Tym razem wycieczka na leniwca.
O 8 wyruszyliśmy do Rabki Zdrój — Zaryte, aby wejść szlakiem żółtym, prowadzącym przez Perć Borkowskiego na najwybitniejszy szczyt górski Beskidu Wyspowego.
Nazwa Beskidu Wyspowego wzięła się od charakterystycznego ukształtowania terenu, gdzie każdy ze szczytów tworzy odrębną „wyspę”. Tu również należy wspomnieć historię związaną z Panem Sosnowskim. Ponoć zdarzyło się to gdy nocował na szczycie Ćwilina, rankiem, kiedy w dolinach zalegała gęsta mgła, a z niej wyzierały okoliczne szczyty, skojarzyło mu się to z wyspami wystającymi ponad taflę wody. Nie jest to jednak informacja sprawdzona, ponieważ Kazimierz Sosnowski nie używał tej nazwy w swoich pracach. Zwykł raczej pisać o tym paśmie jako o Beskidzie Limanowsko-Myślenickim. Po raz pierwszy nazwy Beskid Wyspowy, oficjalnie, użył Ludomir Sawicki, w pracach z 1910 roku.
Szlak żółty na Luboń Wielki.
Luboń Wielki, bo o nim mowa mierzy 1022 m n.p.m., a jego wybitność to 512 metrów. Szlak żółty jest najtrudniejszą, ale też najciekawszą trasą na ten szczyt. Prowadzi przez rezerwat przyrody, gdzie czekała nas mała wspinaczka po skałach. Najlepszy fragment wycieczki! Takie mini Tatry, przez jakieś 15 min — bo tyle wspinaczka po skałkach nam zajęła. Jeżeli chodzi o inne fragmenty: sporo podejść, kondycja się przydaje, chociaż nie ma dramatu. Całość opisana jest jako trasa na 2 h, ale nie przesadzajmy — nam udało się przejść w 1h 30’, bez dłuższych przerw, jedynie z takimi na „łyk wody”. A i jagody, i poziomki były podjadane w marszu 😅. Cześć trasy prowadzi wzdłuż strumyka, więc dobre buty się przydają, bywa ślisko i błotniście.
Zejście zaplanowaliśmy szlakiem niebieskim, bo kto lubi wchodzić i schodzić tą samą drogą?
Na szczycie znajduje się ładne, małe schronisko, które z racji koronawirusowych restrykcji zobaczyliśmy tylko z zewnątrz.
Schronisko im. Stanisława Dunin-Borkowskiego służy turystom już od 1931 roku. Pod koniec drugiej wojny światowej (1944 r.) miejsce to pełniło funkcję bazy dla partyzantów Armii Krajowej. W trakcie wspinaczki żółtym szlakiem natknęliśmy się na kapliczkę poświęconą żołnierzom ukrywającym się w tamtejszych lasach.
W ten weekend jakoś strasznie nas ciągnęło na szczyt i później przy zejściu — do auta, dlatego zdjęcia mam, ale robiłam po jednym na obiekt i niestety po niektórych widać, że są „na szybko”.
Oczywiście nie mogło się obyć bez ciastka i kawy w schronisku, relaksu na szczycie, podziwianiu widoków. Serdecznie polecam tą trasę na szybki wypad w góry. Trasa jest krótka, a efektowna. No i kalorii też się troszkę tam spali!
Nasza trasa — profil topograficzny.
Widoki piękne, szkoda, że widoczność już nie tak piękna 😜.
Zeszliśmy do samochodu szlakiem niebieskim, w większości prowadzącym wzdłuż potoku Rolskiego. Trasa już zdecydowanie mniej widokowa, a że przez całą drogę prowadziliśmy ożywioną dyskusję, to i zdjęć nie robiłam 😅. Ale może to dobrze? Im mniej zobaczycie, tym może chętniej przekonacie się jak tam pięknie osobiście.
Cała trasa, razem z przerwą na kawę zajęła nam około 3 h, samo zejście - 45 min.
Czołem!
PS. Trasa na leniwca to i wpis trochę krótszy niż ostatnio 😀, ale mam nadzieję, że i taka forma się spodoba.
Rewelacja!
Trasa w sam raz dla mnie, lubię takie wycieczki.
Świetne zdjęcia, opis w sam raz długi, ogólnie - świetny post :)
Wielkie dzięki :) To pierwszy nasz wypad na Beskid Wyspowy - stąd mało informacji, - ale nie ostatni, to pewne.