Dziennik #88/2022 - produktywny dzień

in #polish2 years ago (edited)

Dobry wieczór.

Kurde, cóż to był za piękny dzień, pierwszy dzień na wolności.

Wstałam rano i miałam zagwozdkę czy jechać do babci i dziadka z zupą i zakupami czy czekać na kuriera. Dla swojego zdrowia psychicznego wybrałam opcję pośrednią i najpierw zadzwoniłam do kuriera o której mniej więcej będzie, a po jego informacji, że w okolicach 13 postanowiłam pojechać do babci.

Strasznie się ucieszyli i zszokowali zrobioną zupą i zakupami, a mi było strasznie miło i aż ciepło na sercu widząc ich radość. Dalej się kiepsko czują, ale dbają o siebie, dostali teraz wielki gar zupy, żeby babcia nie musiała stać przy garach to może z dnia na dzień będzie coraz lepiej, mam taką nadzieję. Nie byłam u nich długo, bo chciałam zdążyć na przyjazd kuriera, ale było super. Babcia mi wyjaśniła jak się rozwiązuje krzyżowki jolki czy diagram jolki, bo zawsze było to dla mnie czarną magią i w sumie nadal twierdzę, że moja babcia musi mieć jakieś magiczne moce, że leci jedna za drugą. Przecież nie wiadomo gdzie wpisywać rozwiązania! No ale zrozumiałam sens i kurde, fajnie tak razem posiedzieć i pogadać, a odnoszę wrażenie [być może mylne, nie wiem], że babcia się zawsze cieszy jak może mi coś wytłumaczyć albo mnie czegoś nauczyć, więc tym chętniej korzystam z ich wiedzy.

Po powrocie do domu bardzo gruntownie wysprzątałam mieszkanie. Kurze, odkurzanie, mop, cuda na kiju. Wysprzątałam też bardzo dokładnie szafę w przedpokoju wywalając wszystkie stare rzeczy wujka [to jego mieszkanie i za jego zgodą to zrobiłam, w końcu skoro nie potrzebował ich przez ostatnie pięć czy sześć lat to come on] i zrobiłam sobie fajną spiżarnię na produkty, które mają długie terminy ważności. Bomba. Naprawdę się narobiłam. Tak naprawdę do 100% czystości w mieszkaniu brakuje mi umycia żyrandoli, ale na to już po prostu nie miałam dzisiaj psychiki. Strasznie to przyjemne uczucie mieć tak czysto w mieszkaniu i z perspektywy czasu nie wiem jak mogłam żyć wcześniej jak zwierzę i rok nie odkurzać.

Potem dziarsko ruszyłam na balkon i wzięłam się za składanie skrzyni. Szału nie ma, ale w pełni spełnia moje oczekiwania i potrzeby, ma po prostu przechowywać przedmioty, nie mam potrzeby jej przenoszenia ani siadania na niej, więc zupełni mi nie przeszkadza, że jest z dość cienkiego plastiku, wręcz widzę w tym zaletę, bo byłam w stanie sama ją złożyć i ustawić.

Poznosiłam sobie od razu wszystkie moje ogrodnicze fanty, na które wydałam wczoraj miliony monet i przesadziłam tuję do normalnej doniczki. Nie wiem czy zrobiłam to dobrze, cały czas mam wrażenie, że może ziemia w doniczce powinna być bardziej ubita, ale z racji tego, że się zupełnie na tym nie znam i mogłam się jedynie posiłkować filmikami z YT to po prostu metodą prób i błędów zobaczę. Jeśli tuja umrze to wyciągnę wnioski, obgadam z kumplem co ma ich full u siebie na balkonie co poszło nie tak i podejmę kolejną próbę. Powiem szczerze, że bardzo się zdziwiłam jak dużo frajdy sprawiło mi to babranie się w ziemi. Myślałam, że będę się wkurzać czy coś, a tu nic, radość i satysfakcja. Po przesadzeniu tui i znalezieniu jej miejsca na balkonie posadziłam sobie groszek pachnący. W sumie nie wiem czy to na niego odpowiednia pora czy dałam się zrobić w konia i czy w ogóle dobrze go posiałam, ale bawiłam się świetnie no i to zawsze jakaś nauka w mojej przygodzie z uprawianiem zieleniny. Pierwszą lekcję już mam taką, że kupiłam za mało ziemi, aby posiać jeszcze trzy inne roślinki, które mi polecono, że niby jeszcze można siać także busz balkonowy będzie musiał kilka dni poczekać, żeby się rozrosnąć o kolejne doniczki.

WhatsApp Image 2022-06-14 at 20.48.45 (1).jpeg
Źródło: fotografia własna

WhatsApp Image 2022-06-14 at 20.48.45.jpeg
Źródło: fotografia własna

Jestem w wielkim szoku jak wiele frajdy mi to sprawiło, bo całe życie mówiłam, że nienawidzę roślin i babrania się w ziemi choć oczywiście nigdy tego nie próbowałam.

Jak się uporałam z tym to trochę pochillowałam i upiekłam babeczki. Co prawda z paczki, ale są przepyszne, a mi się mega chciało czegoś słodkiego.

WhatsApp Image 2022-06-14 at 20.28.47.jpeg
Źródło: fotografia własna

No i tak naprawdę zanim się zakręciłam to zrobił się wieczór i przyszło powiadomienie, że kurier wrzucił do paczkomatu lampki, które zamówiłam też na balkon, więc znowu ubrałam się i ogień. Powiesiłam je tak jak umiałam najlepiej [oczywiście na trytytki], ale nie jestem w stanie sprawdzić ich działania na ten moment, bo lampki są na baterię słoneczną, która siłą rzeczy z racji godziny montażu nie miała jak się naładować. Mam nadzieję, że jutro po całym dniu słońca jak wrócę do domu wieczorem zobaczę pięknie oświetlony balkon. Trochę się stresuję, bo oczywiście nakręcam sobie w głowie jazdy, że wszystko źle na pewno zrobiłam no ale zobaczymy.

I tak dobrnęłam do godziny 21. To był bardzo produktywny i zaganiany dzień, bo tak naprawdę od godziny 8 jak tylko wstałam cały czas coś robiłam. Jestem z siebie mega zadowolona, bo będę teraz pracować po 12 godzin dziennie i zadbałam o to, żeby wracać do czystego mieszkania i mieć pełną lodówkę z obiadami już uszykowanymi, żeby jeszcze nie stać w dni robocze przy garach. Jestem z siebie w sumie wręcz dumna, bo zrobiłam dzisiaj dużo rzeczy po raz pierwszy w życiu i nawet jak nie wyjdzie mi za pierwszym razem to cieszę się, że spróbowałam i będę miała szansę się poprawić.

Jutro koło 9 umówiłam się z bossem na naukę jazdy automatem i potem już śmigam od razu do pracy. Nie wiem czy jutro już na 12 godzin, zobaczymy. Na pewno najbliższy jakiś czas będę pracować po 12 godzin [oczywiście nie non stop], bo muszę się odkuć po okresie zwolnień lekarskich w trakcie terapii, ale to nie jest ciężka praca w dodatku bardzo ją lubię i mam tak dogadane warunki, że przerwy, obiady i tak dalej zapewnione, więc tylko z nazwy ten dzień roboczy brzmi strasznie. Jestem pełna optymizmu, pierwszy dzień na wolności czyli po zakończeniu terapii był fajny i oby tak dalej.

Teraz to jeszcze się tylko zakręcę wokół samej siebie i do wyrka, bo jak to w produktywne dni już mnie łapie lekkie zmęczenie, a to dobry znak, bo jest szansa, że zmęczona będę lepiej spać.

Nie wiem skąd ten optymizm, ale jak działam to od razu lepiej się czuję sama ze sobą.

Do jutra!

PS. Praca na taksówce ma ten plus, że na ogół mam mnóstwo ciekawych anegdotek do opowiadania, więc szykujcie się, bo czasami jest naprawdę grubo.