Źródło: Pixabay
Jakiś czas zastanawiałam się nad tym wpisem. Miałam wątpliwość czy jestem odpowiednią osobą do tego, aby się w tej kwestii wypowiadać. Po dłuższym namyśle stwierdziłam, że chyba nie ma lepszego fachowca od alkoholizmu niż alkoholik właśnie stąd ten wpis. Być może przybliży on Wam alkoholizm jako zjawisko nie tylko w postaci meneli na ulicy, a być może komuś pomoże podjąć konkretne działania względem siebie lub najbliższych.
Przede wszystkim alkoholik musi chcieć się leczyć. Nie da się tego zrobić na siłę, bo nikt nie wytrwa w trzeźwości jeśli nie robi tego dla samego siebie. Brzmi bardzo egoistycznie, ale tak właśnie jest. Można trwać w abstynencji przez jakiś czas, czasem nawet długi, ale pobudki zewnętrzne mają to do siebie, że mogą się skończyć i wtedy następuje klapa z leczeniem. I tu przechodzimy do najbardziej kluczowej sprawy w tym temacie. Kiedy alkoholik nie będzie chciał się leczyć? Kiedy będzie miał komfort picia. Co to oznacza w praktyce? Wszystko to, co robią osoby współuzależnione: w domu wyprane, posprzątane, ugotowane, dzieci zadbane, a i żonka czasem piwko nawet przyniesie, żeby mężuś nie musiał pijanym krokiem iść sam do sklepu, zero konsekwencji przykrych z picia. Dlatego tak ważne jest, aby alkoholika kochać twardą miłością. Chcesz chlać? Proszę bardzo, ale rzygi sam posprzątasz, a o rosole na kaca możesz zapomnieć. To jest trudne i bardzo często wymaga terapii dla osób współuzależnionych, ale jest to pierwszy i w mojej ocenie najważniejszy krok, aby pchnąć uzależnionego do zmian. Sama miałam bardzo długo komfort picia: zarabiałam duże pieniądze, mieszkałam sama, nikt mi nad głową nie trajkotał, że coś trzeba zmienić, byłam sobie sterem, okrętem i żeglarzem. Bardzo źle na tym wyszłam, bo upadłam jeszcze niżej.
Zabieramy komfort picia i co dalej?
Alkoholik musi iść na terapię. Nie wierzę w zdrowienie bez terapii. Słyszałam o mitycznych przypadkach, gdzie komuś się udawało, ale jest to tak mały odsetek ludzi, że nie zawracałabym sobie tym głowy tylko czym prędzej zgłosiła się do ośrodka terapii uzależnień. Tylko tam tak naprawdę uda się uporządkować przyczyny i zbudować podstawy trzeźwego życia. Na jaką terapię warto się udać?
Po pierwsze detoks. Oddziały detoksykacyjne najczęściej funkcjonują przy szpitalach psychiatrycznych i pozwalają przetrwać pierwsze dni po odstawieniu alkoholu, które mogą być tak ciężkie, że nawet mogą być realnym zagrożeniem życia. Tam pod fachowym okiem lekarzy i przy pomocy leków można ten proces przejść względnie łagodnie, a przynajmniej na tyle łagodnie na ile to możliwe. Pobyt na detoksie to najczęściej 10-14 dni. Nie ma się czego bać. Osobiście nie byłam, bo nie miałam silnych objawów odstawiennych, ale z opowieści wiem, że to nic strasznego. No dobra jesteśmy po detoksie i gdzie się zgłosić?
Jedną z opcji jest terapia zamknięta i jest ona polecana najbardziej dla osób, które mają problem z zachowaniem abstynencji. Terapia zamknięta brzmi trochę groźnie, ale nie ma się czego bać. To po prostu oddział szpitalny z zajęciami terapeutycznymi, na którym się nocuje i przebywa cały czas. Pobyt trwa najczęściej około dwóch miesięcy. Z takiej terapii również nie korzystałam, ale jeżdżę regularnie na mitingi i to naprawdę działa. Wyjście z ośrodka z dwumiesięczną abstynencją daje naprawdę fajne podwaliny pod dalszą pracę nad sobą. Jeśli zaś ktoś [tak jak ja np.] nie chce iść na taki oddział, a ma problemy z utrzymaniem abstynencji warto zainteresować się dziennymi oddziałami terapii uzależnień. Zajęcia na takim oddziale trwają 6-8 godzin dziennie od poniedziałku do piątku, co jest sporym ułatwieniem w trzeźwieniu, bo zostaje nam niewiele godzin do zadbania o trzeźwość. Zanim wrócimy, ogarniemy siebie i mieszkanie to tak naprawdę mamy raptem kilka godzin w trakcie których musimy zmierzyć się z naszym nałogiem. Aktualnie właśnie w takim ośrodku jestem i bardzo sobie chwalę. Minusem jest to, że wiąże się on z L4, ale moc terapii jest nie do opisania. Jeśli zaś ktoś pomimo uzależnienia ma w sobie siłę, żeby nie pić to pozostaje jeszcze terapia w ośrodku terapii uzależnień. Taka terapia najczęściej odbywa się dwa razy w tygodniu + sesja indywidualna z terapeutą i trwa łącznie około roku. W jej trakcie pisze się prace, rozmawia o uczuciach i samopoczuciu, poznaje się siebie i swój nałóg tak, aby umieć go obsługiwać.
Są jeszcze ośrodki prywatne, ale z nimi nie mam doświadczenia, więc się nie wypowiem. Jestem jednak zdania, że mamy na tyle rozwinięte różne formy leczenia w naszym kraju, że nie ma potrzeby korzystać z prywatnych ośrodków.
No dobra, chodzę na terapię i co dalej?
Mitingi. Czym są? Mitingi to spotkania osób, które są uzależnione, ale są trzeźwe. Jak wygląda taki miting? To po prostu rozmowa grupy osób przy kawie / herbacie o trzeźwieniu. Nie ma się czego bać. Na mitingu każdy jest mile widziany i co najważniejsze: mitingi odbywają się wszędzie, na całym świecie, nawet w małych miejscowościach. Nie trzeba żadnego zaproszenia, nie ma opłat, spisu uczestników, nic. Każdy jest anonimowy, mówimy do siebie po imieniu i wspólnie wspieramy się w trzeźwieniu, bo nikt tak naprawdę nie zrozumie alkoholika tak bardzo jak drugi alkoholik. Dla wielu, w tym i dla mnie, jest to podstawa trzeźwienia. Najważniejsze to znaleźć swoją grupę i być szczerym.
Kończę terapię, chodzę na mitingi i co dalej?
Terapia trwa około roku. Po niej można iść na terapię pogłębioną, która trochę odkleja się od samego uzależnienia, bo ewidentnie człowiek z roczną abstynencją umie już je obsługiwać, a zajmuje się bardziej sferą emocji, uczuć, traum. Uzależnienie jest chorobą emocji dlatego warto przez taką terapię również przejść, aby zadbać o siebie kompleksowo. Ona również trwa około roku. Po ukończeniu mamy dwa lata abstynencji i świadomy kontakt ze swoim wnętrzem. Po ukończeniu terapii warto zainteresować się programem anonimowych alkoholików. Cóż to takiego? Jest to duchowy program, który pozwala przepracować całe swoje życie. Wszystkie problemy, traumy, złości, urazy, wady, zalety, całe życie. Taki program przepracowuje się ze sponsorem czyli duchowym przewodnikiem i robi się go w swoim tempie. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że nie warto brać się z program anonimowych alkoholików za szybko, ponieważ ja zapiłam nie mogąc unieść swoich uraz. Warto mieć ugruntowaną trzeźwość i dopiero potem się za niego zabrać stąd mój pogląd, że warto to ruszyć po terapii.
Czy alkoholika można wyleczyć?
To zależy co przez to rozumiemy. Proces leczenia alkoholika trwa całe życie, to nie jest tak, że zrobi się terapię i już bajlando do końca życia. Do końca życia to trzeba o siebie dbać i pielęgnować każdy dzień trzeźwości, aby nie popłynąć. Można jednak żyć trzeźwo i szczęśliwie czego uczy terapia, mitingi i program. Droga do tego nie jest łatwa, od samego początku trzeba być nastawionym na ciężką pracę, ale warto. Żyjemy w kraju, gdzie alkohol jest wszechobecny [serio, nie da się zrobić zakupów spożywczych bez patrzenia na alkohol], ale może właśnie dzięki temu mamy tyle opcji leczenia i to bezpłatnego. Żeby iść na terapię wystarczy chcieć i kupić sobie jakiś zeszyt i długopis. To mały koszt w porównaniu do profitu, który otrzymujemy czyli trzeźwe życie.
Życie z nałogiem nie jest łatwe, ale może być piękne. Chodząc na mitingi i słuchając opowieści osób z wieloletnią abstynencją szczególnie mocno tego doświadczam. Najtrudniej jest na początku, ale jak człowiek jest zdeterminowany to sobie poradzi. Warto iść po pomoc. Jeśli nie wiesz gdzie najpierw uderzyć to wystarczy iść porozmawiać z lekarzem rodzinnym. On skieruje na terapię bez mrugnięcia okiem, jeszcze się nie spotkałam z tym, żeby lekarz odmówił wystawienia skierowania. Naprawdę warto, bo uzależnienie prowadzi tylko do jednego: przedwczesnej śmierci. I daj Boże, żeby to była śmierć szybka i bezbolesna, ale najczęściej jest długa i w cierpieniu.
I bonusowo. Jak się ustrzec przed uzależnieniem?
Po prostu nie pić. Alkohol jest trucizną, która nie jest do niczego potrzebna. Istnieje wiele badań, które podważają sens picia piwa na nerki czy wina na krążenie. A od takich rzeczy się zaczyna. Jak pójdziecie na miting to właśnie takich ludzi spotkacie, którzy zaczynali od piwka na nerki, drinka na rozluźnienie wieczorem. A potem traci się kontrolę nad własnym życiem. Wybierz mądrze.
Przeczytałem. Świetny wpis, podam dalej. Od siebie dodam, że wielu alkusów jest nimi dzięki rodzicom. Matkom i ojcom, Ojcom i matkom. Dlatego jestem wrogiem zmuszanie do związków i dzieci.
Świetny wpis 👏
Dodałabym, że żyjemy w kraju, w którym w niedzielę łatwiej kupić alkohol, niż zakupy spożywcze zrobić ;) jest niestety wszechobecny, serio.
Dlatego tak trudno na początku trzeźwieć, bo gdzie się człowiek nie obejrzy tam alkohol
🌹❤️😘
Yay! 🤗
Your content has been boosted with Ecency Points, by @szejq.
Use Ecency daily to boost your growth on platform!
@tipu curate :)
Upvoted 👌 (Mana: 65/75) Liquid rewards.
Ważny i potrzebny wpis. Dzięki Ci za niego, przeczytam w drodze do domu
silki. Chce zrobić podobny na temat marihuany i uzależnienia , bo mnostwo ludzi pierdoli straszne kocopoly. Uzaleznienie od mj to mniejszy problem, ale też problem. Dodatkowo zaklamywany przez różne osoby. Niekiedy tych że spranym juz łbem.