Słyszałem też teorię tłumaczącą zainteresowanie minimalizmem na poziomie pojedynczej osoby, nie tylko wizualnym ale też tym "mentalnym". Według niej jeśli ktoś w młodości przebywał w nadmiarze przedmiotów, "maksymaliźmie" swego rodzaju, bałaganie, to są większe szanse, że potem będzie chciał iść w dorosłym życiu w drugą stronę - prostoty.To właśnie miałam na myśli w punkcie drugim, mówiąc o estetyce PRL i lat 90, gdzie królowały porcelanowe słoniki, zbieranie bibelotów, serwetki i kryształy. Chociaż jak tak patrzę na USA to tutaj nigdy im chyba niczego nie brakowało a przesyt jest na topie do dziś.
Co do książek i marek to szczerze mówiąc nigdy nie szukałam literatury na ten temat. Po Twojej wypowiedzi już raczej nie będę :) ale o tych 100 przedmiotach to faktycznie prawda - była jakiś czas temu moda na tzw. capsule wardrobe, do stworzenia której należało wyciągnąć z szafy 20-kilka elementów odzieży i to nosić cały sezon. Zawsze chciałam napisać takim ludziom w komentarzu, żeby dali sobie trochę luzu. Dla mnie minimalizm ma wyzwalac a nie być kolejnym powodem do stresu :D
Dzięki ze wpadłeś - Ty tez możesz czuć się obserwowany! Pozdrowienia - K.