Ostatecznie nie można nikogo do niczego zmusić. Można sobie gdybać o powinnościach i motywacjach ludzi, oceniać do woli i znajdować setki argumentów z pozycji wyższości. Tylko to nic nie zmienia. Nie zmienia sytuacji ludzi, którzy walcząc o przetrwanie z dnia na dzień zwyczajnie nie mają siły i czasu aby przejmować się jakimiś abstrakcyjnymi pierdołami w stylu społeczeństwa obywatelskiego. Przykre jest to, że w 2018 roku to wciąż jest problemem. I ludzie unikają przestrzegania przepisów, zwyczajnie po to aby przetrwać.
Być może rozwarstwienie ekonomiczne jest zbyt duże, aby możliwe było wykształcenie się społeczeństwa obywatelskiego? To jak z piramidą Masłowa przeniesioną na poziom społeczeństwa. Bo z pewnej perspektywy, jako grupa ludzi stanowimy jeden organizm. Jak tu organizm ma spełniać potrzeby wyższe kiedy tak duża ilość komórek nie czuje się bezpiecznie? A potem rosną nowotwory... Zresztą jest masa badań dowodzących, że jedną z głównych cech stojących za szczęśliwymi, rozwiniętymi społeczeństwami jest niski poziom rozwarstwienia społecznego.
Wzniosłe słowa, i pewnie w przypadku wielu ludzi to prawda. Ja jednak uważam, że w przypadku większości nie jest tak, że "unikają przepisów by przetrwać, bo nie mają siły ich przestrzegać". Unikają przepisów bo taką mają mentalność, bo sprawnie nikt ich nie egzekwuje, bo u nas jest jeszcze pozostałość kultu "cwaniactwa" i wytykanie "donosicielstwa". Przynajmniej taka jest moja subiektywna opinia, być może się mylę, nie mam na poparcie jej żadnych danych, ale nie pamiętam kiedy spotkałem się z kimś kto omijał prawo by zarobić na przeżycie. Może te babcie handlujące na chodniku kwiatami i warzywami. Większość przypadków które spotykam na co dzień to jednak przedsiębiorcy cwaniacy oszukujący pracowników i innych obywateli. Nie umierają z głodu, wręcz przeciwnie, przyczyniają się do biedy innych płacąc mniej niż minimalną krajową na umowę o dzieło na jednej ósmej etatu "bo panie, gdzie ja tam będę podatki odprowadzał" ;)
Tak, tu sto procent zgody, to na pewno też istotny czynnik. Tak jak mówisz, jest masa dowodów że rozwarstwienie ekonomiczne odpowiada chociażby za poziom bezpieczeństwa w kraju i wiele innych rzeczy. Spójrzmy na przykład na łapówkarstwo w krajach o dużym rozwarstwieniu. Nie porównywałbym jednak Polski np. do Ukrainy i nie usprawiedliwiał rozwarstwieniem tego, że ktoś kradnie unikając podatków albo nie potrafi się zastosować do nakazów inspekcji pracy. Nie jesteśmy też krajem trzeciego świata gdzie ludzie umierają na ulicy i przepisy to abstrakcja, bo "nie ma siły ich przestrzegać".
Więc zgadzam się z Tobą, ale po prostu wydaje mi się, że to co opisujesz aż w tak dużym stopniu nie dotyka przypadku polskiego społeczeństwa. Takie mam wrażenie subiektywne.
Staram się dociekać do sedna sprawy i szukać co na najgłębszym poziomie powoduje pewne zjawiska, tak mi wyszło z moich przemyśleń. Problem na pewno siedzi w dużej mierze w mentalności, tu się zgadzam w pełni. Trzeba by się zastanowić co tę mentalność kształtuje i jak zmienia się ona z upływem czasu i zmianą warunków. Co i dlaczego siedzi ludziom w głowach? A to jest już bardzo złożona sprawa. Nie mniej jednak to chyba tylko jeden z czynników.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której warto powiedzieć w tym kontekście, a mianowicie naszą dość bolesna przeszłość narodowa związana z taką, a nie inną sytuacją geopolityczną. Elity wyrżnięte raz za razem, lata niewoli, cierpienia, to się odbija na kształcie społeczeństwa. Być może strategie radzenia sobie rodem z RPLu wcale nie zdezaktualizowały się tak bardzo, skoro dla wielu państwo to tylko wróg ("nawet piwa napić się nie można bo mandat", podatki, zakazy, biurokracja, brak pomocy i zainteresowania człowiekiem).
A to, że przepisy nie są sprawnie egzekwowane właśnie jest obrazem tego jak silne jest państwo. Skoro nawet ludzie u władzy (wyrżnięcie elit...) są tak zepsuci, to co to mówi o tym państwie? Jak tu poważnie traktować państwo rządzone przez ludzi najpodlejszego kalibru? I nie ważne, która to partia, chodzi raczej o kulturę polityczną. Myślę, że ludzie nie są głupi i widzą, że to jest takie trochę państwo z tektury. Gdzie tu motywacja, aby się o nie troszczyć? Brzmi mega depresyjnie i chciałoby się wierzyć, że jest inaczej, ale nie bardzo się da...