Malia stała w oknie na drugim piętrze w domu rodziców Branna. Robiła tak codziennie, odkąd ojciec chłopaka zabronił jej wychodzić z domu. Dzień w dzień stała w oknie i wpatrywała się w południową drogę z nadzieją, że pewnego dnia zobaczy idącego w stronę miasta Evina. Ukochany dziewczyny wciąż jednak nie pojawiał się.
Dziewczyna otarła samotną łzę spływającą po jej bladym, prawym policzku. Do tej pory nie przypuszczała, że Brann może być taki okrutny. Siłą zaciągnął ją do swojego domu, pod groźbą śmierci zabronił jej rodzicom jakichkolwiek interwencji… a co najgorsze, nawet nie chciała myśleć, co spotkało rodzinę Evina. Od tamtego pożaru Malia nie widziała nikogo, nie miała od nikogo żadnej wiadomości…
Nagle drzwi do pokoju otworzyły się gwałtownie i stanęła w nich matka Branna z tacą w rękach, na której ustawiony był półmisek z parującą zupą i kilka kromek chleba.
Malia zacisnęła zęby patrząc, jak starsza kobieta kładzie tacę na stole.
— Przyniosłam ci obiad — powiedziała, jakby Malia tego nie zauważyła.
— Nie jestem głodna — odparła dziewczyna odwracając się z powrotem do okna. Matka Branna popatrzyła na nią z westchnieniem.
— Od kilku dni żywisz się samym chlebem. Okropnie schudłaś. Chcesz się zagłodzić na śmierć?
— Lepsza śmierć głodowa, niż całe życie z tym potworem, twoim synem! — zawołała Malia nawet nie patrząc na matkę Branna. Starsza kobieta nic nie powiedziała, tylko zamknęła drzwi wychodząc z pokoju. Dziewczyna wróciła do wyglądania przez okno. W końcu po jakimś czasie sięgnęła po jedną z kromek ustawionych na tacy.
Nagle ogarnęły ja dziwne myśli. A co jeśli Evin już nigdy nie wróci? Co jeśli zginął na trakcie? Przecież lasy Fortess są bardzo niebezpieczne! Zwłaszcza o tej porze roku… A co jeśli już nigdy go nie zobaczy? Malia z trudem odsunęła te myśli od siebie. Nie mogła tak myśleć, Evin na pewno niedługo wróci!
Wyglądając przez okno Malia postanowiła. Wytrzyma jeszcze dwa, góra trzy tygodnie. Jeśli do tego czasu nie pojawi się Evin, sama zacznie działać. Gdyby tylko za ten czas udało jej się dowiedzieć, co u jej rodziców i co stało się z rodziną Evina. Niestety, Brann zabronił jej kontaktować się z kimkolwiek znajomym…
Odkąd zniknął Evin, Brann robił co chciał. Kiedy jej ukochany wyruszył w podróż, następnego dnia Brann przyszedł do niej i oznajmił, że już więcej dziewczyna nie zobaczy Evina i że od tej chwili będzie mieszkała u niego. A co najgorsze Brann wszystko zaplanował i za miesiąc mieli wziąć ślub! Malia nie chciała, by kiedykolwiek do tego doszło! Klika razy próbowała nawet uciec, ale w końcu rodzice Branna zaczęli zamykać ja pod kluczem w pokoju. Dziewczynie nie pozostawało nic innego, jak czekać, aż pewnego dnia powróci Evin i uwolni ją z więzienia.
W pewnej chwili w drzwiach od pokoju zazgrzytał klucz i do środka wszedł Brann. Na jego twarzy gościł szeroki uśmiech, który zniknął w jednej chwili, kiedy chłopak zobaczył wciąż pełną miskę zimnej już zupy i trochę nadgryzioną kromkę chleba. Milczał przez dłuższą chwilę zaciskając pięści z wściekłości. Malia patrzyła na niego uważnie. Spodziewała się, że chłopak w porywie złości uderzy ją, bo kilka razy już prawie do tego doszło, jednak Brann zmusił się do uśmiechu. Podszedł do Malii i chwycił ją za dłonie.
— Zgadnij, gdzie byłem.— powiedział, a Malia mimowolnie uniosła brwi do góry. — Byłem odwiedzić twoich rodziców… — Zanim dokończył zdanie, dziewczyna wyszarpnęła swoje dłonie z jego.
— Spokojnie — syknął Brann i znów chwycił jej dłonie, tym razem mocniej. — U nich wszystko w porządku. Są szczęśliwi, że niedługo się pobierzemy.
Malia uśmiechnęła się nieznacznie, bez cienia radości. Domyślała się, jak bardzo są raczej nieszczęśliwi… Mogła się tylko modlić, by Brann nic nie zrobił jej rodzicom. Od jakiegoś czasu zastanawiała się też, jak długo Brann ma zamiar ciągnąć to wszystko. Wiedziała, że w końcu chłopakowi znudzi się to. Kiedy tylko Evin to wszystko zobaczy. Przecież Brannowi chodzi tylko o zemstę na nim. „Za co?” — pytała się w myślach dziewczyna. — „Za to, że Evin wygrał z nim jakiś jeden głupi pojedynek?”
Brann pochylił się, by pocałować Malię w usta, jednak ona odwróciła się tak, że chłopak zamiast w usta pocałował ją w policzek. Dziewczyna widziała, że takim zachowaniem naraża wszystkich swoich bliskich i siebie również, nie chciała jednak by Brann ją całował, by jej dotykał, by w ogóle na nią patrzył. Czuła do niego niechęć i odrazę. Nienawidziła go. Miała ochotę uderzyć Branna, ale wiedziała, że byłoby to już zdecydowanie za wiele i mogłoby się to bardzo źle skończyć…
Chłopak nic nie mówiąc wyszedł z pokoju i zamknął za sobą z hukiem drzwi na klucz. Malia przełknęła łzy. Już dawno przysięgła sobie, że póki siedzi zamknięta w domu Branna, ani chłopak, ani jego rodzina nie zobaczą jej łez i nie zobaczą, jak bardzo się boi. Zacisnęła zęby. Nie da im tej satysfakcji.
Kiedy Brann zszedł po schodach na pierwsze piętro, z całej siły uderzył pięścią w drzwi. Z sąsiedniego pokoju wyszła matka chłopaka i popatrzyła na swojego syna lekko zaskoczona.
— Brann? — zapytała. — Wszystko w porządku?
— Oczywiście, że nie! — zawołał chłopak. — Wszystko jest nie tak, jak być powinno! Dlaczego Malia nie chce być ze mną?
— Może powinieneś dać jej trochę wolności? Pozwolić spotkać się z rodzicami? — zasugerowała kobieta.
Brann pokręcił głową.
— Nie mogę. Jeśli wypuszczę ją z domu, ucieknie! — przypomniał.
Matka chłopaka wzruszyła ramionami i powiedziała:
— To może wyślij kogoś z nią. Jakiegoś strażnika… nawet ja mogę z nią pójść… albo ty sam...
Brann milczał przez chwilę. Właściwie matka miała rację. Może jak zmieni podejście, to wszystko zmieni się na lepsze? Może… ale Brann wiedział, że mimo wszystko nic nie zmieni się na tyle dobrze, jakby chciał. Póki Evin żył i gdzieś tam był, jego wspólna przyszłość z Malią nie miała szans. Szczególnie, jeśli Evin pojawi się któregoś dnia we wsi. Wtedy wszystko legnie w gruzach… Chłopak musiał więc pozbyć się zagrożenia. Postanowił więc rozesłać po całym Inmarze szpiegów, którzy doniosą mu, jeśli Evin pojawi się w mieście. Wtedy Brann od razu się nim zajmie. Pozbył się już jego rodziny. Pozbycie się Evina będzie tylko głupią formalnością. Zwłaszcza, że Brann ostatnio bardzo podszkolił się we władaniu bronią, a po ostatnim pojedynku z Evinem, wiedział już, na co stać swojego przeciwnika i czego się po nim spodziewać. Za pierwszym razem dał się zaskoczyć, tym razem będzie już gotowy.
Tymczasem kilkanaście kilometrów dalej Gerat codziennie przesiadywał pod drzwiami karczmy wypatrując nadchodzącego brata. Wciąż miał nadzieję, że pewnego dnia zobaczy na drodze znajomą postać i rozpozna w niej Evina. Zamiast tego, codziennie przeżywał kolejne rozczarowanie, ale mimo to wciąż miał nadzieję, że jego starszy brat się pojawi.
Czasami przed karczmą siedziała z nim któraś z jego młodszych sióstr, częściej jednak siedział samotnie. I nieustannie czuł się winny. Wyrzucał sobie to, że nie było go tamtego ranka, by bronić swojej rodziny. Że poszedł wtedy na polowanie zamiast zostać w domu i czuwać. Nie potrafił się z tym pogodzić i nawet jeśli Shella powtarzała, że nie jest to jego wina i że nikt nie mógł przewidzieć tego, co się stało…
Congratulations @minaris-4! You have completed the following achievement on the Hive blockchain and have been rewarded with new badge(s) :
You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP