Dzisiaj rodzaj misterium muzycznego. Jeden z albumów stanowiących pakiet podstawowy mojego muzycznego wychowania i kanon, bez którego w moich upodobaniach muzycznych nie byłbym tym kim jestem. "Legenda" Armii w całości stanowi jedność. Najlepiej się słucha tego od początku do końca. Wobec jednak przyjętej przeze mnie filozofii tej serii bloga, zmusiłem się sam do wyboru jednego tylko utworu. To nie znaczy, że w którymś momencie nie pojawią się tutaj inne piosenki Armii z tej płyty.
Muzyka to jedno, a ponadczasowe teksty Tomasza Budzyńskiego to drugie. Jest w nich właśnie coś z misterium, bardzo mocno odznaczają się na tle innych polskich tworów, szczególnie z epoki. Mocno symboliczne, uduchowione, nie odnodszące się do konkretnych osób czy zdarzeń. Trzeba szukać w nich własnego znaczenia, własnych interpretacji. W późniejszym czasie w podobny sposób swoje kompozycje tekstowe, jak mi się wydaje, buduje Piotr Rogucki, szczególnie odnosząc się do dwóch pierwszych płyt Comy. Ale to Armia i Tomasz Budzyński wyniósł poetykę punkowego grania na muzyczny Olimp.
Dla mnie jest to najlepsza polska płyta rockowa.