Powrót z emigracji - Przemyślenia Cz.1

in #polish7 years ago

IMG_1626.JPG
Z racji iż sam jestem emigrantem ekonomiczno-społecznym, oraz z uwagi na fakt, że wraz ze swoją drugą połówką wyznaczyłem już luźną datę powrotu na stałe do ojczyzny (Sierpień 2019), postanowiłem podzielić się z wami swoimi przemyśleniami, obawami oraz nadziejami związanymi właśnie z tym tematem.

Przez ostatnie 15 lat mieszkałem w Londynie, to prawie pół mojego życia. Tutaj wkraczałem w etap dorosłości, tutaj popełniłem najwięcej życiowych błędów (nieudany wybór studiów, długie okresy bezczynności, zbyt długie przebywanie na garnuszku u mamusi), tutaj poznałem wielu wspaniałych ludzi z różnych zakątków Polski jak i Świata, tutaj nauczyłem się inaczej patrzeć na rzeczywistość, być bardziej tolerancyjny i mniej uparty i tutaj wreszcie odnalazłem kobietę swojego życia, z którą planuje wspólną przyszłość we Wrocławiu, miasta w którym się wychowałem i gdzie mieszkałem do matury.

Nie jestem jednym z tych, którzy przyjechali tutaj z niczym a wracają pięknym autem i z pieniędzmi odłożonymi na własne mieszkanie. Ja miałem trochę z górki, jako że w momencie mojego przyjazdu tutaj na stałe, moi rodzice i starszy brat już mieszkali tu od kilku lat, dlatego znalezienie mieszkania ani pracy nie było dla mnie koniecznością. Nigdy też nie byłem typem człowieka oszczędnego, wręcz przeciwnie, zawsze byłem rozrzutny i mało kiedy myślałem o zabezpieczeniu swojej przyszłości. Obecnie trochę się to zmieniło, ale tak to bywa z tą dorosłością, że nasz wiek to tak naprawdę tylko cyfra, natomiast to czy jesteśmy już dorośli czy nie uwarunkowane jest przez doświadczenia jakich w życiu doznajemy, oraz wnioski jakie z nich wyciągamy.

Decyzję o powrocie do Polski podjęliśmy wspólnie już dość dawno temu, jednak z chwilą kiedy przed rokiem wyznaczyliśmy dokładny miesiąc i rok naszej przeprowadzki, wszystko to jakoś nabrało rozpędu i stało się tak jakby bardziej rzeczywiste. Nie jest tak, że odliczamy każdy dzień aby tylko wyrwać się z tej przeklętej wyspy, jednak oboje na swój sposób mamy już dosyć Londynu, wszechobecnego syfu jaki tu panuje (brudne ulice, powietrze, szczury, lisy), zgiełku, korków, tłoków w metrze czy autobusach. Dodatkowo jest tu coraz mniej bezpiecznie na ulicach a zwłaszcza w okolicy Tottenham gdzie przyszło nam mieszkać. Pierwszy raz w historii w Londynie w ciągu miesiąca odnotowano więcej zabójstw niż w Nowym Jorku

To może teraz kilka plusów mieszkania w Londynie, żeby nie było, że jest tu zupełnie fatalnie i trzeba natychmiast stąd uciekać. Jak dla mnie główną zaletą mieszkania tutaj jest mentalność tubylców. Tak bardzo wyszydzane w prawicowych mediach multi-kulti tutaj działa dość dobrze. Mieszkam dość niedaleko dzielnicy Stamford Hill, która to zdominowana jest przez ortodoksyjnych Żydów, natomiast tuż nieopodal znajduje się duże skupisko ludności muzułmańskiej i o dziwo nie dochodzi tam wcale do starć ani żadnych zamachów. Przy jednej ulicy znajdują się szkoły islamskie i żydowskie i pomimo braku integracji, między dzieciakami nie dochodzi do walk, każdy idzie w swoją stronę i pilnuje własnych spraw. To samo mogę powiedzieć o podróżowaniu komunikacją miejską, gdzie owszem zdarzają się przykre incydenty zarówno na tle rasowym jak i po prostu w wyniku ludzkiej głupoty, ale w dużych miastach gdzie każdy prawie wchodzi na głowę drugiemu, jest to raczej normalność. Odnośnie korków to co prawda są one bardzo uciążliwe, jednak kultura jazdy mieszkańców Londynu jest nieporównywalnie wyższa aniżeli tych w naszym rodzimym kraju, co w ogólnym rozrachunku sprawia, iż jazda samochodem tutaj jest mimo wszystko przyjemniejsza niż w Polsce a dla mnie jako zawodowego kierowcy jest to zwyczajnie ważne. Kolejnym plusem niewątpliwie są angielskie parki oraz inne tereny zielone, których w Londynie i okolicach na pewno nie brakuje a są one w odróżnieniu od większości ulic bardzo czyste i zadbane, dzięki czemu pozwalają na błogie chwile relaksu w tym zatłoczonymi brudnym mieście.
IMG_1973.jpg
Tyle w pierwszej części mojego artykułu. Mam nadzieję, że was nie zanudziłem a może ktoś z was ma podobną sytuację lub wcześniej z takową się zmagał, zapraszam zatem do dyskusji... Dzięki za uwagę

Sort:  

Ja również jestem byłym emigrantem. Nie na tak długi okres, ale czymś tam się mogę podzielić... Byłem rok w Irlandii. Miałem dwa cele: zarobić i udowodnić coś sobie i kilku ludziom dookoła (mianowicie: "że mogę sam sobie poradzić"). No i jakoś sobie poradziłem, aczkolwiek psychicznie człowiek nie dał rady :/ Wróciłem i do teraz się zastanawiam czy to była dobra decyzja. Takie moje małe przeżycie w skrócie ;)
Z tymi korkami to faktycznie skaranie na tych wyspach...

Dzięki za komentarz i cieszę się, że sobie poradziłeś. Nie żałuj niczego, będzie dobrze.

Jestem w podobnej sytuacji stary, z tym że jestem za granicą odkąd rzuciłem szkołe jak miałem 18 lat a mam teraz 22. Jak mieszkałem w Polsce to nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić i że tak powiem odpierdalało mi. W Holandi też różne rzeczy przeżyłem, kobiete poznałem i planujemy w przyszłym roku zjechać. Zobaczymy jak to bedzie, może jakiś zasiłek na początek się ogarnie, a jak znajdziemy pracę to musimy dać radę. W razie czego można tu wrócić i coś dorobić. Nie chce spędzić tu całego życia, w Polsce może być ciężko ale to piękny kraj i w każdej chwili można gdzieś pojechać 😎

Dacie rade, tego wam życzę. Chyba nie ma co liczyć na zasiłek tylko trzeba uwierzyć w siebie i swoje możliwości. Pozdrawiam.

Absolutnie rozumiem chęć powrotu do ojczyzny! O ile UK jest wart odwiedzenia, to niekoniecznie jest to miejsce, w którym chce się zapuścić korzenie :(

Hej. Dzięki za fajny opis sytuacji. Kiedyś czyli 10 lat temu miałem chęć tam pojechać ale powstrzymało mnie kilka spraw. Czekam na dalszą część :)

Tottenham koło Stamford Hill... W kierunku Edmonton, przy St Ann's Rd czy koło Seven Sisters Rd? :)
Bo trochę sąsiadami jesteśmy :)

Hehe mały jest ten Świat, ja obecnie już troche dalej na północ, ciągle dzielnica Haringey ale bliżej Muswell Hill, ale często pojawiam się na starych rejonach wspomnianego Seven Sisters gdzie mieszkaja moi rodzice jak i większość znajomków.