Jedziecie sobie pociągiem, gdy nagle słychać odgłos głośnego wybuchu. Sekundę później jesteście już martwi, rozerwani przez falę uderzeniową i spaleni. Znacie to uczucie? Ja też nie. Ale Colter Stevens - główny bohater "Kodu nieśmiertelności" przeszedł przez to wielokrotnie.
Zimno, ciepło, gorąco... parzy!
UWAGA! Tekst może zawierać delikatne spoilery!
Mamy tutaj motyw podobny do "Dnia świstaka". Tylko w tym przypadku główny bohater nie ma całej doby, która się ciągle powtarza, ale tylko 8 minut. I jest to ostatnie 480 sekund życia człowieka, którego świadomość przejmuje postać grana przez Jack'a Gyllenhaal'a.
Okazuje się, że w tej wizji świata, naukowcy stworzyli dla rządu tajny projekt, o nazwie "kod nieśmiertelności". Ten skomplikowany system pozwala przenieść świadomość jednego człowieka do ciała innego, na 8 minut przed śmiercią tego drugiego. Na ekranie widzimy pierwsze wykorzystanie tego dziwnego zjawiska, a jego twórcy nie są do końca świadomi jego możliwości.
Facet, którego świadomość jest transferowana za pomocą tytułowego futurystycznego systemu, to kapitan Stevens, były wojskowy. Były, ponieważ nie żyje. A przynajmniej oficjalnie. Jak z nim jest w rzeczywistości? No, niezbyt dobrze, bym powiedział...
"Idzie lisek koło drogi, nie ma ręki ani nogi..." - dobra, to zbyt chamskie. Lepiej zmienię temat. Wy też nie lubicie, gdy Wam cierpnie noga? :D :D
Mimo, iż ciało naszego protagonisty doznało sporych ubytków na skutek zamachu podczas wojskowej misji, to jego świadomość udało się ocalić i podłączyć do "kodu nieśmiertelności". Dzięki temu można ją wykorzystywać do słusznych zadań. Zastanawiać się jednak można, czy jest etycznym przechwycenie świadomości kogoś, kto powinien być całkowicie martwy i bez jego zgody iwykorzystywać ją do własnych celów?
Stevens zostaje jednak postawiony przed faktem dokonanym. Dostaje bowiem misję, by namierzyć terrorystę oraz zapobiec wybuchowi bomby w pociągu, która rozwaliła Chicago. I jak wspomniałem wcześniej, ma na to aż 8 minut. A co jeśli nie zdąży? Wtedy umiera, a wczytywana jest ponownie ta sama symulacja. Znów ma kilka minut na uratowanie miasta i tysięcy ludzi. Czy bohaterowi uda się zmienić przeszłość? A może stworzy jakiś równoległy świat? Warto się przekonać o tym samemu ;-)
To uczucie, gdy myślisz, że "kod nieśmiertelności" to najlepsza technologia, aż nagle obczajasz Steemit, oparty na blockchain :D
Reżyser Duncan Jones, twórca świetnego i minimalistycznego "Moon" znów pokazał klasę przy tym dziele. Stworzył trzymający w napięciu thriller, który intryguje i wciąga. Ten film to rasowe kino science-fiction, takie które uwielbiam. Mamy tutaj współczesny świat, dokładnie taki jaki znamy. Jedynym elementem wymyślonym jest właśnie tytułowy kod.
Dodatkowo ogromny plus leci ode mnie za występ Jack'a Gyllenhaal'a. Po obejrzeniu tego filmu, wskoczył on do ścisłej czołówki moich ulubionych aktorów. Brawa również należą się dla pięknej Ver'y Farmiga, która wykreowała świetnie postać kapitan Goodwin, kontaktującą się ze świadomością głównego bohatera. Razem stworzyli interesujący duet i czuć było jak między nimi wytwarza się mocna sieć emocjonalna.
Z tego co pamiętam, efekty specjalne robiły naprawdę wrażenie. Inteligentna praca kamery w kilku momentach dodawała dynamizmu wielu scenom, a motywy muzyczne wzmagały i tak spore już napięcie. Świetne wrażenie wywarło na mnie przedstawienie miejsca, w którym znajduje się świadomość głównego bohatera jako tajemniczej i starej kapsuły. Ogólnie reżyser tak prowadzi ten film, by widz zadawał sobie często pytanie: What the f..k? Zwłaszcza na początku to się bardzo udziela. Ale sama końcówka również pozostawia w głowie mały rozpierdziel :D
Gdy rząd prosi cię o uratowanie ponad dwumilionowego miasta, a ty tłumaczysz, że nie bardzo masz czas...
Pamiętam jak parę miesięcy przed premierą tego filmu, zobaczyłem w kinie jego zwiastun. Już wtedy byłem pod wielkim wrażeniem i zapragnąłem go zobaczyć. Oczywiście brałem pod uwagę, że to może być kolejne rozczarowanie. Przecież bardzo często twórcy w zwiastunie prezentują głównie najlepsze kawałki, a sama produkcja nie ma oprócz tego za wiele do zaoferowania. W przypadku "Kodu nieśmiertelności" było jednak inaczej. Trailer intrygował, a film po prostu pozamiatał! Od pierwszej do ostatniej sekundy seansu byłem wprost zachwycony. A gdy wyskoczyły napisy końcowe, to czułem smutek, że to już koniec...
Dla mnie ten film to 9/10!
Jeśli więc lubisz sci-fi w stylu "Deja Vu" to ten film również powinien Ci się bardzo spodobać.
Kadry z filmu użyto na podstawie prawa cytatu: http://www.prawoautorskie.pl/art-29-prawo-cytatu
Post zgłaszam do 26 edycji „Tematów Tygodnia” jako luźne nawiązanie do tematu nr 1: Katastrofa kolejowa w Hordorf.
Zapraszam na mojego bloga: http://zkusiorabani.pl/
oraz do polubienia strony na FB: https://www.facebook.com/zkusiorabani/
Jeśli tylko Ci się spodobało zostaw upvote i komentarz :) Będę niezmiernie wdzięczny :) Możesz także obserwować mój profil, by nie przegapić kolejnych postów!
Polecam obejrzeć również "The looper" - film o zabójcach, którzy o wskazanym czasie czekali w danym miejscu i zabijali gościa, którego agencja przysyłała z przyszłości. Zabójcy nawet nie widzieli twarzy ofiary.
Mam już go na liście do obejrzenia :D
Dobry jest The looper
Nie widziałem tego filmu - zapisuje na listę do obejrzenia.
Prawidłowo :)
Uwielbiam filmy z pętlami czasowymi. Ten był naprawdę przyjemny. Polecam jeszcze "Piąty wymiar", też ciekawa historia.
Dzięki za polecenie!
"Moon" to jeden z moich ulubionych filmów XXI wieku. Jeżeli ktoś chce muzyki doskonałej:
Świetny utwór... I ten plakat filmu zapada w pamięć. Doskonale obrazuje minimalizm samego filmu.
Dokładnie tak jest ;)!
Dosyć podobnym filmem z motywami "dnia świstaka", jest "Na skraju jutra" z Tomem Cruisem, ale nie jestem pewny czy oglądałem ten z posta, jak nie to trzeba nadrobić ;P
Do filmu, który polecasz też się przymierzam od jakiegoś czasu. Nadejdzie na niego kiedyś pora :)
Pamiętam film. Niesamowity. A końcówka boska. :)
Oj zgadzam się :D