Hi Guys, this is a piece of the polish anarch-capitalist article from a few years ago, regarding "The financial monster of Jekyll Island" by Edward G. Gryffin. Have you ever heard of it?
Za nami „narodowy test z ekonomii”, czy jak tam brzmiała nazwa szopki, którą w ramach realizowania „misji” zafundowała nam – oczywiście za nasze pieniądze – TVP. W gruncie rzeczy pomysł ten nie był nawet taki zły. Czasy są ciężkie i będą jeszcze cięższe - ludzie, nolens volens, będą w końcu musieli wyjść z Matrixa i zamienić codzienną porcję mamymadzi na konfrontację z rzeczywistością. A wiedza ekonomiczna to oręż, który może być bardzo przydatny w takiej konfrontacji. Warto więc ją krzewić, chociaż czy koniecznie trzeba robić to za pomocą Hiszpańskiej Inkwizycji Tomasza Karolaka? Ale nie o tym ma być ten tekst. Chciałbym podzielić się kilkoma refleksjami o książce, która - trzymając się konwencji – uzbroi Was w coś na kształt połączenia topora dwuręcznego z rambołukiem.
Finansowy potwór z Jekyll Island – ten tytuł zapadł mi w pamięci, gdy słuchałem audycji, w której Wojciech Skowroński z Andrzejem Sadowskim rozprawiali na temat kryzysu gospodarczego w USA ( a może w strefie euro, w Polsce, albo w jeszcze innej skali? ). Zaintrygowała mnie uwaga red. Skowrońskiego na temat książki, w której klarownie miał być wyłożony proces tworzenia pieniędzy „z niczego”. Dołączyłem ją do listy pozycji do przeczytania w najbliższym czasie. Rozumowałem prosto: Tytuł brzmi ciekawie – chociaż może trochę zbyt sensacyjnie – a do tego temat książki dotyczy zagadnienia elementarnego dla kogoś, kto interesuje się ekonomią. Podtytuł - „Prawdziwa historia Rezerwy Federalnej” - sugeruje, że funkcjonowanie systemu bankowego przedstawione jest „ab ovo” - a więc najprzystępniej dla laika. Nawet jeżeli okaże się, że nie obcuję z wybitną literaturą, na pewno będzie w niej pewna ilość faktów – w końcu mowa o „historii” - które warto znać. Nie mam więc wiele do stracenia.
Wstęp książki G. Edwarda Griffina nie na każdym musi zrobić dobre wrażenie, a to za sprawą skrajnych tez, które „na dzień dobry” stawia autor. Mowa jest w końcu o instytucji, o której na co dzień słyszy się w mediach, w którą wpatrzone są oczy finansistów na całym świecie i której logo widnieje na, bądź co bądź, najwiarygodniejszych dzisiaj banknotach. Tutaj natomiast możemy przeczytać, że jest ona „bodźcem do wojny” czy „narzędziem totalitaryzmu”, nie wspominając już o tym, że „jest kartelem działającym przeciw interesowi społecznemu”. Upewniwszy się jednak, że mam do czynienia z pozycją raczej faktograficzną, niż stricte ekonomiczną, postanowiłem dać jej szansę. Doświadczenie uczy bowiem, że im radykalniejsza jest teza historyka, tym wnikliwiej musi on zgłębić temat, by ją obronić. Zazwyczaj dociera do faktów nieznanych nie tylko potencjalnym czytelnikom, ale i innym fachowcom – warto więc zapoznać się z efektami jego pracy, nawet jeżeli finalne wnioski okażą się nietrafione. Czy mogę stwierdzić, że się nie rozczarowałem?
Z notatek neofity
Zacznę od ekonomii, choć autor koncentruje się na niej tylko w pewnej części. Aby nie narażać się na ( zbytnią ) śmieszność, z góry zaznaczę, że ekspertem z ekonomii bynajmniej się dzięki jednej książce nie stałem. Dlatego też z laickiej perspektywy postaram się ująć pytania, na które, jak mi się zdaje, Potwór udziela odpowiedzi:
Skąd biorą się pieniądze?
Dlaczego nasze pieniądze są papierowe, a nie – dajmy na to – złote?
Dlaczego banki „kreują pieniądze” i w jaki sposób to robią?
Dlaczego państwa zadłużają się na sumy, których nigdy nie będą mogły spłacić?
Dlaczego te pożyczone pieniądze nigdy nie wpływają pozytywnie na standard życia obywateli?
Dlaczego powszechną receptą na kryzys spowodowany zbyt wysokim długiem jest dalsze zadłużanie się?
Dlaczego rządy z przekonaniem powtarzają te kroki, które już wielokrotnie doprowadziły do kryzysów finansowych?
Dlaczego banki co do zasady nie upadają w czasach kryzysu?
Dlaczego instytucje powołane w celu zabezpieczenia nas przed kryzysami się nie sprawdzają?
Dlaczego ludzie teoretycznie „oświeceni” - politycy, naukowcy czy przedsiębiorcy – zdają się być niezdolni do wyciągania wniosków z przeszłości?
Oraz pytania, które prywatnie zawsze mnie intrygowały:
Jakim cudem udało się wmówić ludziom, że prowadzenie wojen pomaga gospodarce?!
Skąd się bierze w XXI wieku taka popularność czeków w USA?
Gdyby powstało u Państwa wrażenie, że mamy tu do czynienia z okrojonym podręcznikiem z ekonomii, nic bardziej mylnego. Gryffin nie zalewa czytelnika wzorami, obliczeniami i tabelkami. W całej książce znajduje się bodaj jeden wykres. Autor unika też ekonomicznego doktrynerstwa. Nie lansuje nachalnie swoich przekonań, mimo że momentami w jego narracji bardzo silnie pobrzmiewają akcenty wolnorynkowe. Unisono z klasykami, jak Mises czy Friedman oczywiście mu się zdarza, czytelnik „obsłuchany” z twórczością chociażby rodzimych wolnościowców, np. z CAS, z łatwością te tony rozpozna. Jednak zawsze, gdy Griffin odwołuje się do teorii ekonomii, robi to w odniesieniu do konkretnego przypadku, który zresztą uprzednio omawia całościowo, z rzadko spotykaną skrupulatnością. Czasami wdaje się zresztą w polemikę z największymi tuzami ekonomii.
A więc z czym to się je?
Ale z czym mamy w końcu do czynienia, jeśli nie z wykładem z ekonomii? Z pracą historyczną z elementami powieści kryminalnej. Co to może mieć wspólnego ze współczesnym systemem bankowym? Tu właśnie ukazuje się największa zaleta książki - autor z łatwością łączy pozornie wykluczające się konwencje. Prowadzi więc nas – nie zawsze chronologicznie - przez kolejne epoki, ukazując historię pieniądza i bankowości. W czasie tej podróży czytelnikowi przetacza się przed oczami korowód historycznych postaci – od Tomasza Jeffersona i Napoleona Bonaparte, poprzez Cecila Rhodesa oraz dynastię Rotschildów, po Lwa Trockiego i Winstona Churchilla, nie wspominając o szeregu prezydentów Stanów Zjednoczonych. Na ich tle panorama wydarzeń: wojna secesyjna, I i II wojna światowa, Rewolucja Październikowa czy rozpad ZSRS. Jest to zresztą bardzo pobieżne wyliczenie.
Już czas, bym potwierdził wątpliwości, które części z Państwa towarzyszą pewnie od jakiegoś czasu. Tak, nie jest przypadkiem, że w jednej książce autor porusza tak wiele zagadnień, łączy z sobą tak odległe pozornie wątki. Finansowy Potwór z Jeckyll Island to wykład autorskiej teorii spiskowej autora. A dokładniej - jest wariacją popularnej dzisiaj teorii Nowego Porządku Świata (ang. NWO). Co czyni ją wyjątkową? Przede wszystkim perspektywa czasowa oraz spójność. Korzenie „spisku” sięgają wg autora roku 1910 i tytułowej wyspy Jekyll. Warto zaznaczyć, że - według Gryffina - czas gra na rzecz „spiskowców” a oni sami zdają sobie z tego sprawę i nie są zainteresowani gwałtownymi posunięciami. Dlatego tylko dzięki, momentami drobiazgowej, analizie wydarzeń historycznych możliwe jest „wyciągnięcie” iunctim i zdemaskowanie planu.
Ogarnięcie takiej ilości danych umożliwia żelazna konsekwencja autora. Choć z przedstawionych tu głównych założeń teorii mogłoby się wydawać, że miejscami musi być ona rażąco naciągana, po rozebraniu jej na czynniki pierwsze okazuje się, że w żadnym punkcie autor nie wymyśla przysłowiowego „prochu”. Ot, tu przedstawi założenia systemu bankowego, tam przypomni elementarne zasady ekonomii, gdzie indziej wskaże na dość powszechnie znane cechy systemu demokratycznego oraz ludzkiej natury, by w końcu umieścić wszystkie te elementy w konkretnym kontekście historycznym. Bo właśnie faktografia stanowi o sile tej książki. Finansowe perypetie największych amerykańskich i światowych koncernów, jak Lockheed, Chrysler czy Amtrack, miast – np. Nowego Jorku, a wreszcie całych państw – USA, Panamy, Meksyku, Brazylii, Argentyny, Chin, tzw. „bloku wschodniego” czy państw Afryki ukazane są jako metodyczne „podchody" Potwora i nawet jeśli uznamy teorię Gryffina za nieprzekonującą, zgromadzony przez niego materiał i tak robi wrażenie. A jak ta mieszanka wygląda w praktyce? Można sprawdzić na przykładzie wyłożonej tu metodyki działania MFW oraz Banku Światowego w ramach tzw. „pomocy finansowej”:
„Komercyjne banki krajów rozwiniętych wspierane przez swoje banki centralne tworzą pieniądze z niczego i pożyczają je rządom krajów rozwijających się. Wiedzą, że są to ryzykowne pożyczki, więc ustanawiają wystarczająco wysokie oprocentowanie, by to ryzyko sobie zrekompensować”
„Gdy kraje rozwijające się nie są w stanie spłacać odsetek ze swoich pożyczek, MFW i Bank Światowy wchodzą do gry jako zarazem gracze i sędziowie. Wykorzystują dodatkowe pieniądze stworzone z niczego przez banki centralne ich krajów członkowskich, udzielają pożyczek „na rozwój” rządom, które teraz mają wystarczająco dużo pieniędzy, by spłacać odsetki ze swoich pierwszych pożyczek i zostaje im jeszcze wiele na realizowanie swoich własnych politycznych celów.”
„Komercyjne banki prędko wyczerpują nowe zasoby pieniędzy i gra powraca do punktu drugiego. Jednak tym razem pożyczki gwarantowane są przez Bank Światowy i banki centralne krajów rozwiniętych. Teraz, kiedy usunięte jest ryzyko nieściągalności, banki komercyjne zgadzają się zmniejszyć oprocentowanie do poziomu antycypowanego od początku.”
„Z drugiej strony nie poprawia się kondycja krajów rozwijających się. Zamiast tego, ich przywódcy polityczni stają się uzależnieni od przepływu gotówki z MFW i nie będą w stanie zerwać z nałogiem. Kraje te są podbijane pieniędzmi zamiast wojskiem.” „Biedni (…) albo w ogóle nie dostają pieniędzy – zbyt wiele pochłania biurokracja, która zarządza programami – albo, jeżeli dostają jakieś pieniądze, nie wiedzą, co z nimi robić. Zwyczajnie wydają je, dopoki się nie skończą, a potem nikt nie ma żadnych pieniędzy – oczywiście nie licząc tych, którzy zarządzają programami rządowymi.”
MFW i Bank Światowy wymagają przy udostępnianiu kolejnych sum pieniędzy różnej maści „środków oszczędnościowych” mających w teorii wspierać sektor prywatny. „To przede wszystkim chwyt retoryczny. Otrzymawszy pożyczki, państwa zwykle bezkarnie ignorują postawione im warunki, a Bank i tak zapewnia pieniądze. (…) Niemniej jednak owe warunki dostosowania strukturalnego zapewniają kozła ofiarnego lokalnym politykom, którzy mogą teraz zrzucać winę za nędzę w swoich krajach na wielkich, złych „kapitalistów” z Ameryki i MFW.”
„Ludzie nauczeni tego, że funkcją rządu jest zapewnianie im opieki społecznej i zdrowotnej, jedzenia i dachu na d głową, pracy i emerytury, nie będą zachwyceni, kiedy dowiedzą się, że te ich „prawa” są zagrożone. Wychodzą zatem protestować na ulice, wywołują zamieszki w handlowych dzielnicach miast, aby móc nakraść towarów ze sklepów i ciągną pod transparenty lewicowych polityków, którzy obiecują przywrócić lub zwiększyć świadczenia.”
Oczywiście, można wpisać w google hasło: „kryzys w Grecji” czy „kryzys w Hiszpanii” i odtworzyć chronologię wydarzeń. Zważmy jednak na fakt, że pierwsze wydanie Potwora to rok 1994. Jest to zarazem dowód na trafność bardzo ważnego dla autora założenia: Ludzie żyją w przeświadczeniu, że historyczny rozwój to proces linearny, gdy w rzeczywistości jest zapętlony - mamy do czynienia z wciąż powtarzającymi się, arystotelesowskimi cyklami – te same błędy są popełniane przez polityków w odpowiedzi na te same problemy, a masy kierują się ku tym samym ideom, które prowadzą do takich samych katastrof. Prawidłowość ta wybrzmiewa tu tak silnie, że z czasem czytelnik może poczuć się wręcz znużony omawianiem przez autora kolejnych zagadnień.
Potwór, a sprawa polska
Każdy zapewne zna tę anegdotę z czasów zaborów. W ramach pracy domowej uczniowie mieli napisać pracę o słoniu. Niemiec napisał pracę pod tytułem: Słoń, król dżungli, Anglik – Moje wspomnienia z polowania na słonie w Afryce, Francuz – Życie erotyczne słoni, Włoch – Słonie w librettach operowych, Polak natomiast: Słoń a sprawa polska.
Cóż, ze stereotypami ciężko się walczy, więc nie będę ukrywał, że szczególne wrażenie zrobiło na mnie podejście, jakie autor zaprezentował w stosunku do Polski i Europy Wschodniej w kontekście upadku komunizmu. Już prawie 20 lat temu było dla niego oczywistym to, czego do dziś nie rozumie niestety przygniatająca większość Polaków, a niektóre kręgi uznają tą wiedzę za herezję tout court . W czym rzecz? Oczywiście w tzw. transformacji ustrojowej i przekonaniu zarówno polskiej, jak i światowej opinii publicznej, że wraz z komunizmem na Marsa odlecieli również komuniści. Gryffin nie ma złudzeń - zmiana ustroju politycznego wcale nie zmieniła rzeczywistego układu sił w kręgach władzy, a wręcz przeciwnie – układ ten scementowała. Już tylko to wystarczyłoby, w moim przekonaniu, by stwierdzić, że ten Potwór zasługuje na szczególną uwagę – w końcu znajomość tutejszych realiów wśród tzw. zachodnich intelektualistów często ogranicza się do haseł: papież, Wałęsa, polskie obozy śmierci (złośliwy zauważyłby, że z grubsza pokrywa się to z zakresem wiedzy znacznej części intelektualistów rodzimych). Jednak autor Potwora również nie jest ekspertem od historii III RP. Te spostrzeżenia stanowią tylko naturalne uzupełnienie wywodu – są konsekwencją tez, na których opiera się cała książka.
Czy można dojść do prawdziwych wniosków na podstawie nieprawdziwych przesłanek? Oczywiście, że tak. Jednak warto przyjrzeć się prezentowanym tutaj dowodom.
Na zakończenie – kazanie
Każda przyszła reforma zawiedzie równie żałośnie jak reformy wcześniejsze, jeśli nie uderzy w samą podstawę obecnych problemów i nie oprze się na następujących zasadach:
przywróceniu wymogu stuprocentowej rezerwy dla wszystkich bankowych depozytów na żądanie i ich równoważników
wyeliminowanie banków centralnych jako kredytodawców ostatniej instancji
prywatyzacji aktualnego monopolistycznego i fiducjarnego pieniądza emitowanego przez państwo i zastąpieniu go klasycznym, czystym standardem złota.
Nie jest to końcowy fragment Potwora z Jekyll Island, a słowa Jezusa. A dokładniej - hiszpańskiego ekonomisty Jesusa Huerty de Soto z przedmowy do polskiego wydania jego przełomowej pracy Pieniądz, Kredyt Bankowy i Cykle Koniunkturalne. Postulaty te pokrywają się z postulatami G. Edwarda Griffina, jednak to Gryffin potrafił nadać im tak szeroki, a przez to przekonujący, historyczny kontekst.
Bardzo przyjemnie się czyta, oby tak dalej!
inspirujesz mnie ;)
Bardzo ciekawy wpis. Dzięki. Dużo treści i hipotez. Zastanawiam się czy nad takimi teoriami nie powinno się podchodzić z dużym dystansem, a od strony prawdopodobieństwa zajścia jej szukać kontrargumentów zamiast potwierdzeń? (mając z tyłu głowy myśl https://pl.wikipedia.org/wiki/Efekt_potwierdzenia)
Witam, kolegę - właśnie zobaczyłem Cię na chacie. To tekst sprzed bodaj 4 lat, czuć w nim jeszcze neoficki zapał ;)
Rozumiem, to obecnie zmieniło się?
Powiedzmy, że zdaję już sobie sprawę z tego, że świat jest trochę bardziej skomplikowany, niż mogłoby to wynikać z takich książek. Co nie zmienia faktu, że akurat tę poleciłbym chociażby na bardzo sprawny wykład podstaw austriackiej teorii cyklu koniunkturalnego oraz przegląd typowych instrumentów finansowych