1. Rozdział 12

in #polish4 years ago

Jayden siedział na poukładanych w stos zwojach dywanów. Przyglądał się kobietom lub młodym dziewczynom, które przychodziły do sklepu ojca chłopaka albo przechodziły obok. Zwracał większą uwagę na te, które nosiły na twarzach półprzeźroczyste, jasnożółte woalki noszone przez dziewczyny i kobiety niezamężne. Te, które nosiły jasnozielone, czyli takie, które były już zaręczone, a także jasnoniebieskie, czyli mężatki, mało go obchodziły. Chłopak z błogim uśmiechem podziwiał piękno kobiet Pustyni. Wiedział jednak, że jego serce na zawsze zostanie przy Sheili, dziewczynie pochodzącej z Fortess, czyli krainy, która była największym przeciwieństwem Pustyni. Aż dziwne było to, że obie te krainy sąsiadowały ze sobą…
W krainie, w której wychował się Jayden, takie zjawiska jak mróz czy śnieg były abstrakcyjne. Chłopak wiedzę na ich temat zdobył tylko dzięki temu, że zdarzyło mu się kilka razy odwiedzić Fortess, kiedy jego ojciec jeszcze jeździł tam z karawanami. W swoim pokoju Jayden trzymał nawet ciepły, futrzany kubrak, który w Fortess był zawsze niezbędny, a w Pustyni całkowicie bezużyteczny.
Pustynia okazała się być jedyną krainą ze wszystkich Czterech Mocarstw Północy, w której bez względu na porę roku panował nieustanny upał. Przekleństwem tej krainy było to, że przez upał, wszechobecny piasek i rzadkie deszcze ludzie nie mogli tam uprawiać większości warzyw i innych jadalnych roślin, prócz kilku rodzajów owoców cytrusowych, dlatego do Pustyni przybywały częste karawany z najpotrzebniejszymi roślinami.
Jayden lubił takie dni, kiedy z innych krain przyjeżdżali kupcy. Ci ludzie zawsze przywozili ciekawe towary, a co najważniejsze, wieści z całego Trzeciego Magicznego Świata Minaris, czyli to, co chłopaka najbardziej interesowało.
Ten tydzień nie miał być wyjątkiem. Jak w każdy trzeci tydzień miesiąca, w tym również zjadą się kupcy z karawanami ze wszystkich krain. Jayden zastanawiał się, czy rodzice zgodziliby się, gdyby za tydzień chciał wyjechać z jedną z karawan do Fortess. Dawno nie odwiedzał przyjaciół z tamtej krainy. Chłopak wiedział, że z transportem nie byłoby problemu. Już nie raz podróżował do Fortess i zawsze z tym samym kupcem.
Jayden znał jednak główny powód, dla którego jego rodzice mogliby się nie zgodzić. Miał dwadzieścia lat, czyli był już w takim wieku, w którym rodzice planowali ożenić go z jakąś wybraną przez nich dziewczyną, którą Jayden w dniu ślubu zobaczy zapewne po raz pierwszy.
Wszyscy starsi bracia Jaydena, cała czwórka, byli już żonaci. Zarim, starszy od Jaydena zaledwie o dwa lata, wziął ślub już trzy lata wcześniej. Nawet młodsza o trzy lata siostra chłopaka, jako pierwsza z jego młodszego rodzeństwa, miała za rok wyjść za mąż.
Tylko Jayden zwlekał. Mimo iż wiedział, że jego rodzice nigdy się na to nie zgodzą, chciał poślubić Sheilę. W Pustyni nie pochwalano jednak takich związków. Przyjaźnie i znajomości tak, ale nie związki małżeńskie. Chłopak czasem myślał nawet o tym, by przenieść się na stałe do Fortess. Przecież jakoś zniósłby drastycznie niższą temperaturę tej krainy, bo liczyło się to, by Sheila była u jego boku…
— Ruszyłbyś wreszcie ten tyłek! — zawołał nagle ojciec Jaydena, wyrywając chłopaka z zamyślenia. — Załaduj na wózek ze cztery beczki i śmigaj do Wodopoju!
Jayden z westchnieniem zeskoczył ze stosu dywanów i ruszył do niedużego składziku, gdzie trzymali puste beczki na wodę.
Kiedy wózek był już załadowany, chwycił za dyszel i ruszył w stronę centrum miasta, gdzie została wybudowana potężna studnia, z której mieszkańcy Librey mogli czerpać świeżą, zimną, źródlaną wodę do picia.
Do Wodopoju zmierzało wielu ludzi. Studnia okazała się być jednak dość pokaźnych rozmiarów. Wokół niej ustawionych było kilka słupków, do których przymocowane zostały metalowe drągi, na których na długich łańcuchach wisiały wiadra. Z ich drugiej strony przymocowano korby, dzięki którym dało się rozwinąć łańcuch, by nabrać wody do wiadra. Dzięki temu czerpać wodę mogła więcej niż jedna osoba.
Kiedy wreszcie Jayden dotarł na miejsce, przy studni stało już kilku ludzi. Jeden słup z korbą był jednak jeszcze wolny. Chłopak szybko ruszył w jego stronę. Puścił dyszel wozu tak, że opadł na brukowaną ziemię wokół studni i ściągnął z wozu pierwszą beczkę. Otworzył ją, a potem sięgnął do korby i zaczął nią obracać, by nabrać wody do wiadra. Po kilku chwilach stwierdził, że jest już pełne i zaczął obracać korbką w drugą stronę, by wyciągnąć je ze studni. Nie musiał długo tego robić, by poczuć ciężar pełnego wiadra. Pojemność jednego to dziesięć litrów, więc aby wypełnić wszystkie cztery beczki, chłopak musiał powtórzyć tę czynność osiem razy. Nie marnował więc czasu.
Po półgodzinie wypełnił już wszystkie beczki i załadował je na wózek. Chwycił za dyszel i ruszył w stronę swojego domu. Droga powrotna zajęła mu zdecydowanie więcej czasu niż ta do Wodopoju. Wózek okazał się niezwykle ciężki… Jayden był jednak silnym chłopakiem i nie miał problemów z ciągnięciem go.

r 11.jpg

SOUNDTRACK