Dlaczego pospolicie się tak myśli?
Wystarczy wyjść na ulicę i spytać kilkanaście osób, do czego służy gra. Jestem pewien, że większość z nich odpowie, że służy do zabawy. Tylko tu nie chodzi o zabawę dorosłych. Słysząc słowo gra, człowiek w swoim umyśle kształtuje od razu obraz dziecka. Może jedna osoba odpowiedziałaby, że gry służą nauce i poznaniu świata. A gry są różne. Istnieją tytuły, które są faktycznie miernymi efektami próby programistów, ale większość to ogromne arcydzieła, niesamowite tytuły, których funkcja jest różnoraka. Pewne gry wypierają prawdę ludową przekazywaną z pokolenia na pokolenie i pozwalają dzieciom zapoznać się z funkcjonowaniem dzisiejszego świata. Inne typy gier pozwalają zanurzyć się użytkownikowi w wyimaginowany świat, zupełnie jak w książce, tylko z tą różnicą, że tutaj gracz może wpływać na pewne aspekty. Z kolei jeszcze inne programistyczne dzieła powodują zachwyt i podziw u odbiorcy dzięki zastosowanym nie tylko technologiom, ale i pomysłowi, co dzisiaj nie jest wcale proste.
Powodem takiego postrzegania gier są na pewno media, które reklamując i zachwalając produkt używają takich sformułowań, dzięki którym potencjalny klient zakupi wytwór jakiejś firmy, żeby się dobrze pobawić. Problem jednak jest taki, że kiedy taka osoba nabędzie jeden z egzemplarzy, usiądzie przy komputerze, wykona cały rytuał związany ze sferą tego medium (rozpakowanie płyty, włożenie jej do napędu, cierpliwe oczekiwanie podczas instalowania i samo granie) okazuje się, że podczas rozgrywki gracz się zwyczajnie nudził. Wtedy to nie jest już produkt, który służy zabawie, a zaczyna stawać się produktem, który jest albo, (jeśli jest zbyt trudna) dla maniaków komputerowych, albo, (jeśli jest zbyt łatwa) dla dzieci, albo sama koncepcja gry jest tak złożona, że uzna ją za nudną. Powoli, ten wytwór kultury, jakim jest gra zyskuje miano sztuki.
Dlaczego gra jest rodzajem dzieła i sztuki?
To, co widzimy uruchamiając grę z pulpitu komputera to tylko wynik pracy całego sztabu ludzi, którzy wkładają swoje serce i czas do stworzenia dobrej gry. W zależności od stopnia złożoności gry, powstaje scenariusz. Jednak to, co odróżnia go od scenariusza znanego w filmie to możliwość opcji w nim zawartych. Scenariusz gry to ogromne tomisko, które zawiera w sobie prawie wszystkie możliwe sytuacje, jakie mogą zostać wykorzystane przez gracza, wszelkie ścieżki dialogowe, a także wątki główne i poboczne, które w zależności od wyborów pozwolą na np. różne zakończenia gry, co spowoduje, że po raz kolejny gracz sięgnie po płytę i znowu zanurzy się w wirtualnym świecie, lecz zasiądzie już z zupełnie innymi zamiarami. Do tego dochodzi zbieranie materiałów, na podstawie, których, powstanie wiele grafik i modeli wykorzystanych w grze. Również potrzebni są aktorzy, którzy użyczą swojego głosu dla postaci, jak zrobiła to Krystyna Janda, której głos został wykorzystany w Uncharted 3. Dodatkowo potrzebne są elementy akustyczne, które często nagrywane są do każdej gry osobno. A oprócz tych elementów potrzebna jest również muzyka. I kiedyś, w czasach komputerów 8 i 16 bitowych były to proste melodyjki mono i polifoniczne. Aktualnie muzyka do gier równa się z muzyką tworzoną na potrzeby filmu. Wielu kompozytorów, którzy znani są raczej ze swojego związku z filmem, swój talent wykorzystują w grach. Hans Zimmer oprócz świetnych ścieżek dźwiękowych do filmów takich jak „Rain Man” czy „Gladiator” stworzył też muzykę do gier z serii „Call of Duty”.
Podobna sytuacja jak z grami, miała miejsce z filmem. Na początku po wynalezieniu techniki umożliwiającej utrwalenie ruchomego obrazu pojawiały się głosy, które wieściły rychły koniec tego medium. Początkowo bano się tego, co porusza się na ekranie. Potem zaczęto powoli akceptować ruchomy obraz. Jak się okazało, film ewoluował i dzisiaj jest to sztuka ceniona na całym świecie, którą oceniają różnego rodzaju festiwale na całym świecie, aby wyróżnić filmy najlepsze, które posiadają cechy dzieła i te, słabe, których lepiej żeby nie było, ale skoro są to niech tak zostanie.
Z literaturą wydaje się, że było nieco inaczej. Przez całe wieki, nasza historia opiera się na przekazywanych ustnie prawdach i historiach, które następnie zostały spisane. Od początku, mimo, że pismo było zarezerwowane dla sfer wyższych, to jednak ludzie się go nie bali. Również w literaturze są istne perełki, które urzekają kunsztem pisarza, jego zdolnością do przedstawienia nam świata i fabuły. Warto wspomnieć o „Harrym Potterze”, którego fenomen polega na tym, że dzieci, które wcześniej nie czytały w ogóle to w końcu zaczęły. Czy to z powodu sławy, jaki zyskała książka i chęci nadążenia za swoimi rówieśnikami czy też z czystej ciekawości, cel został osiągnięty. Inny i odmiennym przykładem jest jedna z najlepiej sprzedających się książek tego roku- „Pięćdziesiąt twarzy Grey’a”, a jednak czytając opinie czytelników można odnieść wrażenie, że jest to forma taniej grafomani. Dlatego potencjalny odbiorca powinien sobie odpowiedzieć, czego oczekuje od wybranego medium i dlaczego takie a nie inne wybiera.
Co mają ze sobą wspólnego?
Teatr, film, literatura i gra komputerowa wbrew pozorom mają ze sobą wiele wspólnego. Każde z tych mediów, w pewnym stopniu są ze sobą połączone. I to każde z każdym. Jedno zawiera elementy drugiego, lub ma drugiemu służyć. Literatura służy teatrowi, ale także ta sytuacja zachodzi w drugą stronę. Przecież dramat zarówno jest nośnikiem tekstu przedstawienia, czyli de facto przedstawieniem, ale wg. koncepcji dualistycznej może również istnieć, jako osobne dzieło literackie, które w zależności od pomysłu reżysera przekształci się w przedstawienie teatralne. W dziele filmowym sytuacja ta ma miejsce w scenariuszu. Najpierw pisze się scenariusz, aby z tego mogło powstać filmowe dzieło, jednak zdarzają się książki, które powstały na podstawie filmu i przykładem może być tu chociażby „E.T” autorstwa Williama Kotzwinkle. Gry komputerowe to medium, które zaczyna łączyć inne. Podczas rozgrywki używane są środki charakterystyczne dla filmu, czyli odpowiednia praca kamery, dzięki której obserwować będziemy wirtualną rzeczywistość, ustawienie kadru. Występują również elementy znane z literatury, jak liczne opisy czy to sytuacji czy postaci i przedmiotów. Już sam opis fabuły i ścieżka dialogów to materia, która znana jest z książek. W jednej z polskich gier „Wiedźmin 2” znajduje się menu wykonanych zadań, które opisywane są na zasadzie kroniki jednego z bohaterów- Jaskra. Mamy, więc poetycko opisane główne decyzje podjęte przez gracza, które później bardzo przyjemnie się czyta. W latach siedemdziesiątych powstawały gry tzw. paragrafówki, których światem widzialnym dla oczu był tekst. Jednak wszystko rozgrywało się w głowie i wyobraźni użytkownika. Nawet w ciągu ostatnich kilku miesięcy powstały książki, które czytać można na czytnikach, ale ich zamysłem jest aktywne uczestniczenie w wydarzeniach, poprzez wybranie odpowiedniego dialogu i przejście do odpowiedniej strony. Gry komputerowe powodują, że odbiorca nie jest już tylko pasywnym uczestnikiem tego swoistego przedstawienia, ale musi on uczestniczyć w wydarzeniach na ekranie, mając wpływ na decyzje, które wykonuje w grze. Odbiorca nie jest już tylko obserwatorem, ale także tworzy. W grach typu sandbox, gracze, często z użyciem sieci internetowej tworzą własne światy, w których żyją ich wirtualne awatary.
W tych mediach używane są różne środki, za pomocą jakich uzyskiwane są elementy np. świata przedstawionego. W literaturze posłuży nam do tego tekst, który odpowiednio przetransformowany przez nasze oczy i mózg ukaże nam w wyobraźni obraz postaci lub miejsca. Obraz ten będzie indywidualny dla każdego z nas. Nawet, jeśli coś zostało dokładnie opisane to okaże się, że każdy z nas trochę inaczej sobie to wyobrażał. W teatrze mamy już materię, która jest ukształtowana przez reżysera i scenografa, ukazana jest nam z pewnym zamysłem, jednak teatr nie posiada narzędzi, dzięki którym można stworzyć prawdziwą rzeczywistość. Zawsze będzie scena, kurtyna, kulisy. W filmie przygotowany dla widza obraz jest iluzją rzeczywistości. Widz może oglądać już prawdziwych ludzi, którzy grają, jednak iluzja trwa. Widz odnosi wrażenie, że to, co się dzieje na ekranie jest prawdziwe. Zaczyna zachodzić pewne zjawisko immersji. Oglądając zaczynamy odczuwać emocje, które pokazane są w filmie, w scenach akcji jesteśmy spięci a podczas oglądania horroru zaczynamy się bać. Identyczne zjawisko zachodzi podczas uczestniczenia w wirtualnej rozgrywce. Gracz tworzy swój awatar, który, w zależności od gier może być rozwijany. Wszystko, co robimy w grze kierowane jest przez nasze przyzwyczajenia i wiedzę o świecie. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w wirtualnym uniwersum zrobić mały chaos. Przeważająca większość gier to gry, które stworzone są na podstawie indywidualnych pomysłów twórców. Jednak co się stanie, kiedy producent gier uzna, że warto by było przenieść świat książki lub filmu do komputera?
Powstają wtedy uniwersa.
Zaczyna się dość niewinnie. Jeden, dwa tytuły, które w dużej mierze czerpią z pierwowzoru, a w zasadzie są multimedialną kopią. Tak było ze „Star Wars” z 1983 roku, kiedy to gra pojawiła się na konsoli Atari. Głównym celem tej gry było bombardowanie Gwiazdy Śmierci znanej ze starej trylogii „Gwiezdnych Wojen” George’a Lucas ‘a. Później wszystko potoczyło się lawinowo. Na podstawie filmu, powstały adaptacje książkowe, które do dzisiaj wciąż pojawiają się na półkach. Do tego niezliczone ilości komiksów czy seriali rysunkowych dla dzieci. Powstawały również gry, które powstają do tej pory. W zeszłym roku miała miejsce premiera sieciowej gry z uniwersum „Star Wars”, którego wydawcą jest Electronic Arts. Na potrzeby gry zaadaptowane zostały elementy nie tylko znane z filmu, ale również tworzone przez pisarzy czy fanów. Co roku na świecie odbywają się zjazdy wielbicieli tej historii Sci-fiction.
Drugim znanym fenomenem jest uniwersum „Władcy Pierścieni”. Do roku dwutysięcznego, kiedy to miała premierę pierwsza zekranizowana część trylogii Tolkiena przez Petera Jacksona, o „Władcy pierścieni” mówiło się mało albo w ogóle. Wcześniej pojawiła się próba zekranizowania tej książki, w formie filmu rysunkowego. Miało to miejsce dokładnie w roku 1978. Jednak z powodu małego funduszu, film został ukończony do dwóch trzecich całej książki. Dopiero po premierze w XXI wieku wszyscy zaczęli się interesować Tolkienowskim światem. Nagle jak grzyby po deszczu zaczęły się pojawiać gry karciane, komiksy, masa stron internetowych i oczywiście gry komputerowe, które pojawiają się po dzień dzisiejszy. Jeden z pierwszych tytułów pod jakże tajemniczą nazwą „The Lord of the Rings: The Fellowship of the ring” to jedyna chyba gra z uniwersum, która jest przede wszystkim zrobiona na podstawie samej książki i wyobraźni twórców, niż kopią Jackson’owskiej trylogii. Kolejne części gry posiadają już twarze i miejsca, do których przenieść możemy się za pomocą pilota i płyty DVD z filmem. Rozwój tego wirtualnego świata zachodzi w straszliwym tempie. Wystarczy przejrzeć strony internetowe poświęcone grom a od razu zobaczymy, że średnio raz w roku wychodzi gra, czy to strategiczna czy w jakiś sposób fabularna nawiązująca do Lorda Pierścieni. Jednak te gry, wykorzystują jedynie świat i postacie stworzone na potrzeby powieści.
Innym przykładem mogą być adaptacje, które wzorują się na świecie gier komputerowych. Znana ostatnimi czasy seria gier „Assassin’s Creed” doczekała się już kilku książkowych adaptacji, a także kilkunastu komiksów, które uzupełniają świat gry, dzięki czemu uczestniczenie w rozgrywce staje się dużo ciekawsze. W przyszłym roku ma również wyjść film, którego producentem będzie właśnie twórca i wydawca serii- Ubisoft, który stwierdził, że boi się swój pomysł dać do rąk ludziom z Hollywood.
Oczywiście nie tylko Assassin’s Creed stał się zaadaptowaną serią. Świetny tytuł konsolowy „God of War” również ma doczekać się w przeciągu dwóch lat swojej filmowej premiery. Nie wspominając już o filmach z Millą Jovovich z serii „Resident Evil” albo o „Silent Hill”. W odleglejszych czasach, można znaleźć takie perły jak „Super Mario Bros” z 1993 roku, który powstał na podstawie gry pod tym samym tytułem. Nie ukrywam, że część filmów wychodzi dobrze, mają odpowiedni budżet i możliwości, niestety znajdzie się też część jak np. „Pac-Man”, gdzie przenoszenie czegoś z komputerowego ekranu na ten filmowy najlepszym pomysłem nie jest.
Co dalej?
Gry komputerowe mają się dobrze. Choć trudne początki, gwałtowny rozwój komputerów pozwolił na tworzenie większej ilości multimedialnych tytułów. Jednak nadal w głowach wielu jest to wciąż tylko czysta rozgrywka, skierowana do najmłodszych, a takie nieszczęścia, jak chociażby sprawa norweskiego mordercy będzie w pewnej części winą właśnie gier. To trudny okres, kiedy coś jeszcze całkiem nowego atakuje ludzi z każdej strony. W końcu nadejdą te lepsze czasy, kiedy gry komputerowe będą postrzegane, jako pełnowartościowy wytwór kultury, który będzie mógł się mierzyć o miano sztuki z filmem, literaturą czy teatrem.
Zgłaszam artykuł w ramach tematu 2 tematu w 20. edycji Tematów Tygodnia. w luźnym nawiązaniu do adaptacji.
Witaj!
Piszesz bardzo treściwe i ciekawe artykuły, zostawiam upvote i obserwuję!
Pozdrawiam :)
Dziękuję :)
Brawo za ten świetny artykuł!
Gry już od paru lat są czymś znacznie więcej niż zwyczajną tępą rozrywką. Często potrafią oddziaływać bardziej na emocje niż film czy książka. Niektórym łatwiej o imersję podczas przechodzenia gry komputerowej niż podczas lektury czy gapienia się w kinowy ekran. Przez to, że gracz ma wpływ na to co się dzieje w samej grze, łatwiej wczuć mu się w klimat. Sam od paru lat gram już niewiele, jednak staram się coś o tym medium oglądać i czytać. I jestem pod niesamowitym wrażeniem jak ta branża się rozwinęła. A wyobraźnia twórców zdaje się nie mieć granic.
Kiedyś sam dużo grałem, teraz niestety mam za mało czasu... To nie niesamowite, jak technologia poszła do przodu. Np nowy Uncharted, gra się w niego jak w dobry film. Myślę że za parę lat jeśli vr się przyjmie może będziemy świadkami w pełni interaktywnych filmów?
Wspaniały tekst.
Pozwolę sobie jednak wtrącić.
"Istnieją tytuły, które są faktycznie miernymi efektami próby programistów, ale większość to ogromne arcydzieła, niesamowite tytuły, których funkcja jest różnoraka."
Jest zupełnie na odwrót. Większość gier to przeciętne albo słabe tytuły, a tylko nieliczne są wspaniałe. To, co widzimy w sklepie to często dobre tytuły, ale taka ilość to kropla w morzu wszystkich produkcji.
No i też film pt. "Assassin's Creed" powstał już 2 lata temu.
Do dobrych tytułów zaliczam wiele, bo wiele pracy trzeba w nie włożyć. Pomysł, współpraca ludzi, sam scenariusz.
Co do Assassin's Creed, tego nie wychwyciłem. Ten tekst napisałem jakiś czas temu, na studiach. umknęło mi ;).
Rozumiem o co Ci chodzi, ale całość przemysłu gier jest tak duża, że większości tytułów nie znamy nawet. :D
to fakt, identycznie jak z filmami czy książkami.... Po prostu nie da się wszystkiego ogarnąć. Ale czasem trafiam na perełki ;)
Tak z ciekawości w jaki sposób robisz tekst wyjustowany?