Kiedy wreszcie dotarł do gospody, zastał starszą siostrę w bardzo złym stanie. Malia najwyraźniej już o wszystkim jej opowiedziała. Gerat podszedł do Sheili i przytulił siostrę, by ją pocieszyć.
— Sheila, wiem, że to trudne i mi też nie przychodzi to z łatwością, ale musisz wziąć się w garść… przynajmniej jeszcze na kilka chwil… ścigający nas ludzie będą tu lada moment. Musimy uciekać! — powiedział.
Sheila ocierając łzy pokiwała głową. Była tak oszołomiona tym co się wokół niej działo, że była gotowa automatycznie i bez namysłu zrobić wszystko, co ktoś by jej zasugerował. Ból, który ją ogarnął po stracie rodziców i starszego brata wraz z całą rodziną w połączeniu z bólem, jaki zalał ją po tym, kiedy Malia powiedziała jej o śmierci Evina całkowicie ją odrętwiły pozbawiając dodatkowo chęci do życia...
Gerat rozejrzał się. Niegdzie nie widział Malii. Zapytał o nią starszą siostrę.
— Poszła dogadać się z jednym z kupców. Najpierw powiedział, że weźmie nas ze sobą, ale kiedy dowiedział się, że mówię nie tylko o sobie, ale też o większej liczbie młodszych osób, nie chciał się zgodzić na nasze towarzystwo… — wyjaśniła dziewczyna ocierając łzy.
— Gdzie oni są? — zapytał chłopiec.
— Koło stajni — poinformowała Sheila.
— Dobrze. Zrobimy tak. Ja teraz idę z nim pogadać… Ty zbierz ostatnie rzeczy i przyjdźcie z małymi do nas… Postaram się go przekonać — powiedział kierując się do wyjścia. Sheila pokiwała głową i poszła po młodsze siostry.
Gerat wybiegł na pole i podszedł do kupca, który wciąż kłócił się z Malią.
— Jedzie pan na południe? — zapytał, by się upewnić, a kiedy mężczyzna pokiwał głową, powiedział: — Chcemy zabrać się z panem. Ja, moje trzy siostry i moja przyjaciółka…
— Nie ma mowy… Za dużo was jest! Co ja z tego będę miał? — zapytał.
— Pomogę panu na szlaku… Może i jestem jeszcze dzieckiem, ale potrafię walczyć i strzelać z łuku. Moja siostra i Malia mogą robić posiłki. Na koniec dostanie pan jeszcze nasze dwa konie… — Gerat zawahał się. — I ten miecz.— wskazał na oręż, którym wcześniej walczył Brann.
Kupiec przez chwilę patrzył na chłopca i zastanawiał się, co zrobić.
— No dobrze… niech stracę — powiedział z westchnieniem.
Gerat uśmiechnął się.
— Kiedy pan wyrusza?— zapytał rzeczowo.
Kupiec machnął ręką.
— Byłbym już dawno na szlaku, gdyby nie ta młoda dama — wskazał na Malię. — No dobrze, pakujcie się na wóz. Nie chcę tracić więcej czasu — dodał.
— Ja też nie… — mruknął Gerat.
Kiedy Sheila i Malia i młodsze dziewczynki siedziały już bezpiecznie na wozie, karawana ruszyła. Gerat jechał kilka metrów za nią. Chciał jeszcze się upewnić, jak wygląda pościg za nimi i w razie czego jeszcze jakoś utrudnić mężczyznom pogoń. Zdążył jeszcze ich zauważyć. Wyjechali zza zakrętu, kiedy on znikał za następnym. Chłopiec miał nadzieję, że sporo czasu zajmie im przeszukiwanie karczmy, a kiedy wreszcie ścigający ich mężczyźni odkryją, że nie ma ich w karczmie, oni będą już dawno daleko, daleko na szlaku… szczególnie, że kupiec chciał zaoszczędzić na czasie i karawana poruszała się dość szybko.
Teraz wreszcie miał chwilę czasu, żeby przemyśleć wszystko, co wydarzyło się w ciągu kilku ostatnich godzin. Nie wiedział jednak co ma myśleć… Stracił brata. Tyle w temacie. Chłopiec czuł pustkę w głowie. Jakby razem z jego bratem umarły wszystkie wspomnienia, wszystkie myśli. Prócz jednej. Evin nie żyje… Evin nie żyje, a on zostawił jego ciało w Inmarze. Co z nim teraz będzie? Pewnie stanie się pożywieniem dla śnieżaków…
Gerat potrząsnął głową. Właściwie nie chciał teraz o tym myśleć. Musiał mieć czysty umysł. Obiecał kupcowi, ze w zamian za jego pomoc, będzie chronił jego dobytku. Chłopiec musiał być nieustannie świadomy wszystkiego, co się w Okół niego dzieje. Bez względu na to, co dzieje się teraz w jego głowie i sercu. Na opłakanie Evina przyjdzie jeszcze czas. Teraz musiał skupić się na bezpieczeństwie pozostałych najbliższych mu osób.
Do Librey, gdzie mieszkał Jayden było bardzo daleko. Gerat nie orientował się dobrze, ale spędzą na drodze przynajmniej kilka tygodni. W zależności oczywiście od tego, jaka będzie pogoda i kogo spotkają po drodze. Gerat modlił się w duchu, by podróż minęła jak najszybciej, bez żadnych komplikacji. Chciał być już na miejscu.
Sort: Trending