Pierwsza rewolucja XXI wieku

in #polish7 years ago

Pamiętam początek rewolucji. Czerń ekranu DOSa. Błękit Nortona Commandera. Szarość Windowsa 3.11. Niedługo potem zetknąłem się po raz pierwszy z Siecią. Był rok 1997. Stron www było tak niewiele, że wydawnictwo Pascal wydało książkę z Internetem (vide: zdjęcie powyżej). Zresztą dla mnie znacznie ciekawszy od stron był IRC. Internet Relay Chat. Zdumiewała mnie możliwość kontaktu z fanami Tolkiena z całego świata. "Wchodziło się" do "pokoju" i rozmawiało z ludźmi ukrytymi pod przeróżnymi nickami. To wtedy po raz pierwszy zetknąłem się z emotikonami i akronimami. Były to czasy, kiedy zamiast LOL używało się ROTFL/ROFL (rolling on the floor laughing), a uśmiech na twarzy potęgowała ilość nawiasów. :))))

IRC tak mnie wciągnął, że godzinami siedziałem w szkole. A konkretnie: w szkolnej pracowni komputerowej. Tylko tam był darmowy Internet. W domu mogłem sobie pozwolić jedynie na korzystanie z klienta poczty elektronicznej. A i to nie było tanie, bo dane szły łączem telefonicznym i często zrywało połączenie. Na ludzkim nieszczęściu bogaciła się bestia, której na imię 0-20 21 22. Telekomuna. Pomijam kwestię szybkości, która przy dobrych wiatrach wynosiła 30 Kbit/s. W pół godziny niewiele dało się zdziałać. Na szczęście ktoś wpadł na pomysł, by kopiować strony www na płyty CD i dodawać do gazet. Wiele zawdzięczam temu "kompaktowemu" Internetowi. M.in. znajomość Monty Pythona i rozpoczęcie przygody z larpami (teatralnymi grami fabularnymi).

"Normalny" Internet (nie ten dodawany do gazet) był luksusem na przełomie XX i XXI wieku. Kawiarenki internetowe były przepełnione. Był to wówczas lepszy biznes niż wypożyczalnia kaset VHS na początku lat 90-tych. Pamiętam jak w 2002 roku jechałem na wycieczkę klasową na Litwę. Nad ranem w radiowym serwisie podali informację, że w Czechowicach-Dziedzicach dwóch policjantów zginęło podczas interwencji w kawiarence internetowej. Tej samej, w której zostawiłem większą część moich uczniowskich oszczędności...

Od tamtego czasu wiele się zmieniło. I wciąż się zmienia. Rewolucja trwa. Nie poprzestała na stałym łączu, ani na mediach społecznościowych. Dziś Internet jest praktycznie wszędzie. Ludzie mają go przy sobie przez 24 godziny na dobę. Dzięki smartfonom w ciągu minuty można poznać odpowiedź na większość pytań. Wyszukiwanie informacji stało się kluczową umiejętnością. Internet zaczyna być ważniejszy niż "ciepła woda w kranie". Potwierdziły to protesty ACTA z 2012 roku. Co ciekawe, rok później, w 2013 roku, broniłem na studiach pracę o inflanckiej Kokenhuzie. Napisałem ją praktycznie bez wychodzenia z domu, bez wizyty w jakiejkolwiek bibliotece. Wszystkie materiały znalazłem w Internecie. Średniowieczne kroniki, dokumenty, książki. Po polsku, niemiecku, łotewsku, rosyjsku. To, do czego nie było dostępu - kupiłem. Oczywiście w Sieci. W prosty sposób, bez wyjazdów zagranicznych i wieloletnich poszukiwań, udało mi się dotrzeć do materiałów na temat odległej twierdzy, gdzieś tam na kresach Kresów, o której w szerszym ujęciu nikt w XX wieku nie pisał (pewno nie bez przyczyny).

Ale Internet to nie tylko dostęp do wiedzy w skali dotąd niespotykanej. To coś znacznie więcej. Dla wielu osób staje się on całym życiem. W Sieci pracują, odpoczywają, robią zakupy. Teoretycznie można nie wychodzić z domu. Piwnice to nie mit. One istnieją naprawdę. A dokąd zaprowadzi nas ta rewolucja za kolejne 20 lat? Czas niechybnie pokaże.


Artykuł napisany w ramach tematu pierwszego 27. edycji Tematów Tygodnia.

Sort:  

A kto pamięta "hackowanie" przez trojany typu PROSIAK?:D

Tego nie znam. Pamiętam za to albańskiego wirusa :P

Jestem albańskim wirusem komputerowym, ale z uwagi na słabe zaawansowanie informatyczne mojego kraju nie mogę nic ci zrobić. Proszę, skasuj sobie jakiś plik i prześlij mnie dalej.

Takie tam prymitywne hackowanie. Kiedyś ,napisałem też w Turbo Pascalu fałszywy format Windowsa i wgrałem koledze do autostartu:P

IRC! Było coś takiego, pamiętam. Dzięki za przypomnienie... :)

Nie ma za co ;)

Teraz tylko czekać na obowiązkowe wszczepianie chipów pod skórę i powołanie do życia projektu L.U.C.I.D.

Jak sprzedadzą masom odpowiednią bajkę to jest to możliwe.

Bardziej prawdopodobne jest, że nie będzie to obowiązkowe. Przynajmniej na początku. Czy posiadanie konta na FB i wrzucanie danych jest obowiązkowe? Nie, a jest jednak zagrożeniem naszej prywatności. Tak samo chipy będą moim zdaniem odpowiednio sprzedanym gadżetem technologicznym, instalowanym sobie dla wygody, z własnej woli. I może firma/y je obsługująca nie będzie nic złego chciała robić, może, póki nie dojdzie do jakiegoś wycieku i wtedy pojawi się problem ;)

Rewelacji typu "projekt L.U.C.I.D.", chyba nie trzeba komentować:

all manufactured goods be controlled with the number of the beast, 666. Project L.U.C.I.D. empowers America's hidden SS establishment to use its massively powerful, computer databases to control your bank accounts and purchases

No chyba, że takie bajki uznaje się za metaforę, symbol tego typu projektów ;) Fanatycy teorii spiskowych tacy jak autor tej książki właśnie przez to, że wszystko przejaskrawiają, nie są możliwi do brania na poważnie - nawet jeśli jest tam ziarno prawdy, to po co mieszać do tego "liczbę bestii" albo "ukryte oddziały SS"? Zresztą wystarczy zacytować kim jest autor:

Texe W. Marrs is an American writer, who runs a Christian ministry called Power of Prophecy Ministries and is dedicated to exposing Jews as the root of all ills and wars in the world who aim for the destruction of American and all Christians. Texe Marrs believes that the "Black Race War on Whites Encouraged by Obama" in league with Israel will bring the destruction of White Christian America by 2015.

;)

Był to kozacki program! Nie zapomnę mojego nauczyciela z info. Taki był podekscytowany!

Masz na myśli IRCa?

Gadu gadu i emotka rotfl. Swoją droga zapomniałeś właśnie o tym. I był jeszcze tlen.

Ja miałem tlen podpięty pod gg.

Pamiętam IRC, oraz nakładkę mIRC :) Gry odpalane z DOS'a, giełdy komputerowe, Gamblera i kawiarenki.

Zin Tawerna RPG dodawany do płyty w CD Action był miejscem, w którym dowiedziałem się co do RPG i MtG. A że byłem biednym dzieckiem na wsi nie miałem z kim grać, bo moi rówieśnicy mieli kompletnie inne zajawki. Nawet kupiłem sobie starter back MtG i trzy podręczniki do Dungeona, ale poza bratem i kuzynką nie miałem z kimś zagrać.

Czy mogę sparafrazować Wokulskiego i przekląć Internet (kompaktowy w tym wypadku) za rozbudzenie fantazji, tęsknoty i nadziei, jak on przeklinał Mickiewicza?