Uczestniczyłem w pracach Komisji nauki (Rady Wydziału) przy planowaniu programów studiów i obserwowałem wydzieranie godzin przez kierowników katedr na przedmioty prowadzone przez ich pracowników, z ograniczonej liczby godzin dydaktycznych dla studentów w semestrze.
Przedmiot, który nie miał żadnych szans, aby w tym lokalnym kociołku być doceniony, tylko ze względu na to, że był w minimum programowym - był wykładany 15h/sem. na wszystkich kierunkach studiów technicznych.
Szkoły nie przymykają oczu na ściąganie. Raczej ciągle z nim walczą.
Ha, ha. Niby jak walczą? upominaniem?
1.Kuzynka z synem w wieku szkolnym wyjechała do Kanady. Przy pierwszej próbie ściągania podczas zaliczania przedmiotu został złapany. Szeryf za pierwszym razem odpuścił mu sprawę sądową, ale z wpisem do akt.
Chłopak szybko oduczył się ściągania.
Podejmowane próby /przymiarki do ściągania widać od razu. Czasem problemem jest dojście do konkretnej osoby lub wyciągnięcie jej ściągi, np. jeśli dziewczyna ma ją pomiędzy nogami.
2.Kolega musiał przebywać ze względów na leczenie w Anglii. Zapisał się na dodatkowe studia. Kiedy na egzaminie ściągał, został od razu złapany przez asystenta. Nikt mu nie powiedział ani słowa, ale inni koledzy patrzyli na niego jak na oszusta.
Mówił po powrocie, że nigdy więcej nie pomyślał nawet o zrobieniu ściągi.
Postaram się uszczegółowić informację o ścieżce szybkich dodatkowych uprawnień.
Sami [nauczyciele] się nauczą.
Są różne szkoły i różne podejście dyrekcji do sposobów prowadzenia zajęć przez nauczycieli. Znam szkołę w Bielsku-Białej, w której młody nauczyciel ma pełną autonomię w sposobie prowadzenia lekcji. Przeciwny wręcz przykład znam ze szkoły podstawowej w Krakowie. Granice autonomii - w sprzyjających warunkach - należy sobie ustawić. Tylko młodzi nauczyciele są skłonni się uczyć i podejmować nowe wyzwania.
Głównym marzeniem większości nauczycieli są godziny dodatkowe (ponad pensum) z jednego przedmiotu, najlepiej w równoległych klasach, bo można wówczas przygotować się 1 raz i powielać.
Starsi nauczyciele nie będą uczyli się wykorzystywania Hive'a, bo to zabrałoby im czas przeznaczony na co innego. Mogą nakazać uczniom napisać wypracowanie na kartce jak dotychczas i nie zawracać sobie głowy Hive'm (w dodatku jakimś nie wiadomo po co blockchainem).
Na uczelniach wielu (nawet) asystentów ma pełną "autonomię" w prowadzeniu zajęć, pomimo sylabusów. Oczywiście nie wszędzie, zależy to od rygorów narzucanych przez kierownika zespołu/ katedry.
Cóż to za hospitacja zajęć (raz na 2-3 lata), jeśli czasami wizytujący nie zna w ogóle tematyki przedmiotu?
Zapewne pomysł z Hive'm o wiele łatwiej byłoby wdrożyć ze studentami na uczelniach, niż w szkołach podstawowych czy średnich, gdzie programy są przeładowane.
Tak - odbieraniem ściąg, upominaniem, informowaniem rodziców, obniżeniem oceny z zachowania. To już wszystkie dostępne w tym kraju narzędzia. Media chętnie podchwyciły akcję z "nielegalnymi" zapisami w statutach i dochodzimy do momentu, w którym nie będzie można postawić uczniowi oceny niedostatecznej za niewykonanie czegoś. Zatem nawet sprawdzian przerwany ze względu na to, że uczeń usiłował ściągać lub ściągał nie będzie mógł być oceniony na 1.
Nie o wyborze sposobu prowadzenia zajęć piszę, a o autonomii na poziomie decyzji szkoły lub nauczyciela jakie przedmioty są realizowane, albo że zamiast zawiłego rozmnażania grzybów w podstawówce koncentrujemy się na rozpoznawaniu gatunków jadalnych i trujących. Albo edukacji regionalnej - siłą rzeczy innej na Mazurach i w miastach Górnego Śląska.
Tak postawiony problem odbiega od zastosowania Hive w formie realizowania zadań przez uczniów.
Dla mnie istotniejszym problemem jest, w szczególności w szkołach średnich, ale pewnie i podstawowych, wypisywanie złośliwych komentarzy przez kolegów/koleżanki, ewentualnie nękanie autora opublikowanego zadania wpisami nie na temat.
Czyli, należałoby ograniczyć (?) up-vote'y, komentarze i wpisy jedynie dla uczniów danej klasy + ewentualnie zarejestrowanych kont rodziców i nauczycieli.
Uczniowie, ci którzy chcieliby - mieliby możliwość zapoznania się z innymi "wypracowaniami" i na lekcji ewentualnie dyskutowania.
Mam nadzieję, że w przypadku uruchomienia tego zamysłu w jakiejś szkole, udzielisz pomocy w postaci delegacji RC.
Zobowiązanie osób niepełnoletnich przez nauczyciela do trwałej publikacji treści w blockchainie jest kwestią mocno dyskusyjną przy obecnym stanie prawnym. W przypadku uczniów widzę to raczej jako projekt silnie koordynowany przez nauczyciela i tworzony grupowo (coś w stylu kronika klasy, blog tematyczny itp.).
Nie tylko negatywne komentarze czy downvoty mogą być problemem dla dzieci. Również porównywanie liczby upów czy wysokości nagród pod postami. Na blockchainie tak już bywa, że czasem ewidentnie "średniawy" post zarobi 20$, a jakiś bardzo dobry 3$. I co z tego, że nauczyciel oceni te prace adekwatnie i zgodnie z przedstawionymi wcześniej uczniom kryteriami oceny (czyli odpowiednio na 3 i na 5) - dla dzieciaków będzie to ogromna niesprawiedliwość. Najgorzej, jeśli w upy pod takimi pracami wmieszaliby się rodzice.
Tak, to jest rzeczywisty problem.
Jest co prawda do zniwelowania siłą głosu (up-vote'u) nauczyciela, ale ten musiałby mieć dużą wartość konta.
A to jest mało realne.
Opcjonalny BLURT preferowałby bardziej zasobnych w kasę, którzy mogliby się umawiać do głosowania w grupach - tak jak w życiu.
To jednak za wcześnie w szkole podstawowej, a nawet średniej.