć. Że już więcej się nie spotkają. Kiedy zobaczył boginkę, nagle o wszystkim zapomniał i uległ jej wdziękom… Potem znów obudził się sam w lesie. Zdenerwował się. Poirytowany wrócił do domu i przez cały dzień czuł rozdrażnienie. Przysiągł sobie, że następnym razem, kiedy spotka driadę, powie jej wszystko! Odrzuci ją i wróci do swojej Taneli!
Kolejnego wieczoru, gdy poszedł w las, znów był zdeterminowany, ale kiedy zobaczył driadę, serce zabiło mu mocniej. Znów zapragnął z nią być, dotknąć ją i pocałować, jednak siłą woli jakoś odsunął od siebie te pragnienia. Kiedy leśna panna podeszła do niego, cofnął się. Zobaczył zaskoczenie malujące się na jej twarzy. Podeszła do niego jeszcze o krok wyciągając w jego stronę ręce, ale on znów się cofnął i pokręcił głową.
— Nie! — zawołał. — Mam już dość! Ciągle znikasz, zostawiasz mnie, zwodzisz! Niby jesteśmy razem, a wcale nie! To koniec! Wracam do Taneli! Wkrótce weźmiemy ślub i będziemy razem szczęśliwi! — To mówiąc odszedł zostawiając driadę samą, tak jak ona już wiele razy go zostawiała.
Leśna panna pobiegła za nim i złapała go za rękę, jednak on ją odtrącił i bez słowa ruszył dalej. Driada patrzyła, jak jej kochanek odchodził, jednak nie ruszyła się już więcej z miejsca. Patrzyła tylko i czuła rosnącą w niej wściekłość. Jak mógł zostawić ją w taki sposób, dla jakiejś zwykłej elfki?
Rines wracał do siebie. Czuł, że postąpił właściwie, jednak wiedział, że tak naprawdę nigdy już nie zazna szczęścia. Oczywiście całym sercem kochał Tanelę, ale bardziej kochał driadę…
Wkrótce jednak Rines i Tanela wzięli ślub i wydawało się, że wszystko już wróci do normy. Nikt nie zauważył, że uroczystości zaślubin spośród drzew przyglądała się driada. Leśna panna patrząc na swego kochanka w objęciach innej, modliła się do bogini Przeznaczenia, by ta odwróciła jej losy. Modliła się, by Rines wrócił do niej i pozostał z nią już na zawsze i nigdy od niej nie odszedł.
Jej modlitwy szybko zostały wysłuchane.
Po jakimś czasie wspólnego życia z Tanelą, Rines zatęsknił za swoja driadą. Znów chciał poczuć jej bliskość, pocałować ją, być z nią. Pewnego wieczoru wyszedł więc w las i udał się na poszukiwania swojej kochanki.
Leśna panna była tam, czekała na niego i z otwartymi ramionami przyjęła go. Znów, tak jak kiedyś, wtulili się mocno w siebie i spędzili razem noc na posłaniu z trawy i miękkiego mchu. Jednak, kiedy Rines obudził się przed wschodem słońca, ona, ku jego zaskoczeniu, wciąż tam była. Siedziała obok niego i przyglądała mu się z promiennym uśmiechem.
Rines wstał i podszedł do niej. Ona również podniosła się z miękkiego mchu i stanęła przed nim. Objęli się, a on powiedział:
— Teraz wracam do siebie i tym razem to już się nie zmieni. Już nigdy się nie zobaczymy — mówił stanowczym tonem, jednak już wtedy dobrze wiedział, że za jakiś czas znów będzie szukał driady w lesie.
Słysząc to leśna panna wpadła w gniew. Nagle jej włosy rozwiały się niczym gałązki wierzby na wietrze, choć wcale nie było wietrznie. Jej oczy pochłonęła czerń, a zęby urosły i zmieniły się w kły. Z jej poczerniałych ust wydobył się przeraźliwy, długi wrzask.
Rines chciał uciec, lecz z przerażeniem stwierdził, że nie mógł się ruszyć. Spojrzał w dół. Zobaczył i poczuł, że jego palce i stopy wydłużały się, wbijały się coraz głąbiej w ziemię. On sam nagle zaczął rosnąć. Ręce i dłonie podniosły mu się mimowolnie do góry i zaczęły rosnąć, podobnie jak palce. Podzieliły się na części, tak samo, jak jego głowa…
Nagle z przerażeniem stwierdził, że nie był już elfem! Był drzewem! Dębem! Wysokim, silnym dębem z siecią korzeni pod ziemią i rozłożystą koroną gałęzi u góry. Widział wszystko i czuł, potrafił myśleć, jednak nie mógł już nic powiedzieć, czy poruszyć się… Na środku pnia, jeśli ktoś dobrze się przyjrzał, mógł dostrzec coś na podobieństwo elfiej twarzy…
Długo go szukali. Krążyli po lesie, jednak nie mogli znaleźć żadnego śladu, który by po sobie zostawił. Nikomu nie przyszło do głowy, że ten piękny, ogromny dąb, rosnący na środku matecznika, to mógł być on… W końcu po jakimś czasie wszyscy o nim zapomnieli, również Tanela, która od dawna podejrzewała go o zdradę. Każdy wrócił do swojego życia i codziennych zajęć, a Tanela wkrótce ponownie wyszła za mąż, za elfa, który był jej wierny.
Tylko jedna driada co wieczór przychodziła pod dąb, by na posłaniu z trawy i mchu spędzić kolejną noc ze swym kochankiem…
Tamtego dnia, kiedy Rines po raz pierwszy wyszedł ze swej chaty, by poszukać driady, nie pomyślał o jednej rzeczy. Driady to potężne czarodziejki, które mimo swego niepozornego wyglądu, potrafiły być bardzo niebezpieczne…