Po aktywnej sobocie nastąpiła nieco bardziej zluzowana niedziela. Przedpołudnie leniwie w domu, potem na imieninowy obiad do Babci. A potem do domu, ale nie do końca, bo nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie wyszli na mały spacer (który wprawdzie okazał się nasiadówą na placu zabaw, z dziećmi nigdy nie wiesz. No, ale i tak było fajnie).
After an active Saturday, a slightly more relaxed Sunday followed. A lazy morning at home, then to Grandma's for a name-day dinner. And then home, but not completely, because we wouldn't be ourselves if we didn't go for a short walk (which turned out to be a sit-down at the playground, you never know with kids. But it was still fun).
Dary losu, przekazane rączkami Bombla.
The gifts of fate, handed down through the hands of Bombla.
Mój miś <3
My Teddy-Bear <3