[GS:Symbiont] to prosta gra narracyjna, w której to czytelnik będzie mógł aktywnie podejmować decyzje o przebiegu wydarzeń. Z perspektywy fabularnej - stając się jedną z wielu ludzkich świadomości uwiezionych w zmiennokształtnym ciele symbionta.
Z pomocą komentarzy i głosów można kierować ruchami protagonisty, tym samym decydując o tym jak dalej historia się potoczy. Jedną z dodatkowych możliwości jest opisanie własnej decyzji nawiązującej do danej sytuacji, pozwalając na pełną ingerencję w to co się dzieje (zakładając że propozycja dostanie najwięcej głosów).
(Większość informacji, natury fabularnej i mechanicznej, można znaleźć w tym artykule)
Legion
[03]
[D2] [D2] [D2][D2: Zasymiluj utracony fragment biomasy.]
Instynkt prymitywnego symbionta łączył w sobie zarówno makabrę jak i prostotę. Pasożytnicza istota miała przed sobą tylko jeden cel, a było nim asymilowanie żywych istot i powiększanie własnych zasobów biomasy.
Wewnątrz rojów, pełniły one rolę prostych robotników, pozyskując zasoby i dostosowując otoczenie pod rozkazy nadrzędnych jednostek. Nie potrzebowały one tak skomplikowanych rzeczy jak własna świadomość. Wszystkie z umiejętności, jakie musiały posiadać dawno już odziedziczyły w genach matczynego roju.
Wykorzystując swe umiejętności w praktyce, prymitywny symbiont z wolna pełzał w stronę dwójki ludzi, za nic sobie mając ostre fragmenty czy otaczający go żar. W tym samym czasie, jego przyszłe ofiary, nie wyglądały nawet na świadome nadciągającego zagrożenia.
Co więcej, dwójka ludzi rozdzieliła się. Uzbrojony człowiek skierował się w stronę zmiażdżonych skrzyń, podczas gdy jego kompan ruszył do zewnętrznej strefy. Skąd co pewien czas dało się usłyszeć jego ochrypły głos, nawołujący w nadziei na odnalezienie ocalałych.
Skryty pod przewróconym fragmentem poszycia, kolektyw nastroszył swoje czerwone uszy, skupiając uwagę na prymitywnej plamie biomasy. Jeśli imperialni naukowcy mieli rację, to podrzędna kałuża powinna poddać się woli dominującej jednostki.
Niestety, wykrzykiwanie rozkazów wewnątrz świadomości kolektywu okazało się bezowocne, znajdując rezultat jedynie w postaci nieznośnego bólu głowy. Dopiero narastający gniew i irytacja przyniosły ze sobą pewien efekt. Brudna kałuża zatrzymała się w połowie drogi do swojego niedawnego celu, jakby czekając na właściwy rozkaz.
Decydując się nie ryzykować migreny i zszargania nerwów, kolektyw zdecydował się zaakceptować to połowiczne zwycięstwo. Trasa, którą poprzednio pokonali w niemal prostej linii, teraz stała się labiryntem pełnym odłamków i pułapek gryzącego żaru, nieznoszącego się z puchatym futrem. Ostrożnie, starając się nie okaleczyć nowej formy, kolektyw wyruszył ze swojej kryjówki.
– Co do cholery... – sapnął człowiek, zatrzymując ich w połowie kolejnego kroku.
Spoglądając w kierunku z którego nadszedł głos, futrzany łeb nie był w stanie dostrzec mówcy. Mimo to, prowadzony ciekawością jak i instynktem przetrwania, ostrożnie wyjrzał zza leżącej nieopodal sterty złomu. Uzbrojony człowiek przykucnął nieopodal jednej ze skrzyń, która zdawała się zawierać ciężki imperialny sprzęt. W świetle latarki i otaczających płomieni, uważnie obracał w dłoni jeden ze zniszczonych hełmów.
Taki obrót spraw sprzyjał ich misji, odwracając uwagę i pozwalając na skrócenie sobie drogi przez otwarty, oświetlony teren. Po wykonaniu paru zwinnych susów, kolektyw mógł stanąć nad brudną kałużą biomasy. Z tej odległości prezentowała się wystarczająco ohydnie, aby namówić ich na wieczystą dietę. Niestety, w obecnej sytuacji niedane im było wybrzydzać.
W laboratorium, kwestia asymilacji biomasy była czymś na porządku dziennym, niemal zarzucając konwencjonalne posiłki. Sam proces nie należał do skomplikowanych, wymagając jedynie bezpośredniego kontaktu z biologiczną zupą, która zawsze sama do nich lgnęła.
Niestety, w wersji brudnej kałuży, zdawała się ona bardziej butna i nieskora do asymilacji. Proces zachodził o wiele wolniej niż w laboratorium. Zanieczyszczenie substancji na pewno stanowiło przynajmniej część z zaistniałego problemu, prowokując konieczność filtracji a niżeli całościowego wchłonięcia.
Walcząc ze zniesmaczeniem, kolektyw przestąpił na biomasę pozostałymi łapami, zwiększając powierzchnie wchłaniania i nieco przyśpieszając zachodzący proces. Nie było jasne ile sama asymilacja mogłaby zająć, pozwalając im na wewnętrzną debatę na temat niewdzięczności rzeczy nie do końca martwych. Dopiero oślepiające światło latarki uciszyło wszystkie świadomości.
– Lis...? – zapytał męski głos. – Co tu robi lis? – dodał, jakby spodziewając się odpowiedzi od zwierzęcia.
Prowadzony instynktem przeżycia, kolektyw natychmiast poderwał się w bieg. Jednakże, jego próba skończyła się tak szybko jak się zaczęła. Brudna biomasa, na wpół wsiąknięta w ziemię, nawiązała z nimi już pełny kontakt, powolnie kontynuując własną asymilację i przytrzymując ich formę w miejscu.
– A kysz! Zmiataj stąd! – mężczyzna zawołał, po czym tupnął energicznie.
W tym czasie nastąpił niezręczny moment ciszy i wymiany spojrzeń, między mężczyzną a oślepionym kolektywem. Widząc zupełny brak reakcji, człowiek podszedł nieco bliżej, uważnie przyglądając się lisowi, jego położonych po sobie uszach i podkulonemu ogonowi. Po dłuższej chwili poświęconej na obserwację, mężczyzna przyklęknął niedaleko.
– Coś ty za jeden, że ludzi się nie boisz? – spytał łagodniejszym głosem, gasząc oślepiającą latarkę.
Gdy kształty i blade kolory półmroku z wolna powracały na miejsce, ich oczom ukazał się znajomy obraz człowieka, ubranego w skórzaną kurtkę. Z bliska zdawał się wyglądać nieco mniej groźnie. Spoglądając na nich jak na proste zwierzę, a niżeli groźny eksperyment.
Zza wilgotnej chusty okrywającej twarz, wyglądały na nich lekko podkrążone oczy. Krótkie, czarne włosy lśniły od nagromadzonego przez żar potu. Po chwili wpatrywania się w siebie nawzajem, człowiek ponownie podjął dialog.
– Jesteś udomowiony? To dlatego nie uciekasz od ludzi? – kontynuował swój monolog.
Decydując się poddać swoją teorię próbie, wyciągnął rękę w stronę unieruchomionego kolektywu.
Szybka analiza ich sytuacji nie prezentowała się najlepiej. Lisie zęby, o ile ostre, nie miały szans z bronią palną. Natomiast powrót do bezkształtnej formy i zaatakowanie nie uciszyłoby człowieka dostatecznie szybko, sprowadzając uwagę jego kompana. Z wybranych możliwości, jedynie pozostanie w bezruchu i udawanie prawdziwego lisa wydawało się sensowną opcją.
Dłoń mężczyzny powędrowała nad ich głowę i tam właśnie spoczęła, delikatnie gładząc puchate futro pomiędzy uszami. Ten gest, o ile przepełniający ich pewną dozą niezręczności, przyniósł ze sobą inne, dotychczas nieznane doświadczenie.
W tej krótkiej chwili, przez świadomość kolektywu popłynęły wcześniej nieznane obrazy. Dziwna mozaika miejsc i wspomnień, malowana wielobarwnymi emocjami, pozytywnymi jak i negatywnymi. Najjaśniejszymi wśród nich były te przedstawiające drewniany dom i zamieszkujących w nim ludzi.
Strumień obcych wspomnień urwał się tak nagle jak się zaczął, sprowadzając ich ponownie pomiędzy fragmenty zniszczonej ładowni. Wraz z zamaskowanym człowiekiem przykucniętym przed nimi, który właśnie cofał swoją dłoń.
– Jakiś bogaty dupek się tobą znudził i wyrzucił do lasu, co? – mężczyzna zadał kolejne pytanie, starając się samemu doszukać jakiejś logicznej odpowiedzi.
Mężczyzna nieśpiesznie podniósł się na równe nogi, otrzepując kolana z brudu. Jego wzrok powędrował w bok, na skraj miejsca katastrofy, skąd właśnie nawoływał za nim starszy kompan. W odpowiedzi, mężczyzna pokiwał przecząco głową. Zdawało się, że ich poszukiwania spełzły na niczym.
Gdy tylko paraliżująca ociężałość ustąpiła, oznaczając koniec procesu asymilacji, kolektyw natychmiast uskoczył w tył, zwiększając dystans pomiędzy sobą a mężczyzną.
– Chodź, mały. Może uda się znaleźć jakiś nowy dom dla ciebie – dodał, rzucając zwierzęciu pytające spojrzenie.
Decyzja | Efekt | |
1 | Idź za ludźmi. | [?] |
2 | Uciekaj w las i tam zapoluj. | [Głód I -> 0] |
3 | ... | ... |
Aktualny status | Archetyp | Ekwipunek |
[Głód I] [?] -> [Symbiont: Poznanie umysłu] [Forma: Lis] [Ograniczenia manualne] |
--- | --- |
Zamieszczone grafiki (1, 2) pochodzą ze strony PixaBay i zostały wykorzystane / zmodyfikowane na podstawie licencji "CC0 Creative Commons".
No to nam teraz zagwozdkę dałeś xD
#EDIT1: Człowiek jeszcze nie strzelił, więc raczej już nie strzeli, szczególnie jeśli utwierdzimy go w przekonaniu, że jesteśmy "udomowieni"
#EDIT2: O ile mnie nasza wspólna pamięć nie myli, zostaliśmy stworzeni by chronić ludzkość, więc zdobycie ich zaufania, czy chociaż zlokalizowanie ich, jest dobrym pomysłem niezależnie od naszych dalszych posunięć.
Ludzie mam pytanie ;) jakiej płci jest nasz lis?
Na chwilę obecną nie jest to sprecyzowane.
Jeżeli zajdzie taka konieczność to prawdopodobnie rzucę monetą ;]
Edit: Chyba że ktoś ma inną propozycję?
Ja optuję za samcem - znacznie prościej. A teraz przyszło mi do głowy że mogą chcieć nas wykastrować xD Bądź wysterylizować, jeśli ostatecznie zostaniemy samicą :)
Podobnie jak poprzednio. Celem rozdzielenia ostatecznych decyzji od prowadzonej ogólnie dyskusji, proszę finalne wybory zamieścić pod tym komentarzem ;]
Uuuaaa... Ale żem pospał :) Nie wiem co się stało, ale zmogło mnie, że hej, hehe. Ja tam nie wiem, ale jeżeli jest jeszcze czas na podejmowanie decyzji, to jednak optowałbym za zjedzeniem czegoś w lesie. Ado ludzi zawsze będzie można jeszcze się "wprosić" , hehe... (decyzja D2)
Biorąc pod uwagę brak decyzji, kolejna scena zostanie opublikowana w następnym tygodniu (zakładając że do tego czasu jakieś wybory się pojawią).
D2 żołnierz może być nieuświadomiony odnośnie tego czym jesteśmy ale ich przełożeni już tak. jeśli zaraportuje że znalazł oswojonego lisa na miejscu katastrofy, to może się okazać że nagle zostaniemy pochwyceni i uwięzieni.
Gdyby to poznanie umysłu które niby zyskaliśmy, zawierało jakiekolwiek informacje. Jak wyglądał domek, czy widzieliśmy wnętrze, jakiej płci i liczbie byli ludzie, może fragment ubioru. A tak tylko wiemy że jest ich więcej i mieszkają w drewnianym domu. Może to być leśniczówka, baraki albo jednorodzinny
Zacytuję poprzedni wpis:
Nie wyglądali jak żołnierze. Nie mieli na sobie uniformów, a jedynie skórzane kurtki, lekko znoszone spodnie i wilgotne chusty osłaniające twarze. Podobne im obrazy wspomnień, przywodziły na myśl bardziej zwykłych cywili z niewielkich miasteczek, a niżeli wojaków.
Jednakże, latarki oraz bron palna, przewieszona na ramieniu jednego z nich, sugerowała pewien stopień zaawansowania technologicznego tego świata, oraz to że mogliby stanowić zagrożenie.
Jako że reszta współświadomości przeszła w stan spoczynku, może to dobre wyjście. Nie mogę się doczekać jakie będą dalsze losy naszego liska 🦊
Gdybym miał podjąć decyzję wybrałbym [D1] by nadać sprawie trochę szybszy bieg