Dzisiejszym wpisem rozpoczynamy cykl, w którym postaram się Was drodzy STEEMOWICZE przekonać, dlaczego warto rozważyć alternatywę dla „rzucam wszystko i wyjeżdżam w Bieszczady!”, a mianowicie po co inwestować w samego siebie i rozwijać się jako przedsiębiorca.
To wersja dla już korzystających z dobrodziejstw rynku pracy, ale jestem przekonany, że osoby, którym daleko jeszcze do pierwszego poważnego zajęcia u kogoś, również zainteresują się tematyką, bo warto! Zapraszam również bratnie dusze, chętne do wymiany doświadczeń i przedstawienia swojego poglądu na sprawy, które będę poruszał. Pokażę wam, czym dla mnie jest przedsiębiorczość, jakie niesie ze sobą konsekwencje oraz dlaczego organizuję swoje życie tak, abym tylko ja mógł decydować, co się z nim wydarzy. Jak zamieniłem muszę na chcę.
KTO TO TAKI!?
Kim w ogóle jest przedsiębiorca? Według prawideł naszego państwa to podmiot prawa, który prowadzi we własnym imieniu działalność gospodarczą (lub zawodową). Dopisują jeszcze, że w sumie to nie ma jednolitej definicji. Takie podejście to ulubiona retoryka naszego państwa, odczłowieczanie czego tylko się da, często bardzo przydatne podczas podwyższania podatków, bo przecież kto inny, jak nie krwawi przedsiębiorcy, żerują na swoich pracownikach, a wyzysk to ich ulubiona taktyka. To pewnie dlatego, że nie na rękę im oczywiste argumentowanie, mianowicie w pewnym stopniu przedsiębiorcą jest każdy z nas, przez całe swoje życie. Tylko od nas zależy, na co i jak wymieniamy swój CZAS, który będzie bardziej lub mniej ograniczony, tym co nieuchronne. Nie ważne, czy organizujesz pracę innym, czy chodzisz do szkoły, na zajęcia, możesz przecież mieć jednego klienta, jakim jest dla przykładu twój pracodawca. Wszystko zależy od tego, jak sam ułożysz swoje życie, czy weźmiesz w pełni za nie odpowiedzialność i czy będziesz chciał, aby w tym wszystkim towarzyszyło ci twoje państwo. Ja na przykład, aktualnie rezygnuję z takowej pomocy u nas na miejscu i już niedługo w pewnej sferze swojego życia będę korzystał ze współpracy z prawodawstwem innego kraju. Ale z Polski nie wyjeżdżam, bo uwielbiam tu przebywać, przede wszystkim mieszka tu moja rodzina, tu są groby moich przodków.
TO NIE NARZEKANIE, TO FAKTY
No właśnie, ale co z tym wypychaniem. Dziś poruszę temat biurokracji, problem, z jakim ścierają się wszyscy Polacy, bez wyjątków. Jeden z wielu powodów, dla którego w Indeksie Wolności Gospodarczej (Index of Economic Freedom) znajdujemy się wciąż za takimi krajami jak Botswana, Rumunia, Jamajka, a daleko nam do takich jak nadbałtyckie Litwa, Łotwa i świetna dla biznesu Estonia.
Jeżeli jako przedsiębiorca podejmujesz decyzję o założeniu firmy, ponieważ potrzebujesz wsparcia prawnego do handlu z innymi, chcesz zatrudniać ludzi na bazie obowiązujących przepisów, rzadko kiedy posiadasz od razu całą potrzebną wiedzę. Zdobywasz ją z czasem, popełniasz szereg błędów, na których możesz się uczyć, rozwijasz swoje umiejętności, chcesz jak najlepiej zarządzać i potrzebujesz po prostu doświadczenia. Dodatkowo, bardzo często musisz również nauczyć się cierpliwości, bo to procesy skomplikowane i wymagające ogromnych nakładów sił. Przyjemnie, kiedy decydując się już na współpracę z jakimś krajem, jego administracja działa sprawnie i jest nastawiona pozytywnie do osób, które chcą rozwijać gospodarkę, choćby przez tworzenie nowych miejsc pracy. U nas nie jest z tym najlepiej. Ayn Rand pisała, że najbardziej prześladowaną mniejszością są przedsiębiorcy i urzędnicy wzięli sobie to do serca.
Nie ma państwa, bez administracji, nawet w jego idealnie minimalnej wersji. Potrzebni są ludzie, którzy polecenia rządzących będą wykonywać sprawnie i szybko, jak układ nerwowy wykonujący polecenia wychodzące z naszej głowy. W momencie, kiedy zaczyna się nadmiernie rozrastać, układ staje się niewydolny, zaczyna mu brakować energii. Co gorsza, przez przerost formy nad treścią, tworzy się kolejna władza, arogancka i nie wybrana przez nikogo, która wyraźnie czuje przewagę, chociażby liczebną, nad pojedynczym przypadkiem obywatela. Rozpoczyna się przejadanie środków publicznych, które mogłyby zostać wykorzystane inaczej, a najlepiej bezpiecznie spoczywać w kieszeniach podatników. W końcu, staje ponad prawem i przepoczwarza się w biurokrację. Nagle, nie wiadomo na jakiej podstawie, urzędnicy powołani do służenia obywatelom oraz wykonywania powierzonych im zadań, stają się decyzyjni, wydają polecenia. Szczególnie odczuwają to przedsiębiorcy, bo to oni najczęściej dostosowują się do nowych przepisów, są w stałym kontakcie z urzędami, a to dwa różne światy. Firma opiera się na dobrowolnych kontraktach, a tu ściera się z przymusem państwa. To działa na szkodę nas wszystkich. W wywiadzie przeprowadzonym na potrzeby "Wolności pod Ostrzałem” Marcina Chmielowskiego, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, Cezary Kaźmierczak, przypomina dane Ministerstwa Gospodarki z 2014 roku, mówiące o łącznej liczbie 3712 obowiązków informacyjnych w stosunku do rządu, jakie ma polski przedsiębiorca. Specjalna komisja, która zajęła się tym problemem, po ciężkich pracach i wielkim zaangażowaniu środków, ograniczyła je o całe osiem. Prezes ZPP podaje również, opierając się o dane Banku Światowego, że przedsiębiorcy w Polsce poświęcają średnio osiem tygodni w roku na wykonywanie czynności biurokratycznych, a system podatkowy oceniany jest pod względem wrogości do przedsiębiorców jako 114 na świecie.
KONSEKWENCJE
To wszystko prowadzi do najgorszego, czyli ogromnego rozmycia odpowiedzialności, braku nadzoru i rozdmuchania kompetencji. Biurokracja zaczyna działać uznaniowo, zaburza się wewnętrzna hierarchia, a ogromna możliwość ingerowania w rynek stwarza idealne warunki dla rozwoju korupcji, zaczyna się uległość wobec lobbingu, wszelakich nacisków.
Dochodzi jeszcze temat szacunku przedsiębiorcy do samego siebie. Jak dzisiaj pamiętam moment założenia pierwszej firmy, moje podejście i sposób rozmowy z urzędnikami. Osobiście narzekać nie mogę, wszystko odbywało się w bardzo przyjemnych warunkach, ale czasami zastanawiam się, czy to przez to, że rodzice pilnowali mojego wychowania i uczyli szacunku dla drugiego człowieka, czy może trafiałem na bardzo miłe panie reprezentujące wszelkiego rodzaju urzędy. To było kiedyś. W momencie, kiedy zaczynasz rozwijać skrzydła, nie zależy ci już tak bardzo, bo firma działa, raz lepiej, raz gorzej, ale chodzisz uśmiechnięty i wydaje się, że obowiązki wobec urzędów masz uregulowane. Nagle to one zaczynają interesować się tobą i musisz zapomnieć o kulturze. To moje osobiste doświadczenia, ale okazało się, że prości ludzie również robią kariery w urzędach (jeżeli nie przede wszystkim). Zostałem zmuszony do odrzucenia choćby punktualności czy słowności, bo gdy dotrzymuje ich jedna strona, tracą sens. Masz wykonywać polecenia i dostosowywać się do wymogów. Nie będę się rozwijał, bo urzędy w Polsce już nie wiele dla mnie znaczą, ale po prawie dwóch latach użerania się z nimi, stwierdziłem, że przecież ja wcale nie muszę się ich słuchać. Mógłbym mnożyć patologie, które są obecne w przepisach i interpretacjach, ale nie będę was zanudzać, kiedyś może stworzę kompilację, ale póki co staram się nie otaczać negatywnymi emocjami, bo i po co. W skrócie ilość i zawiłość tworzonego prawa istnieje w konkretnym celu, aby przedsiębiorce zawsze można było złapać za pysk, gdy tylko zbyt mocno wychyli głowę, bo przy tempie jego tworzenia i tak nie ma szans na dostosowanie się, a i urzędnicy za zrujnowanie firmy przez swoje błędy baaardzo rzadko, jeżeli w ogóle, ponoszą jakiekolwiek konsekwencje. Jestem wolnym człowiekiem i mogę wybrać miejsce dla moich finansów. To okropne, ale jako obcokrajowiec w innych rejonach, choćby Europy, mam dużo większe możliwości, niż u siebie w Ojczyźnie.
Kumoterstwo i kolesiostwo również jest wszechobecne, przy każdej zmianie władzy rozpoczyna się żmudny proces wymiany stanowisk, który trwa latami, podczas gdy wszystko inne stoi w miejscu. Stołki samie się nie przestawią, trzeba też opracować plan, jak najdłużej się ich utrzymać. Świat zachwyca się blockchainem, a nasze urzędy właśnie opanowały maile. Co gorsze, dalej myślą, że firmy zakłada się dla pieniędzy i tylko tak, żeby nie płacić podatków. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że to przedsiębiorca musi udowadniać swoją niewinność, a nie urząd winę przedsiębiorcy? A chyba osoby prowadzące własne biznesy zgodzą się, że pieniądze to miły dodatek, cała przyjemność jest gdzie indziej.
PODSUMOWANIE
Oczywiście możemy się oddolnie przeciwstawiać biurokracji, wspólnie organizować i pracować nad poprawą tej patologicznej sytuacji, ale nasze społeczeństwo obywatelskie dopiero się odradza i jeszcze minie trochę czasu, zanim nabierze rozmiarów. Jesteśmy już w stanie sprawnie dostosowywać się do tworzonego prawa i w miarę na bieżąco wprowadzać optymalizację podatkową, ale to zabiera nasz cenny czas. Nagle okazuje się, że dużo prościej jest przenieść interesy, cieszyć się pomocą i współpracą, bo przecież za to płacimy wszyscy w podatkach. Minister pochodzi od łacińskiego minister i znaczy sługa, pomocnik. Patrząc na to jak się panoszą i zachowują w stosunku do obywateli, można stwierdzić, że wszyscy o tym zapomnieliśmy.
A na koniec zagadka, to że wszystkie wprowadzane przepisy, jakiekolwiek nowe prawo czy ustawa, musi przejść przez Ministerstwo Finansów, jest raczej oczywiste. Ale pod kogo tworzy się prawo podatkowe w Polsce, kto wie w przedbiegach, jakie regulacje wprowadzić i co będzie musiał zrobić, żeby się do niego dostosować? Czekam na Wasze odpowiedzi w komentarzach.
Dziękuję za poświęcony czas, nowe wpisy z cyklu OBSERWACJE PRZEDSIĘBIORCY pojawiać się będą regularnie, co piątek.
Pozdrawiam
@eferto
P.S Nie chciałem marnować Waszego cennego czasu, dlatego nie robię oddzielnego postu. Pragnę podziękować polskiej społeczności STEEMIT i wszystkim drogim FOLLOWersom, jest już Was ponad setka, wielkie dzięki!
Wykorzystane grafiki: I, II i III.
Jeżeli Ci się podobało, nie bój się kliknąć FOLLOW, możesz też zostawić KOMENTARZ. Ale jeszcze fajniej jeśli ten post UPVOTUJESZ i RESTEEMUJESZ dalej!
Największy problem, moim zdaniem, to fakt, że urzędnicy w małych miejscowościach są najczęściej dobierani po znajomościach (z gatunku BMW). Przez to wiedzą, że dopóki nie popełnią jakiegoś makabrycznego błędu, to ich kumpel czy powinowaty przełożony poprze.
Są to również, często ludzie zakompleksieni, którzy nie potrafili sobie znaleźć pracy poza państwowym rynkiem i kiedy otrzymali nieco władzy, to przyjmują postawę pana na włościach.
Nie tylko w małych ;) Gorzej, często nawet nie szukają. Mam znajomego, jego rodzice oboje pracują w urzędach, cała jego edukacja miała go doprowadzić do stanowiska w tradycji rodzinnej i szczęście wielkie, bo mu się udało. Kompetencje w końcu, a egzamin maturalny mu źle sprawdzili, dwa razy musiał zdawać. Tłuk jakich mało.
Teoretycznie państwo traktuje wszystkich tak samo, ale poprzez absurdalną biurokratyzację podcina skrzydła małym biznesom i promuje mega korporacje. Obecnie mieszkam w UK i różnica w podejściu do małych firm w porównaniu z PL jest KOLOSALNA. Niestety mam przeczucie, że zbiurokratyzowanie Polski to jakieś zaplanowane działanie mające na celu nas zniszczyć. Wiele można wytłumaczyć niekompetencja urzędasów i ustawodawców, ale to, co się wyprawie wygląda na sabotaż.
Też mam często takie wrażenie...
Ja obstawiam, że to wszystko wynika z tzw. "odpowiedzialności społecznej" - jak by te wszystkie bzdety polikwidować to by drastycznie bezrobocie wzrosło ;-)
A dodatkowo masz całą masę stanowisk za które można sobie kupować poparcie. I tak to się kręci.
@pibyk
Każdy urzędnik z rodziną tworzy małą armię głosów :) Ciekawy jestem, kto by wtedy urzędników zatrudniał...
Nikt. Dlatego skrajna optymalizacja jest społecznie nieodpowiedzialna ;-)
Congratulations @eferto! You have completed some achievement on Steemit and have been rewarded with new badge(s) :
Award for the total payout received
Click on any badge to view your own Board of Honor on SteemitBoard.
For more information about SteemitBoard, click here
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP