Lubię fantastykę i sf, zwłaszcza jeżeli świat przedstawiony ma jakąś cechę wyróżniającą z rzeszy podobnych do siebie, masowych powieści.
Czasem będzie to interesująca "biologia" występujących bohaterów czy gatunków, różna od tego, co znamy z rzeczywistości (stąd moja sympatia dla cyklu o Enderze Orsona Scotta Carda), kiedy indziej bogata warsta filozoficzno-religijno-kulturowa wykreowanego uniwersum (tu wskazałbym na twórczość zmarłej niedawno Ursuli Le Guin, na której pieczołowitość w tworzeniu światów i kultur miał pewnie wpływ ojciec - znany antropolog Kroeber).
Niedawno w me ręce trafiła wydana za PRL (ale w zeszłym roku wznowiona!) książka Gar'ingawi - Wyspa Szczęśliwa autorstwa Małgorzaty Borkowskiej. Jest to powieść raczej z gatunku fantasy, choć są w niej pewne poszlaki na kosmiczne pochodzenie niektórych z obecnych w książce "ras". Tych jest wiele i nie wpisują się w żaden sposób w "kanon ras" tego gatunku literackiego. W miejsce orków i elfów mamy "pajęczonogich żeglarzy", obławych Tmutów, uduchowionych Merengitów czy rosłych Dżugidów. Autorka, co trzeba podkreślić, bardzo szanuje wyobraźnię czytelników i za wyjątkiem Tmutów opisuje wygląd fizyczny postaci dość pobieżnie, skupiając się raczej na ich duchowej stronie.
Nie jest to książka dialogów, Borkowska tworzy raczej rozległe opisy, przez które z początku trzeba było w moim przypadku przebrnąć...
Powieść ma wiele wątków, a akcja toczy się przez jakieś 10 lat, więc i główni bohaterowie ulegają wielu przemianom. Trzeba poświęcić czytaniu naprawdę znaczą uwagę, by nie pytać potem "ale dlaczego tak się stało?"; pewne kwestie są przez autorkę zaledwie sugerowane czy lekko zarysowane, ale prowadzi to do tym bardziej satysfakcjonującej lektury. Nie jest to fantasy "miecza i prącia", jak ktoś kiedyś zgrabnie określił nurt "konaniczny";), ale bardziej globalne, wiele w nim polityki i religii...
By nie zdradzać zanadto fabuły: na pewnej zapomnianej przez Boga(-ów) i ludzi/humanoidów etc. wyspie dochodzi do przewrotu i reformy religijnej. Dotychczas opieszały i powolny lud zaczyna się przeobrażać i wydarzenia na Gar'ingawi odbijają się echem na całym świecie...
A skoro już mowa o bogach, to system religijny na wyspiarskim świecie jest dualistyczny i związany z warunkami klimatycznymi. Dualizm ten jest istotny dla fabuły i poniekąd nawet zastanawiający, jeśli wziąć pod uwagę, że Borkowska jest katolicką zakonnicą. Ma ona podobne do Ursuli Le Guin zacięcie antropologiczne, a jej doskonałe przygotowanie historyczne (ileż książek z historii Kościoła napisała!) tym bardziej pomaga w wykreowaniu autentycznego świata fikcji. I mówię to jako mało nabożny człowiek. Wielki szacunek dla autorki.
By nie przedłużać! zachęcam do czytania!
Ogromnie cenię LeGuin, zwłaszcza "Lewą rękę ciemności" i opowiadania. Zakonnica i antropologiczna fantasy?? będzie trzeba sprawdzić.
Dzięki za info :)