Nie zwlekając, przyjaciele zjedli posiłek i ruszyli w dalszą podróż. Chcieli przebyć jak największy kawałek drogi, zanim słońce osiągnie zenit.
— Pogoda zapowiada się świetnie — zauważył nagle Jayden, przerywając ciszę, która panowała, odkąd przyjaciele ruszyli w drogę.
Evin rozejrzał się.
— Coś za świetnie — stwierdził.
Jayden zerknął na jadącego obok niego mieszkańca Fortess.
— Co z ciebie taki pesymista? — zapytał.
Evin uśmiechnął się lekko.
— Realista, jeśli już… A co do pogody, może rzeczywiście nie powinienem się wypowiadać… Ty raczej znasz się lepiej na tutejszym klimacie… — zauważył.
Jayden wzruszył ramionami.
— No nie wiem. Pogoda na pustyni bywa bardzo zdradziecka. W jednej chwili słońce, w drugiej deszcz.
— No to zobaczymy. Ale póki co przyśpieszmy, żeby do południa przebyć jak najwięcej drogi… — zakomenderował Evin.
Jayden bez słowa kiwnął głową. Chłopcy pośpieszyli wierzchowce. Konie z cichym rżeniem popędziły przed siebie, z każdym krokiem unosząc w powietrze tumany pyłu i kurzu.
W końcu około godzinę przed południem chłopcy zatrzymali się w pierwszej napotkanej oazie. Woleli nie ryzykować dalszej wędrówki. Mogło się zdarzyć, że nie było tam żadnych oaz albo innych miejsc tego typu, które dałyby wędrowcom schronienie przed piekącym słońcem, więc chłopcy wałęsaliby się bez celu po pustyni, bo nie byłoby już sensu wracać.
Kiedy stwierdzili, że słońce świeci już dużo niżej na horyzoncie, postanowili ruszyć w dalszą drogę. Tego dnia mogli przebyć jeszcze dużo mil, nawet po zachodzie słońca i po wschodzie księżyca, jeśli noc będzie bezchmurna.
Zanim przyjaciele wsiedli na konie, Jayden złapał Evina za ramię. Kiedy chłopak popatrzył na niego pytająco, wskazał na północ i powiedział:
— Coś mi się zdaje, że jeszcze jakiś czas posiedzimy w tej oazie.
— Co to jest? — zapytał Evin.
Widział na północy tylko jakiś ciemny obłok, który nie wzbudził w nim żadnych obaw.
— Boisz się deszczu? Coś takiego może nam nawet dobrze zrobić — stwierdził, jednak Jayden pokręcił głową.
— Nie boję się deszczu, a to nie jest chmura deszczowa, tylko burza piaskowa. I zbliża się w naszym kierunku. Raczej jej nie wyprzedzimy. Musimy to przeczekać tutaj.
Evin przewrócił oczami.
— A już myślałem, że nic nam nie zakłóci tej podróży…
— Wiem, wiem. — Jayden popatrzył ze zrozumieniem na przyjaciela. — Chcesz jak najszybciej wrócić do Fortess. Uwierz mi, wiem, co mówię. Jeśli ruszymy teraz w drogę, jedyne, co nam z tego przyjdzie, to to, że zgubimy się. Stracimy orientację w terenie i pewnie zboczymy z obranego szlaku… i dużo więcej czasu zejdzie nam na powrót na właściwą drogę, co w najgorszym przypadku może nam się nigdy nie udać…
Evin wzruszył ramionami.
— Skoro tak mówisz… Pierwszy raz słyszę o czymś takim jak burza piaskowa. No cóż, ty wiesz lepiej.
Jayden uśmiechnął się do Evina.
— Rozsiodłajmy konie. Nie ma sensu, żeby się przez ten czas męczyły.
— Jak myślisz… — zapytał w pewnej chwili Evin — jak długo to będzie trwało?
Jayden popatrzył na północ i milczał przez chwilę.
— Dość szybko się zbliża. Może i szybko przejdzie… — stwierdził.
Evin pokiwał głową. Sięgnął do swojej szyi i naciągnął na usta i nos bandanę, którą do tej pory zawiązaną miał na karku. Jayden uczynił to samo. Potem chłopcy najlepiej jak mogli ukryli konie w niewielkiej oazie i przywiązali je mocno do drzew, by w trakcie burzy nie zerwały się i nie uciekły przestraszone.
Zwierzęta rżały niespokojnie, spodziewając się nadchodzącego niebezpieczeństwa. Evin podszedł do swojego wierzchowca i poklepał go po szyi.
— Spokojnie koniku — mruknął.
Koń potrząsnął grzywą, jakby chciał powiedzieć Evinowi, że wierzy mu na słowo.
W końcu po jakimś czasie chłopcy poczuli coraz silniejszy, a także gorący piasek wirujący w powietrzu, bijący ich mocno po dłoniach, wpadający do oczu i drapiący niemiłosiernie. Wierzchowce wędrowców wierzgały i rżały z przerażenia. Evin i Jayden trzymali je mocno, by nie zerwały się z uwięzi.
Burza piaskowa trwała stosunkowo krótko, ale na tyle długo, by zmęczyć przyjaciół. Kiedy tylko wiatr ustał, chłopcy sięgnęli po bukłaki z wodą i, przetarłszy oczy z piasku, przepłukali usta. Potem zajęli się swoimi wierzchowcami.
Evin wygrzebał spod naniesionego piasku siodło i otrzepał je z kurzu i pyłu. Zajrzał do swoich sakiewek. Magiczna Matryca spoczywała bezpiecznie w jednej z nich, tak jak wszystkie inne ważne rzeczy. Oprócz tego w sakwach było mnóstwo piasku. Jayden podszedł do przyjaciela.
— Zajmiemy się tym później — powiedział i popatrzył w stronę zachodniego horyzontu. — Teraz, póki możemy, ruszajmy dalej.
Evin pokiwał głową:
— Racja — przyznał. Potem gwałtownie potrząsnął sakwą. — Dziwnie się czuję… wszędzie mam piasek. — Otrzepał się, jakby myślał, że da to cokolwiek.
Jayden uśmiechnął się szeroko.
— Oj, wy mieszkańcy północy. Wszyscy jesteście tacy sami. Trochę więcej piasku i już wam niewygodnie. Lepiej zacznij się przyzwyczajać.
— Przyzwyczajać? — zawołał Evin z rozbawieniem. — Odezwał się ten, który podczas każdej wizyty w Fortess narzeka na niską temperaturę!
Obaj przyjaciele roześmiali się. Po kilku chwilach osiodłali konie i ruszyli dalej na południe.
Congratulations @minaris-4! You have completed the following achievement on the Hive blockchain and have been rewarded with new badge(s) :
You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
Do not miss the last post from @hivebuzz: