You are viewing a single comment's thread from:

RE: Jak przekazać uczniom wiedzę bez podawania informacji? Zapiski młodego belfra

in #pl-artykuly5 years ago

Mnie wydaje się jednak, że metody podające to podstawa. Łatwo ten sąd zweryfikować pozytywnie, odnosząc się do nauki medycyny i kursu na prawo jazdy. Kto będzie lepiej znał anatomię ludzkiego ciała i przepisy drogowe - ten, który będzie uczył się za pomocą fajerwerków czy ten, kto pamięciowo opanuje materiał? I tak jest na każdym przedmiocie. Może i początkowo jest fajnie, kolorowo i wesoło, bo nauczyciel nie wymaga, tylko tańczy, śpiewa oraz pozwala na nieskrępowaną ekspresję uczniów, ale gdy przychodzi do matury, okazuje się, że tak uczona młodzież ani po polsku nie potrafi pisać (bo niby skąd, skoro rozwiązywała quizy i spędzała czas "kreatywnie"?), ani nie ma wiedzy ogólnej. Nikt niczego lepszego niż pruska szkoła nie wymyślił.

Sort:  

Ależ oczywiście. Jak pewnie zauważyłeś, na kształt mojej lekcji wpływ miała sytuacja, w której się znalazłam. Wyraźnie zabroniono mi korzystać z metod podających. Absurd? Ale czas praktyk to nie moment na rewolucję. Trzeba być mądrym i się z tym, raczej nieprzyjemnym, zadaniem uporać. Głupiejemy. Obecnie na studiach uczą studentów z podręczników, które kiedyś obowiązywały licealistów. Coraz mniej jest książek, które czujemy się w obowiązku przeczytać, coraz mniej wiedzy, którą traktujemy jako niezbędną. Na pewno w społeczeństwie stawia się obecnie większy nacisk na umiejętności niż na wiedzę. I to jest fakt. Pytanie, co było pierwsze. Jeżeli system edukacji zmienia się w skutek zmian w społeczeństwie - nie widzimy jeszcze owoców a raczej pewien organizm w procesie przemiany. Jeżeli jednak to zmiany w systemie oświaty są przyczyną zmian w społeczeństwie i szkoła jest tak ważną dla życia społecznego instytucją - ocena zjawiska jest łatwiejsza. Ale w każdym przypadku zależeć będzie od wartościowania. Społeczeństwo nastawione na umiejętności nie zapłacze nad traconą wiedzą.

Jak ja to widzę? Najbardziej żal mi upadku uniwersytetów - to przecież instytucja powołana właśnie dla wiedzy. A coraz częściej przypomina ośrodek przystosowawczy do pracy w korporacji, chwaląc się, że pozwala ćwiczyć tzw. "umiejętności miękkie". Ech. Nie muszę pisać o systemie oceniania pracy naukowców...
Źródłem tego problemu może jednak być - i najpewniej jest - sytuacja na niższych szczeblach edukacji. Tylko że coraz więcej jest absolwentów takich studiów, którzy będą uczyli w szkołach - koło się zamyka. Jeśli tendencja będzie się utrzymywać, to będziemy wiedzieć coraz mniej. Wniosek? Trzeba by zastosować rozwiązanie systemowe, ale na to nie będzie przyzwolenia społeczeństwa, któremu ogólnie nie przeszkadza kierunek, w jakim zmierza edukacja, i które z pewnością nie zgodziłoby się ze zdaniem:

Nikt niczego lepszego niż pruska szkoła nie wymyślił.

Pierwsze pytanie, jakie powinniśmy sobie zadać, brzmi: czego oczekutkemy od szkoły.

Globalnie pewnie nie uda się zbyt wiele zmienić, ale w mniejszej skali możemy po prostu... robić swoje :)