Jayden pogryzając jabłko przemierzał pole targowe Librey. Szukał właśnie jakiegoś kupca, który byłby chętny zabrać go ze sobą na północ. Chłopak uznał, że już dość długo po wcześniejszej podróży był w domu. Chciał wyruszyć jak najszybciej do Inmaru, ale w domu ciągle znajdowało się coś jeszcze, co trzeba było zrobić...
Jayden chciał zobaczyć się z rodziną Evina, z Sheilą szczególnie. Ciekawy był bardzo Malii, o której Evin ciągle opowiadał. Nie mógł się już doczekać, kiedy ich wszystkich ponownie zobaczy. I gdyby to od niego zależało, sam wyruszyłby na północ, ale wiedział, że samotna wędrówka w tamte strony prawdopodobnie była równoznaczna śmierci.
Tak więc chłopak przemierzał targ i obserwował różnych kupców, głównie tych, którzy przybyli z północy. Zajęty swoimi sprawami w pierwszej chwili nawet nie zwrócił uwagi na to, że ktoś go woła. W końcu po kilku chwilach jego uszu dobiegł kobiecy głos. Dziwnie znajomy, jakby już kiedyś go słyszał… Jayden rozejrzał się dookoła siebie próbując zlokalizować osobę, która go wołała.
W końcu dostrzegł ją wśród tłumu ludzi. Dziewczyna na pewno nie pochodziła z Pustyni. Miała jasne, długie włosy i bladą cerę. Była szczupła i wysoka. Towarzyszyła jej również grupka innych ludzi. Jeszcze jedna dziewczyna, która mogła być w jej wieku, lub trochę młodsza, dwie małe dziewczynki, które na pewno nie miały jeszcze nawet dziesięciu lat i jeszcze chłopiec, może trzynastoletni. Nagle Jayden zrozumiał, dlaczego prawie wszyscy wydają mu się znajomi. Przecież to było rodzeństwo Evina! I pewnie Malia! Chłopak ruszył w ich stronę.
— Sheila! — zawołał podchodząc do najstarszej dziewczyny.
Sheila uśmiechnęła się z ulgą i podbiegła do Jaydena. Zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła się mocno. Chłopak mimo lekkiego zaskoczenia, również ją objął. Po chwili wypuścili się z ramion. Jayden popatrzył na pozostałych. Wszyscy wyglądali, jakoś dziwnie, jakby coś złego się stało. I dlaczego nie było z nimi Evina, albo ich rodziców? Dlaczego byli tu sami?
— Co się stało? — zapytał uśmiechając się lekko.
W tej samej chwili przypomniał sobie, jak Evin wiele razy w czasie ich podróży wspominał o tym, że nieustannie miał wrażenie, że coś złego działo się podczas jego nieobecności w Inmarze. Jayden zrozumiał, że przybycie Sheilii i pozostałych do Librey mogło mieć z tym duży związek.
Dziewczyna popatrzyła na niego lśniącymi od łez oczami i kiedy opowiadała mu o wszystkim, jej słowa upewniły chłopaka w tym, czego już sam prawie się domyślił.
— Jak to Evin nie żyje? — Jayden próbował nie wpaść w panikę. Czasem mu się to zdarzało w bardzo krytycznych momentach, podobnych do tego. Chłopak oddychał szybko i głęboko. — Jak to Evin nie żyje? — powtórzył niemal szeptem. — Przecież dopiero co byliśmy razem na południu…
Przez dłuższą chwilę patrzył przed siebie zrozpaczonym spojrzeniem próbując się uspokoić. Myśl, że już nigdy nie zobaczy najlepszego przyjaciela, napawała go bezgranicznym smutkiem. W jednak końcu jakoś doszedł do siebie i powiedział:
— Tutaj jesteście bezpieczni. Chodźcie, zaprowadzę was do mojego domu — dodał i wszyscy razem ruszyli w stronę wyjścia z targu.
Sort: Trending