To ostatnia historyjka napisana przeze mnie w klimacie Neuroshimy :) Była ona przeprowadzona jako test misji pobocznej którą wymyśliłem w tym poście
To tylko jedno z możliwych rozwiązań i "ogranie" tej misji wyszło jak wyszło przez podwójną krytyczną porażkę w kluczowym momencie :) Takie jest życie, że nie wszystko wychodzi za pierwszym razem, a dla wielu z moich bohaterów niezależnych drugiego razu nie będzie :)
"Sabotaż na Valkirii"
Słońce dopiero co zaszło i na niebie widać jeszcze łunę na zachodzie. Grupka śmiałków stoi przed starymi zardzewiałymi drzwiami ukrytymi między uschłymi krzewami. Na horyzoncie majaczy płaskowyż na którym widać kilka świateł. Były to reflektory strażnicze przeczesujące teren w poszukiwaniu intruzów. To tam znajdowała się baza Valkirii, paramilitarnej organizacji zajmującej się walką z Molochem. Cel bardzo szczytny, ale metody jeszcze bardziej brutalne. Wiele się słyszało o całych miastach zrównanych z ziemią przez "podejrzenie" o współprace z Molochem.
Pierwszy odezwał się Howard - Zamknięte, może wysadzimy je granatem?
-A może od razu zawołmy "Hej! Tu jesteśmy! Chcemy was okraść!" - zadrwił z niego Eddy
-Zamknąć się obaj. - syknął Cornel - Co o tym sądzisz Max?
-Zamek elektroniczny, krótkie spięcie powinno go odblokować. - odparł rzeczowo Max
-Prawdopodobnie włączysz też alarm, może wywalić im korki, mogą się światła zapalić, uruchomić mikrofon lub syrenę czy cokolwiek - dodał Cornel
-Nie przesadzaj - parsknął Max - To tylko zamek, a nie centrum dowodzenia, poza tym już nie raz takie zamki otwierałem.
-Dobra Max, do roboty - odpowiedział w końcu Cornel po dłuższej chwili.
Max odkręcił nożem przedni panel zamka, ale nagle drzwi szczęknęły i się otworzyły, a wszyscy schowali się w krzakach.
Z otworu wyszło dwóch żołnierzy z kałachami. Jeden uwalił się na kamieniu za którym schował się Eddie, a drugi oparł się o otwarty właz, który po otwarciu zasłaniał rozgrzebany panel elektronicznego zamka. Nagle Howardowi coś odwaliło i wyszedł zza krzaka ze swoimi dwoma rewolwerami i wymierzył je w strażników. Eddie zareagował natychmiast, wyskoczył zza kamienia i złapał zaskoczonego strażnika przystawiając mu nóż do gardła. Strażnik przy włazie rzucił peta i sięgnął po karabin gdy przed oczami pojawiły mu się dwie wielkie lufy obrzyna.
-Ani... mi się... waż - wycedził Max przez zęby
Nie zrobiło to jednak wrażenia na strażniku, który jednym sprawnym ruchem wyrwał Maxowi obrzyna i wycelował go w stronę właściciela. Wtem pojawił się Cornel, typowy mięśniak z kijem baseballowym, ale poślizgnął się na kamieniu i nie trafił. Howard wypalił ze swoich dwóch rewolwerów i jedną kulą trafił strażnika w głowę, a druga utknęła w ścianie za jego plecami. Żołnierz upadł bezwładnie wypuszczając obrzyna z rąk. Eddie poderżnął gardło trzymanemu strażnikowi i rzucił go za kamień.
-Możemy zapomnieć o elemencie zaskoczenia - stwierdził Eddie patrząc się w stronę bazy wojskowej skąd dobiegał odgłos syreny alarmowej.
-Może się wycofamy? - zaproponował Max.
-Odpada - zaprotestował Howard.
-Zgadzam się, na pieszo im nie uciekniemy. Musimy zdobyć broń i transport. - zakomenderował Cornel.
src
Wbiegli do tunelu. Światło było zapalone, ale co druga żarówka była wykręcona. Na końcu tunelu znajdowały się ciężkie metalowe drzwi. Na ich szczęście były otwarte. Eddie podkradł się do otworu i sprawdził co jest za drzwiami.
-Pusto. - szepnął i wszyscy razem weszli do piwnicy wypełnionej skrzynkami. W jednej z metalowych szafek pod ścianą znaleźli mundury i kałachy, takie same jakie mieli strażnicy. Wszyscy przebrali się w mundury, a swoje ciuchy schowali za skrzyniami.
-Musimy się dostać do zbrojowni - powiedział Howard
-Tam jest okno! - zauważył Cornel.
Eddie wspiął się na skrzynkę i wyjrzał przez lufcik
-Mam dobrą i złą wiadomość. Dobra, widzę zbrojownię na drugim końcu placu apelowego. Zła...
-Na placu apelowym jest jasno jak w dzień - dokończył Cornel
Nagle do piwnicy zeszło dwóch strażników.
-Co tu robicie?- spytał jeden
-Sprawdziliśmy tunel, czysto. - odparł Eddie
-To dziwne, My mieliśmy sprawdzić tunel. - odpowiedział drugi sięgając po karabin
-Dobra, macie nas. Byliśmy na fajce, gdy usłyszeliśmy strzały. Przybiegliśmy tutaj, by się to nie wydało gdzie byliśmy. - kontynuował Eddie ze stoickim spokojem
-Tyle razy było mówione, że wychodzimy na fajkę parami, by nie wzbudzać podejrzeń... - westchnął strażnik i puścił karabin
-Zamknijcie drzwi i na apel. Tym razem Wam się upiecze - dodał drugi i oboje wyszli.
-Teraz na pewno nam się nie uda. - Max z trudem próbował nie panikować
-Uspokój się, mam plan. - powiedział Colin. - Eddie, Howard i ja zainscenizujemy zmianę warty. Wciśniemy strażnikom jakiś kit, że muszą zdać raport dowódcy, czym zyskamy jakieś 5 minut. Max, Ty idziesz do hangaru i wybierasz najszybszy wózek jaki mają. Gdy coś pójdzie nie tak to trąbisz ile wlezie.
-Nie ma czasu, więc jazda.
Zaraz po wyjściu z piwnicy grupa rozdzieliła się. Grupa Cornela ruszyła do zbrojowni z Eddiem na czele. Był kiedyś wojskowym, więc musztrę miał w małym palcu. A że była noc to łatwo było stanąć tak, by nie było widać twarzy. Strażnicy na ich nieszczęście mieli latarki.
-Wy nie jesteście Amy i Damian.
-Nie, nie jesteśmy. Przysłał nas Anderson, macie iść do dowództwa i zdać raport. Jeden z napastników miał broń pochodzącą z naszego magazynu - zaimprowizował Eddie
-Anderson? To chyba ten z północnego przyczółka, ale co on by robił na niższym poziomie.
-Nic. Nadal jest na górze, a teraz szybko do dowództwa, bo jeszcze uznają Was za zdrajców.
-Dobra, dobra. Już idziemy. - zasalutowali i pobiegli - Trzeci dzień służby i już jakiś atak, nie wierzę! -dało się słyszeć za nimi.
-Skąd wytrzasnąłeś to nazwisko? - spytał Howard
-To bardzo popularne nazwisko. W moim oddziale miałem aż trzech Andersonów - skwitował Eddie
-Bierzmy co się da i w nogi! - zakomenderował Cornel, znowu poczuwając się na przywódcę grupy.
Złapali jakiegoś eRKaeMa, trzy karabiny szturmowe i jeden snajperski, a do tego skrzynię amunicji i ruszyli biegiem przy ścianie poza światłami latarni ustawionymi na placu apelowym. Nagle usłyszeli znany im huk. Na pewno był to wystrzał z obrzyna należącego do Maxa, a chwilę potem przez zamkniętą bramę garażu przebił się Humvee z CKMem zamontowanym na wieżyczce. Rozległ się głos klaksonu, a trójka uciekinierów obładowana jak juczne muły wybiegła na drogę prowadzącą do głównej bramy. Kilka chwil później podjechał ich transport i wszyscy załadowali się na samochód. Z placu apelowego przywitała ich seria z akaczy, a Howard nic sobie z tego nie robiąc wskoczył na wieżyczkę i odpowiedział na ogień ogniem. Z hangaru wypadły jeszcze 3 samochodów w ślad za nimi. Strażnicy przy bramie puścili salwę wymierzoną w kierowce, wiec Max schował głowę między ramiona i na ślepo wjechał w bramę. Wstrząs temu towarzyszący spowodował, że Howard uderzył o osłonę od karabinu co lekko go przymroczyło. W tym czasie pozostali wychylili się z okien i otworzyli ogień do najbliższego samochodu, który po chwili skręcił i pojechał przed siebie już bez kierowcy. Gdy ocknął się Howard, rozległa się kolejna seria z CKMu, kolejna wymiana ognia zakończyła się dla uciekinierów tragicznie. Howard wsunął się bezwładnie do środka, podziurawiony jak ser szwajcarski, a następny samochód zbliżał się do nich. Colins sięgnął do pasa po granat, ale ciężko było celnie rzucać gdy Max kolejnym wirażem uniknął serii z CKMu. Jedna zabłąkana kula jednak trafiła w oponę. Samochód wpadł w poślizg i zaczął dachować. Po 3 fikołkach stanął znów na kołach. Wszyscy zostali mocno poturbowani. Pierwszy zebrał się Colins i rzucił granatem pod koła jednego z pojazdów. Wybuch podbił samochód do góry, przez co kierowca stracił panowanie i wpadł w drugi samochód. Max próbował ponownie uruchomić Humvee'ego ale samochód nie miał zamiaru ruszyć z miejsca.
-Ten nie pojedzie! - wrzasnął Max
-Tamte dwa też raczej nie! - odkrzyknął mu Colins
-No to jesteśmy w dupie! - krzyczał spanikowany Max
-Weź go napraw! - wtrącił Eddie wypadając z samochodu przez otwarte drzwi. Miał rozciętą skroń. - My ich zatrzymamy.
Żołnierze wysiedli z rozbitych samochodów i zaczęli ostrzeliwać samochód uciekinierów. Colins i Eddie odpowiedzieli ogniem. Wymiana nie trwała długo, a RKM dał naszym bohaterom znaczną przewagę w starciu.
-Wsiadać! - krzyknął Max próbując przekrzyczeć ryk silnika
Samochód ruszył wzbijając tumany kurzu.
-Udało się! - zaśmiał się Colins, gdy samochód wjechał na stary asfalt popękanej drogi stanowej, której numer pamiętają tylko najstarsi mieszkańcy Amerykańskich Pustkowi.
Posty mają na celu zwiększenie mojego SteemPower, by zwiększyć swój wkład w społeczność.