Sort:  

No, właśnie nic.

Stwierdzam jedynie fakt, że przy głosowaniu oddolnym przeważać będą konsumenci nad - najżywiej zainteresowanymi - pracownikami, więc wynik głosowania można prognozować po frekwencji w sklepach sprzed wejścia w życie zakazu.

To raz jeszcze wyjaśniam: nie ma to znaczenia, czy pracownicy są w tym momencie "niekonsumentami", ponieważ ich praca (jak i każda inna) polega właśnie na tym, by spełniać życzenia konsumentów, dopasowując się do ich preferencji. W jednej sytuacji A spełnia życzenia B, w innej z kolei to B spełnia życzenia A. Nie należy tego rozpatrywać jako gry o sumie zerowej, ponieważ rynek jest grą o sumie dodatniej.

Jeśli zatem w jakimś oddolnym głosowaniu konsumenci opowiadają się za takim a nie innym działaniem, to przedsiębiorcy i zatrudnieni przez nich pracownicy, jeśli działają ekonomicznie, powinni się do tych oczekiwań dostosowywać, a nie się na nie obrażać.
Ja doprawdy nie widzę, co tutaj miałoby być przedmiotem krytyki.

Oddolne głosowanie odbywa się w warunkach rynkowych - konsumenci idą/nie idą na zakupy.

Model ten nie ma zastosowania do tej regulacji, ponieważ inne wartości (prawo do odpoczynku, wolnej niedzili czy jak zwał tak zwał) są stawiane ponad rachunek ekonomiczny, życzenia konsumentów są niejako spychane na bok jako mniej ważne od prawa pracowników do odpoczynku.

Możliwe, że się nie zrozumieliśmy - nie opisuję stanu idealnego, jaki sam chciałbym widzieć (wolny rynek, swoboda zawierania umów), bo tu się zgadzamy. Przedstawiłem jedynie możliwości, które według mnie mogłyby przejść przez obecny sejm (głównie ta ze związkami zawodowymi pewnie).

Zejście z decyzją niżej nie przejdzie z wyżej wymienionego powodu plus naczelnik państwa skłania się ku centralizacji władzy.